Miejsce na ziemi
Witam Was moi kochani
Nie wiem, czy Wy też tak macie jak ja, że powieści Sylwii
Kubik przenoszą Was do krainy ciszy i spokoju. Do sielskich krajobrazów,
cudownych zapachów, wyjątkowych smaków, gdzie można odciąć się od zgiełku dnia
codziennego i delektować pięknem przyrody z dala od tego wszystkiego, co nas
męczy i niepokoi, gdzie dobry wiatr nuci nam balladę o miłości i przynosi
spokój serca. Mnie się wydaje, że przenoszę się do innego wymiaru, że jestem w
innym miejscu i czasie.
Z cyklu Halina przeczytała i poleca:
Sylwia Kubik – Żuławska miłość. Dobrosława – premiera 11
maja 2022 r. – Wydawnictwo Filia
*RECENZJA*
Miejsce na ziemi
„Zarówno sukcesy, jak i popełniane błędy to efekt
decyzji i te decyzje powinny być podejmowane samodzielnie”.
Imię głównej bohaterki „Żuławskiej miłości” od razu kojarzy
się z dobrem i taka jest właśnie Dobrusia. Nikomu nie zrobi krzywdy, nie powie
nic złego, wszyscy kierują jej życiem, jak chcą. Nie potrafi się przeciwstawić,
bo nie chce nikomu sprawiać przykrości. Przypłaca tę dobroć napadami migreny i
ciągłego zmęczenia. Każdy ma swoją granicę, do której pewnego dnia dochodzi i
wtedy postanawia, że dłużej tak nie może i nie chce żyć. Trudno jest jednak
wprowadzić zmiany w swoim życiu, gdyż ciągle wracamy do utartych ścieżek, bo
nie potrafimy wyjść poza ramy, które kiedyś ktoś nam narzucił, nie umiemy
wydostać się ze schematów i
wyobrażeń innych, nie wiemy, jak postąpić, by nie wpędzić siebie w poczucie
winy. Kiedyś w końcu następuje jednak ten czas, gdy postanawiamy, że należy
podążyć inną drogą i zacząć spełniać swoje marzenia. Dobrusia czuje, że dłużej
nie da rady tkwić w związku z przyzwyczajenia, męczyć się w pracy, nieprzynoszącej
satysfakcji, dlatego pewnego dnia postanawia rzucić wszystko i ruszyć do małej,
ale urokliwej wsi na Żuławach.
Sylwia Kubik ponownie przeniosła mnie do Żuław, otoczyła
pięknem przyrody tego regionu i uraczyła wspaniałą historią. Pani Sylwia jak
nikt inny, potrafi malować słowami, wywoływać zachwyt nad żuławską ziemią,
dostarczać mnóstwa emocji. Z każdą kolejną książką autorki jestem coraz
bardziej zakochana w Żuławach i chciałabym tam pojechać już teraz, a najlepiej
się teleportować. Chciałbym doświadczyć tych wszystkich cudów natury, o których
Pani Sylwia tak pięknie pisze. Wspaniałej urody wierzb, niesamowitych barw
kwiatów, skrzącej się promieniami wschodzącego słońca Wisły, śpiewu ptaków o
świcie. Jedynie, na co nie mam ochoty, to na spotkanie z żuławskimi komarami,
ale myślę, że potrafiłabym sobie jakoś z nimi poradzić.
Cudnie by było, wraz z główną bohaterką wsiąść do samochodu
i ruszyć przed siebie na Żuławy, by spróbować zmienić swoje życie. Znaleźć
swoje miejsce na ziemi, otoczyć się ludźmi, którzy dobrze nam życzą. Brzmi to
jak bajka, nie szkodzi. Ja uwielbiam bajki, bo koją moją duszę, oczyszczają
umysł i dają nadzieję, że prawda zatryumfuje nad kłamstwem, a dobro zwycięży
zło. To taki plasterek miodu na obolałe serce, osłoda na trudne dni, drogowskaz
w ciemnościach pokazujący, że można zmienić coś w swoim życiu, jeśli się tego
bardzo chce. „Żuławska miłość” jest powieść pełna ciepła i pozytywnych
emocji, przesycona miłością do przyrody
i ludzi.
Może chciałabym jeszcze raz usiąść w kuchni Rozalii i
popróbować jej specjałów, posłuchać mądrych rad babci Matyldy, ale przecież
poznałam tu nowe bohaterki, równie niezwykłe, jak tamte. Beata porzuciła
miasto, by spełniać swoje marzenia, zakładając w domu rodzinnym agroturystykę,
oddając temu zajęciu całe swoje serce. Jest też nietuzinkowa, wymykająca się
wszelkim konwenansom babcia Łucja. Mądra i dobra, dla której nie istnieją żadne
ograniczenia i nie obchodzi ją, co wypada, a co nie. Żyje tu i teraz, cieszy
się życiem, widząc we wszystkim tylko pozytywy, bo wie, że życie jest cudem i
tak, je traktuje. Wreszcie Dobrusia, główna bohaterka, która jest tak dobra,
jak tylko dobry może być człowiek, ale potrafi pokazać także pazurki, gdy musi
bronić swojej prywatności przed wredną sąsiadką.
Nie napisałam wiele o treści książki, bo większość z Was ją
czytała i doskonale wie, o czym jest, a jeśli nawet nie, to częściowo zdradza
ją opis wydawcy. Przekaz tej historii jest jednoznaczny i prosty, dlatego piszę
tylko o swoich wrażeniach, by oddać Wam wspaniały klimat tej powieści. Jak
któregoś dnia wspominałam najlepiej czytać ją w plenerze, wśród otaczającej
przyrody, wtedy całkowicie uwolni się jej wspaniały aromat, którym będzie się
można delektować do woli. Przenieść się myślami do Wierzbinki, małej klimatycznej
wioski na Żuławach, w której poza małymi wyjątkami, żyją sami życzliwi ludzie.
„Żuławska miłość”, to opowieść o poszukiwaniu swego miejsca na ziemi i
spełnianiu marzeń. Czasem zmiany w życiu są potrzebne, wystarczy się tylko się
na nie odważyć i pójść za głosem serca.
„Często nieświadomie
mówimy i robimy coś, bo taki mamy odruch. Tak zostaliśmy nauczeni i pewne
osoby, sytuacje z automatu wywołują w nas określone oczekiwania”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia.
Ja póki co nie mam tej książki w swoich czytelniczych planach.
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zapoznać się z twórczością autorki.
OdpowiedzUsuń