Seryjny wilkołak z Wisłowic
#recenzja
Witam Was serdecznie.
Zawsze zarzekałam się niczym żaba wody, że nie czytam, książek fantasy, bo
nie lubię takiej literatury i nawet nie wiem, skąd to moje przekonanie się
wzięło. Zmieniłam to zdanie dopiero teraz po lekturze „Legendy ludowej”. Bardzo
się cieszę, że dałam szansę tej powieści, bo jej czytanie było świetnym relaksem
i wyborną zabawą. Zapewne znane są Wam popularne humorystyczne komiksy z
Asteriksem i Obeliksem w roli głównej albo klasyka polskiego komiksu w
mistrzowskim cyklu Janusza Christy, Kajko i Kokosz. Jeśli tak, to z łatwością wczujecie
się w klimat tej powieści. Co prawda fabuła książki obfituje w mnóstwo postaci
dość oryginalnych i przerysowanych, podobnie jak w wyżej wspomnianych
komiksach, to jednak jest coś, co ją od nich różni. Nie występują tu super
bohaterowie. Owszem rodzina Sosnów jest dość charakterna i oryginalna, ale nie posiada
super mocy. Jest natomiast zielarka zamiast lekarza, jest telefon, ale nie ma
elektryczności i mnóstwo ludowych wierzeń, z wilkołakiem włącznie, a swojskość
polskiej prowincji została okraszona wybornym humorem.
Z cyklu Halina przeczytała i poleca:
Karolina
Derkacz – Legenda ludowa. Cuda wianki – premiera 17 października 2022 r. –
Wydawnictwo Initium
*RECENZJA*
Seryjny wilkołak z Wisłowic
„[...]
Przecież to podobno we wsi zamknięta jest cała mądrość narodu”
Wisłowice, wsi wesoła, wsi sielska
i zabobonna. Osobliwe miejsce, gdzie żarliwa wiara katolicka miesza się z
pogańskimi praktykami, a nocami słychać stukot czarcich kopyt i czuć zapach
siarki. Taki obraz wsi stworzyła debiutująca autorka Karolina Derkacz w swojej
książce, a akcję umieściła w bliżej nieokreślonym czasie i można jedynie przypuszczać,
że chodzi tu o średniowiecze i być może tak jest, ale za to język powieści jest
bardzo współczesny. Wydaje mi się, że na tym polega cała zabawa i powiew
świeżości w tej książce, że język, jakim posługują się bohaterowie, jest
wszystkim czytającym doskonale znany. Autorka znakomicie przedstawiła małą
zamkniętą społeczność i bezlitośnie odsłoniła ludzkie przywary. Wszyscy się
znają, niekoniecznie kochają, ale za to chętnie się obgadują, a plotki roznoszą
się po wsi lotem błyskawicy. Niechętnym okiem patrzą na obcych i im nie ufają, a
zwłaszcza tym miastowym. Gdy zostaje znaleziona nieprzytomna jedna z mieszkanek,
a potem napady na młode dziewczęta się powtarzają, blady strach pada na
mieszkańców wsi, bo obrażenia na ciele kobiet, wskazują na atak wilkołaka.
Nielubiany sołtys Wiktor Nałęcki jest bardzo sceptycznie nastawiony wobec tych
rewelacji i nie widząc innego wyjścia sprowadza do wsi miejskiego
przedstawiciela prawa ekscentrycznego komisarza Radzkina. Wkrótce okazuje się,
że obawy mieszkańców wsi przed miastowymi były uzasadnione, bo Radzkin, zamiast
ścigać wilkołaka, urządził sobie we wsi polowanie na domniemanych przestępców i
zatruwa wszystkim życie jak tylko może, zaprowadzając swoje porządki.
Mieszkańcy już nie wiedzą, czy bardziej mają bać się wilkołaka, czy
znienawidzonego komisarza, który ma swoje sposoby, by coś znaleźć na każdego i zamknąć
we więzieniu. Szczególnie poluje na zielarkę oraz szuka sposobu na pozbawienie
wolności pana Sosny, który zlazł mu za skórę.
Autorka musi mieć niezwykłe
poczucie humoru i doskonale znać realia panujące na polskiej wsi, by w tak
prześmiewczy i zabawny sposób potraktować bohaterów swojej książki. Ta powieść
jest zabawna i pełna absurdalnych połączeń, a jej ogromną zaletą jest lekkość
narracji, co powoduje, że to dość opasłe tomiszcze czyta się szybko i z ogromną przyjemnością. Dużo w niej inteligentnego
humoru i oryginalnych pomysłów. Podczas czytania uśmiech
praktycznie ani na chwilę nie schodził mi z
twarzy, dawno też nie śmiałam się
na głos nad książką. Na szczęście jej gabaryty są
dość spore i nie da się jej wcisnąć do torebki. Zabranie jej ze sobą do środków
komunikacji publicznej mogłoby skutkować w najlepszym razie porozumiewawczymi
spojrzeniami współpasażerów lub wykonaniem znaczącego gestu wskazujący na
czoło.
Dawno już nie czytałam tak zabawnej,
świetnie napisanej historii, w której w ciekawy sposób została opisana mentalność
społeczna małych miejscowości. Mieszkam w podobnym środowisku, więc takie realia
są mi doskonale znane. Gdyby pominąć ludowe wierzenia, obraz przedstawionej małej
wsi byłby nad wyraz realny i rzeczywisty. Świetnie napisana książka, z ogromnym
poczuciem humoru, przy której przyjemnie spędziłam czas i bawiłam się doskonale. Od początku do
końca autorka wiedziała, w jakim celu wykreowała swoich bohaterów i co chciała przez
swoją historię przekazać. Teraz czekam na kontynuację, bo powieść zakończyła się
dość niespodziewanie i ogromnie jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy
bohaterów.
„Legenda ludowa”, została napisana w
konwencji komiksu, lecz oprócz niewątpliwej zabawy dostarcza ona czytelnikowi także
powodu do głębszych przemyśleń. Zapewnia mu to przedstawiony obraz małej
społeczności z wszystkimi wadami i zaletami, który jest bardzo rzeczywisty i
prawdziwy. I nie jest to książka tylko dla starszej młodzieży, każdy może ją
przeczytać i dobrze się przy niej bawić.
Autor: Karolina Derkacz
Wydawnictwo: Initium
Ilość stron: 560
Gatunek: fantasy
Data premiery: 17 października 2022
Moja ocena: 07/10
Współpraca recenzencka z
Wydawnictwem Initium.
Taka komiksowa forma jest bardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńPolecam każdemu, kto lubi komiksy i go bawią.
UsuńAkurat taka forma nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię Aniu, jak najbardziej. Nie wszystko wszystkim musi się podobać.
Usuń