Dom zwierząt
Maj powitał nas przepiękną pogodą, zielonymi pąkami na drzewach, wiosennymi kwiatami. Jest tak pięknie, że poruszyły się wszystkie, wypełnione po brzegi goryczą serca. Na chwile opuścił nas smutek, chociaż na świecie jest zbyt dużo, to jednak słońce i rozkwitająca przyroda potrafi w nasze umęczone serca, wlać miłość. Miłość, która wszystko zwycięża. Na taki piękny majowy czas, gdy przyroda w magiczny sposób po raz kolejny ożywa , proponuję lekturę książki, która doskonale się w niego wpasuje.
Z cyklu Halina przeczytała i poleca:
Agnieszka Kuchmister – Nadzieja od zwierząt – premiera 13
kwietnia 2022 r. – Wydawnictwo Książnica
*RECENZJA*
Dom zwierząt
„Ludzie zawsze musieli wszystko nazywać, określać,
rozgraniczać i wartościować. Dzielić na normalne i nienormalne, jakby nie mogli
po prostu skupić się na byciu. Jak zwierzęta”.
Jak wspaniale było
znaleźć się ponownie w Sokołowie, pośród lasów, kwiatów i zwierząt. Jak
cudownie było znów znaleźć się w rodzinie Dziubów, wrócić do świata tajemnic i
głosów przeszłości.
W rodzinie Dziubów,
jedni odchodzą ze świata żywych, by ich miejsce wypełnił ktoś inny. Florentyna, która ukochała kwiaty,
żegna bliskich i odprowadza na cmentarz, ale rodzą się jej dzieci. Nadzieja,
jej pierworodna córka, jest równie niezwykła jak ona sama, także jest obdarzona
nieprzeciętnymi zdolnościami. Czuje i widzi więcej niż pozostali, bo rozumie
mowę zwierząt, natomiast niewidoma Cyganka przepowiada jej, że w przyszłości
pęknie jej serce. Wciąż otoczona zwierzętami, gotowa każdego dnia nieść im
pomoc, przyjmuje na siebie ból braci mniejszych, a każde kolejne cierpienie
zwierzęcia, coraz bardziej rani jej współczujące serce. Rozpoczyna studia na
wydziale weterynarii, bo nie wyobraża sobie, żeby swoje życie mogła poświęcić
czemuś innemu, niż leczenie zwierząt. Nadzieja uważa, że każde zwierzę ma takie
samo prawo do życia, jak ludzie, a za wyrządzoną im krzywdę, człowiek
powinien ponieść adekwatną karę. Kiedy
wydaje się, że dziewczyna nie ma szans na spotkanie człowieka, który będzie
miał tyle samo empatii wobec zwierząt jak ona i samotnie przyjdzie jej spędzić
życie, na studiach poznaje Sławka, pasjonata i badacza ciem. Dziewczyna jedzie
za nim do Białowiejskiej Puszczy szukać swojego szczęścia, ale doskonale wie,
że i tak wróci do Sokołowa. Tam, gdzie jest jej miejsce, wśród rodziny i
ukochanych zwierząt.
Kolejny Raz
Agnieszka Kuchmister trafiła prosto w moje serce. Oczarowała słowem i niezwykłą
historią. Powieść pełna przecudownych opisów, baśniowej atmosfery, gdzie
głównym bohaterem jest las i jego opowieści. Chciałam ją czytać i czytać bez
końca, ale wszystko, co ma swój początek, ma też niestety swój koniec. Postać
Nadziei była mi tak niesamowicie bliska, tak bardzo jej współczułam, tak bardzo
chciałam pomóc i płakałam, gdy pękło jej serce.
Wiele dziwnych
rzeczy działo się w Sokołowie, w tej małej wsi, miejscu wręcz cudownym.
Zmieniały się daty, pory roku, przyroda obumierała, by narodzić się na nowo.
Jedni odchodzili z tego świata, drudzy się rodzili, taka bowiem jest kolej
rzeczy. „Niby nic w świecie nie umiera, a
wszystko się kończy”. Symbolem przemijania jest drewniany domek, który
dawno temu został podarowany młodej Florentynie przez pomocnika ojca w warsztacie.
Domek, w którym niezależnie od realnego świata, toczy się życie. „Tam zaklęci w małe drewniane figurki, byli
wszyscy”. Jedne postaci przemieszczają się pod okno, by w ich miejsce
pojawił się ktoś inny, bo każda pustka w końcu musi się czymś zapełnić, wszechświat
nie lubi pustych miejsc. Każdy koniec, to początek czegoś
nowego.
Czytając tę czarującą
opowieść o przemijaniu i miłości, przebywałam pomiędzy gwiazdami a kartkami tej
książki. Byłam w swoim pokoju, a jednocześnie gdzieś daleko w lesie pod Sokołowem. Agnieszka Kuchmister oczarowała mnie prostotą i delikatnością tej historii, piękną
opowieścią pełną prawdy o życiu i zwierzętach, które nie są gorsze od ludzi.
„Nadzieja od zwierząt”, to bardzo dobra polska literatura, pełna magii i starych wierzeń, gdzie wśród
drzew drzemią dawne tajemnice, stare legendy, zapomniane już opowieści,
zaplątany czas. Specyficzny, magiczny klimat, malownicze opisy i piękny język
kolejny raz sprawiły, że nie miałam ochoty opuszczać Sokołowa, gdzie leniwie
płynął czas, nieskażony współczesną gonitwą. Będę tęsknić za jej
bohaterami, za gromadą zwierząt, które
nie odstępowały Nadziei na krok. Niestety, to koniec tej opowieści, która uświadomiła
mi, że tak naprawdę więcej nie wiemy, niż wiemy. „Są takie rzeczy, wobec których słowa to za mało, lepiej więc nic nie
mówić”.
My współcześni, już
nie pamiętamy, jak to jest wsłuchiwać się w przyrodę, nie potrafimy w
zwierzętach dostrzec istot, które czują ból tak samo jak my. Ta historia
otwarła mi oczy i chwyciła za serce. Czytajmy więc tę książkę może uda nam się
coś uszczknąć z tamtego świata, jego wierzeń i piękna przyrody, którego dziś
już nie doceniamy. Spróbujmy posłuchać lasu, może chce nam coś powiedzieć.
Trzeba się tylko wyciszyć i wsłuchać w szepty drzew, traw i kwiatów. Spróbujmy
zwolnić i dać ukojenie ciału i duszy. Jestem przekonana, że ta powieść, zapewni
to każdemu, kto po nią sięgnie.
„Czasami wydawało się, że to, czego nie ma, jest
namacalne, że ta obecność materializuje się i ciąży w powietrzu jak zawiesina”.
Ależ pięknie napisałaś o tej książce. Mam ochotę ją natychmiast przeczytać.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za te przemiłe słowa.
UsuńOj kiedyś było inaczej... czasem mam wrażenie, że nie nadaję się do tych czasów, do pędu życia, braku uwagi w stosunku do braci mniejszych i przyrody... Chętnie sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńTak bardzo nam wszystkim potrzebny nam spokój.
UsuńPiękna recenzja ślicznej książki.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie Grażynko.
Usuń