Skrzydła Sokoła
Dzień dobry, witam Was kochani.
Lubicie czytać książki historyczne, albo z historią w tle?
Ja uwielbiam takie książki,
bo przy okazji ich lektury zawsze dowiem się czegoś nowego i takie historie przykuwają
moją uwagę i poszerzają moje horyzonty.
Będąc nastolatką, nie przepadałam za przedmiotem, który w szkole nosił
nazwę historia. Z perspektywy czasu wiem, że gdyby przedmiot był inaczej
powadzony, nie tylko jako wykład obfitujący w suche fakty i daty, ale gdyby
udało się nas zainteresować, czy zaintrygować, to wtedy młodzi ludzie pokochaliby
historię, a okazuje się, że to wcale nie jest takie trudne. Książki Marii
Paszyńskiej od dawna przyciągają moją uwagę, bo potrafi jak mało kto przybliżyć
mi różne fakty historyczne, ba i zaciekawić do tego stopnia, że po zakończeniu
lektury ze zdziwieniem oglądam książkę, żeby stwierdzić, że to naprawdę jest już
koniec. Cieszę się, że „Cień sułtana”, to dopiero początek cyklu wspaniałej „serii
sułtańskiej”, więc zapewne jeszcze nie jeden raz spotkam się z jej bohaterami.
Jestem pod wielkim wrażeniem napisanej
z wielkim rozmachem, niezwykle plastycznej, porywającej i pięknej opowieści. Ogromnie się
cieszę, że ta seria doczekała się nie tylko wznowienia, ale nowej, niezwykłej szaty
graficznej.
Z cyklu Halina przeczytała i poleca:
Maria Paszyńska – Cień sułtana – premiera 27 kwietnia 2022
r. – Wydawnictwo Książnica
*RECENZJA*
Skrzydła Sokoła
„Czarny kamień […] Koran […] Oba przedmioty miały
podkreślać religijny charakter wyprawy, przypominać żołnierzom, że przelewając
krew w służbie władcy, walczą za najświętszą sprawę islamu […]wypełnianiem
przezeń podstawowego obowiązku muzułmanina: prowadzenia świętej wojny przeciwko
niewiernym”.
Jak świat światem,
ludzie ciągłe toczyli ze sobą boje. Najczęściej podłożem konfliktów zbrojnych
była wiara. Wojny religijne, szczególnie dla muzułmanów, były czymś wyjątkowym,
świętym, bo zginąć za wiarę, to taki rodzaj śmierci, który zapewniał im zgodnie
z ich wierzeniem, trafienie do lepszego miejsca. Przynajmniej tak wmawiano
żołnierzom, a tak naprawdę to zazwyczaj przyczyną wojen, była chęć zdobycia
władzy, zaszczytów, nowych terytoriów i bogactw, jakkolwiek kolejni władcy,
którzy pragnęli władzy absolutnej, tego by nie argumentowali. Na tle tych
wszystkich fanatyków, pragnących jedynie władzy nad całym światem, Sulejman
Prawodawca jawi się jako ktoś lepszy i sprawiedliwy. Człowiek dbający o swój
naród i Imperium Osmańskie, ale patrząc
na te wydarzenia z perspektywy czasu, trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że
najważniejsza dla niego była dominacja muzułmańska nad chrześcijaństwem, głównie na
terenie krajów europejskich, co tym samym nie czyni go lepszym od innych.
Akcja powieści rozpoczyna się w 1524 roku, w Kadiluku
Wyszegradzkim, gdy jego mieszkańcy przygotowują się do
uroczystości ku czci świętego Sawy. Świętego, który był dla nich szczególnie
ważny jak i całego Serbskiego Kościoła Prawosławnego. Ten dzień natomiast,
ludzie sułtana wybrali sobie na dewszirme, czyli pobór chrześcijańskich
chłopców, którzy w przyszłości mieli zasilić korpusy janczarskie lub służbę
osmańskiego dworu.
Bośniacki chłopiec, który marzył o zastaniu mnichem jak jego
stryj, tego dnia stracił możliwość bycia chrześcijaninem. Na nic zdały się jego krzyki i bunt, musiał
zapomnieć o tym kim jest, by mógł żyć. Tego dnia zniknął na zawsze dobroduszny
chłopiec Bojo, a pojawił się Mehmed Pasza Sokollu, przyszły wezyr, oddany sługa
i przyjaciel sułtana Sulejmana Wspaniałego, którego Mahmed podziwiał i kochał. Zostaje jego oddanym towarzyszem, w
doli i niedoli. Jednak każdy władca kiedyś umiera, bo jak każdy jest tylko
człowiekiem i podlega jak wszyscy prawu życia i śmierci, a życie musi toczyć
się dalej. Sokollu tak bardzo zależy na
dobru Imperium, że nawet po śmierci sułtana, nadal wiernie mu służy, a nowego nierozważnego następcę, próbuje
powstrzymać przed popełnianiem błędów, by nie dopuścić do wojny domowej.
