Żal i gniew
Dzień dobry wszystkim.
Czas tak szybko mija. Właśnie uświadomiłam sobie, że mamy dzisiaj
ostatni poniedziałek w marcu. Bądźmy dla siebie dobrzy, cieszmy się drobiazgami
i sprawiajmy sobie radość, bo te małe rzeczy motywują nas do działania i
pozytywnie nastrajają do życia.
Dziś recenzja powieści, która w 2018 została wyróżniona w
plebiscycie czytelników jako książka roku.
Kupiłam ją, a jakże i mam do tej pory na półce w biblioteczce, ale w tej
recenzji chciałam pokazać, że ja akurat odebrałam ją zupełnie inaczej niż
większość, bo w mojej ocenie wypadła zaledwie średnio. O wszystkich jej plusach
i minusach napisałam w recenzji.
Stare, ale jare.
Simone St.
James - Złamane dusze – premiera
28 listopada 2018 roku – Wydawnictwo Niezwykłe.
#RECENZJA*
ŻAL
I GNIEW
"
[...] Echem czego? Tego co masz tutaj (wskazała głowę) i tego co masz tutaj
(wskazała serce). Właśnie tym nas wszystkich straszy. Bo cóż jest bardziej
przerażającego?"
"Złamane
dusze" to jedna z tych powieści, które chce się przeczytać, jak tylko
pojawią się w zapowiedziach. Intrygujący tytuł, interesująca okładka i opis
wydawcy wzbudziły moje ogromne zainteresowanie. Wszechobecna reklama
spowodowała, że od samego początku miałam ją gdzieś zakodowaną w głowie, a
potem pojawiające się pozytywne recenzje zachęciły mnie jeszcze bardziej do
sięgnięcia po tę książkę.
Zazwyczaj nie czytam horrorów i powieści grozy, lecz zapewnienia czytelników,
że jest to bardziej thriller z wątkami paranormalnymi, podeszłam do czytania z
bardzo pozytywnym nastawieniem.
Dwutorowo tocząca się opowieść przeniosła mnie do 1950 roku do szkoły z
internatem w Vermont dla nastolatek, których nikt nie chce, bo są z nieprawego
łoża albo sprawiają problemy. Mieszkańcy miasteczka wiedzą, że szkoła o nazwie
Idewil Hall jest nawiedzana przez ducha Mary Hand, o czym wkrótce przekonują
się cztery przyjaciółki. Atmosferę grozy potęguje zaginięcie jednej z nich w
niewyjaśnionych okolicznościach. Następnie akcja przenosi się do 2014 r., gdzie
towarzyszyłam dziennikarce Fionie Sheridan w próbie wyjaśnienia okoliczności
śmierci jej starszej siostry. Wprawdzie od tych zdarzeń minęło dwadzieścia lat,
ale Fiona w dalszym ciągu nie pogodziła się z tragedią, która spotkała jej
rodzinę. Pomimo że człowiek odpowiedzialny za zbrodnię został skazany i
przebywa w więzieniu, kobieta nie może pozbyć się podejrzeń, że sprawa ma
drugie dno. Szkoła Idewil Hall od lat jest nieczynna i popadła w ruinę, ale
niespodziewanie pewnego dnia nieznana nikomu milionerka postanowiła ją
odrestaurować. Podczas prac remontowych dochodzi do wstrząsającego odkrycia.
Czy zaginięcie dziewczynki sprzed lat i śmierć siostry Fiony coś łączy? Czy
Idewil Hall jest faktycznie nawiedzone?
Jak już kiedyś wspominałam przy toczącej się dwutorowo akcji rzadko, któremu
autorowi udaje się zachować balans i zwykle historia przechyla się na jedną
stronę. Nie jest inaczej w przypadku tej powieści , zdecydowanie bardziej
podobała się mi historia z 1950 roku, była po prostu lepsza. Opowieść o
czterech współlokatorkach i nawiedzającego je ducha, który prosił, aby wpuścić
go do środka, zaintrygowała mnie bardzo mocno. Ten wątek zdecydowanie się
autorce udał, natomiast gorzej wypada historia Fiony, która od samego początku
drażniła mnie swoim zachowaniem i nie udało mi się jej polubić. Chociaż muszę
przyznać, że miała niezłego dziennikarskiego nosa, bo jej prywatne śledztwo
wypadło lepiej niż policyjne.
Mam ogromny problem z oceną tej książki, bo okazało się, że etykieta
bestsellera znów mnie zwiodła. Lektura "Złamanych dusz" była dla mnie
niełatwym doświadczeniem, stwierdzałabym nawet, że była męczącą przeprawą.
Bardzo trudno mi się ją czytało mimo krótkich rozdziałów i plastycznego języka.
Nie potrafię nawet określić, jaki to gatunek literacki, bo jest tu wszystkiego
po trochu. Przerywałam czytanie, oglądałam książkę ze wszystkich stron,
wertowałam kartki, zastanawiałam się, czy nie popełniłam błędu, sięgając po tę
powieść. Nie potrafiłam się odpowiednio wciągnąć, chociaż ta historia z pozoru
jest fascynująca, mroczna i pełna tajemnic. Akcja toczy się leniwie bez nagłych
zwrotów, więc moja uwaga momentami się rozpraszała. Prawie wszystkim się
podobała, a na mnie książka nie zrobiła oczekiwanego wrażenia. Tyle pozytywnych
opinii a mnie ta historia jakoś nie porwała. Nawet nie chodzi o wątek paranormalny,
który w tej powieści jest do przyjęcia, ale ogólnie cała konstrukcja książki i
jej wymowa podziałała na mnie przytłaczająco. Jeżeli chodzi o pomysł na fabułę,
to na swój sposób jest oryginalny, a klimat powieści mroczny i niepokojący.
Postać ducha pełni tutaj moim zdaniem rolę symboliczną, bo każde z bohaterów ma
swojego demona, który go dręczy faktami z przeszłości, nie dając spokoju. W tym
upiornym miejscu dochodzą do głosu głęboko skrywane lęki i traumy z
przeszłości.
Nigdzie natomiast nie natknęłam się na żadną wzmiankę, że w powieści został poruszony
temat II wojny światowej. Pomysł włączania takiego wątku do powieści wydaje mi
się dość kiepski i do tego potraktowany w sposób powierzchowny i nielogiczny w
iście amerykańskim stylu, chociaż miejscem zamieszkania autorki jest Kanada.
Wydaje mi się, że był to dla niej temat bardzo odległy i trudno było jej się
wczuć w tragedię wojny i obozów. Simone St. James przemilcza odpowiedzialność
Niemiec za zbrodnie II wojny, winni są tylko i wyłącznie bliżej nieokreśleni
naziści, a o roli Polski w ogóle nie wspomina.
Powieść moim zdaniem z ogromnym potencjałem, który nie został w pełni
wykorzystany. Na plus gotycki paranormalny klimat i mroczna atmosfera. Choć
znalazło się tu kilka elementów rozczarowujących, to jednak ta książka w pewien
sposób zostanie w mojej pamięci, bo jest w niej coś takiego, co nie pozwoli mi
o niej zapomnieć. I być może na tym polega fenomen powieści, że czytelnicy tak
się nią zachwycają.
" Nie ma sprawiedliwości, ale i tak o nią walczymy. Sprawiedliwość to
ideał, lecz nie rzeczywistość. "
Książka
z moich prywatnych zasobów.
Ten gotycki paranormalny klimat mnie zachęca do lektury.
OdpowiedzUsuńKlimat tej książki jest rewelacyjny, ale psuje go ten współczesny wątek, który znacznie obniżył moją ocenę.
UsuńNa razie sobie daruję, ale w wolnej chwili, kto wie...
OdpowiedzUsuńCzytelnicy są bardzo nią zachwyceni, ja średnio.
Usuń