Początek powieści toczy się bardzo powoli i nie sądziłam, że
ta historia tak bardzo mnie wciągnie. Sporo tu bohaterów, obco brzmiących
imion, nieznanych mi powiązań i hierarchii na dworze sułtana. Potem, jednak w
miarę rozwoju akcji, powieść naprawdę mnie zaciekawiała i czytałam ją z coraz
większym zainteresowaniem. Autorka
zaimponowała mi swoim dużym znawstwem, zaangażowaniem i tym w jaki sposób snuje
swoją opowieść. Po intrygującym prologu przenosi akcję do XVI wieku, do roku
1566, gdy bardzo już chory sułtan Sulejman postanowił podbić ziemię Habsburów,
żeby przed śmiercią, otworzyć możliwość
podbicia chrześcijańskiej Europy.
Niestety podczas oblężenia węgierskiej twierdzy Szigetvar
sułtan umiera. Sokollu za wszelką cenę musi utrzymać w tajemnicy jego śmierć,
by dokończyć dzieła swego przyjaciela i nie dopuścić do buntu żołnierzy.
Kiedy twierdza w końcu pada, do niewoli dostaje się w
przebraniu chłopca, córka księcia Zrinskiego Jelena. Mała dziewczynka o walecznym sercu i wielkim harcie ducha,
która poprzysięgła sobie zemstę na swoich wrogach. Jednak, żeby przeżyć, nie
może zdradzić swojej tożsamości i wbrew sobie bardzo szybko zaprzyjaźnia się z
Sokollu. Gdy ten odkryje, że domniemany chłopiec jest dziewczynką, dla ich
wspólnego dobra, musi przekazać ją żonie sułtana, z którą niegdyś łączyło go
wielkie uczucie. Sokollu w tym momencie
stracił już wszystko, na czym mu najbardziej zależało, ale ma jeszcze jedną
misję do spełnienia. "Na tym świecie
nie liczy się nic prócz świętego Imperium Osmańskiego".
Wspaniała opowieść, którą jestem oczarowana, zarówno jej
fabułą, jak i konstrukcją fabularną. Autorka nie szczędziła wysiłków, by
wiernie odwzorować fakty historyczne, a gdy było to niemożliwe, ubarwiała je
fikcją literacką, starając się przy tym, by wypadło to jak najbardziej
wiarygodnie, bez uszczerbku dla prawdy
historycznej. To genialna historia,
godna polecania, która wciąga i
zachwyca. Nietrudno dostrzec, że Maria Paszyńska naprawdę ma imponującą wiedzę
na temat realiów Imperium Osmańskiego i umiejętnie ją wykorzystuje w powieści.
W lekki i niewymuszony sposób przedstawia kulturę, zwyczaje i życie codzienne
ówczesnych Turków oraz przedstawia niezwykle istotne fakty dotyczące tamtego
okresu. Imperium Osmańskie na równi mnie zachwycało, co przerażało. Z jednej
strony bogactwo i przepych, a z drugiej intrygi, skrytobójstwa i walka o
władzę.
Jedynie w tej historii co mnie dziwiło i czego nie mogłam zrozumieć, to pobudki działania Jeleny, która od
nienawiści bardzo szybko przeszła do przyjaźni, obdarzając ogromnym zaufaniem
obcego człowieka i do tego wroga, ale jak sadzę był to celowy zabieg autorki,
gdyż zapewne Jelena pojawi się jeszcze w kolejnej części.
Tak na sam koniec, naszły mnie jeszcze pewne refleksje. Jak niezwykle
łatwo można utracić swoją tożsamość, bo nie miejsce urodzenia nas determinuje,
lecz środowisko, w którym się dorastało i w którym się wychowaliśmy. Władcy
natomiast to byli bardzo samotni ludzie, nie mieli komu powierzać swoich
tajemnic, trudno było im komukolwiek zaufać, wciąż obawiali się o swoje życie, więc na co im była władza i
przepych skoro nie mieli jej z kim dzielić.
„Życie ludzkie […] parzy strachem,
płonie namiętnościami, tli się nadzieją, żarzy wiarą w przyszłość, lecz jest
tylko miałkim popiołem pozbawionym sensu”
Na tę chwilę to już koniec opowieści o Mahmedzie Paszy
Sokollu bośniackim chłopcu, który został cieniem największego władcy tego
świata.
„Każdy z nas jest
tylko przemijającą cząstką wiecznej całości. […] jak wielu ludzi trawi swe życie
na podtrzymaniu iluzji, zamiast godnie przeżyć, jakiekolwiek by nie było”.
Książkę przeczytałam dzięki współpracy z wydawnictwem
Książnica.
Jestem bardzo ciekawa tej nowej książki autorki. Na pewno do niej zajrzę.
OdpowiedzUsuńMaria Paszyńska imponuje mi swoją wiedzą historyczną.
Usuń