W cieniu Czarnobyla

 

Dzień dobry wszystkim. Witam Was moi kochani na progu weekendu.

 

Dzisiejsza recenzja rodziła się w wielkich bólach, została okupiona palpitacją serca i poczuciem winy. To najtrudniejsza recenzja w mojej karierze, bo dotyczy książki mojej ulubionej autorki, której jestem wielką fanką, a nie jest zbyt pochlebna. 

Gdy kończyłam czytać niesamowite „Piętno Katriny”, nie sądziłam wtedy, że powstanie ciąg dalszy tej opowieści. Z ogromną radością więc sięgnęłam po lekturę „Zabierz dzieci, wyjedź z miasta”, w której miejscem akcji miał być Czarnobyl. Początek powieści mnie zachwycił, bo jest genialny. Wspaniale zawiązana intryga, wciągająca historia, od której trudno  jest się oderwać, lecz w którymś momencie mój entuzjazm lekko osłabł. Niestety nie wszystko w tej książce przypadło mi do gustu, chociaż nadal uważam, że jest to bardzo dobra książka, którą warto polecać, zapewniająca świetną rozrywkę na bardzo dobrym poziomie literackim. Wielka szkoda, że nie oczarowała mnie tak samo jak Piętno Katriny, bo jest to historia z wielkim potencjałem, w której  czegoś mi zabrakło, co znacznie obniżyło moją ocenę tej książki. Tak bardzo chciałabym ją chwalić jak poprzedniczkę i jest mi niezmiernie przykro, że nie mogę tego zrobić. Trudno bowiem wypisywać na jej temat wbrew sobie, peany zachwytu i tworzyć polukrowaną recenzję. Nie byłabym uczciwa wobec siebie, czytelników mojego bloga, a przede wszystkim wobec mojej ulubionej autorki.

O wszystkich za i przeciw piszę w mojej recenzji, zastrzegam jednak, że to są moje subiektywne odczucia i ktoś inny może tę książkę odbierze zupełnie inaczej. Kocham polskich autorów i ich książki. Bardzo lubię je też chwalić, nie znoszę  krytykować, bo chwalenie wychodzi mi zdecydowanie lepiej niż krytyka , ale szczerość jest u mnie na pierwszym miejscu.  

 

Agnieszka Bednarska – Zabierz dzieci, wyjedź z miasta – premiera 27 kwietnia 2022 r. – Wydawnictwo Media Rodzina

 

*RECENZJA*

 

W cieniu Czarnobyla

 

„Nic tak nie zbliża ludzi do siebie jak wspólne podróżowanie […] Nic też skuteczniej od siebie nie oddala”.

 

„Zabierz dzieci, wyjedź z miasta” zaczyna się znakomicie, byłam zachwycona tym początkiem. Dwie osi czasu, dwie historie, które miałam nadzieję, że doskonale się ze sobą połączą.

 

Zanim w Prypeci wydarzy się straszna katastrofa jądrowa,  największa tragedia wszech czasów, której echa do dziś pobrzmiewają, ludzie żyją normalnie. Ich sytuacja materialna jest dużo lepsza niż w całej Ukrainie, więc nie zastanawiają się nad tym, czy przypadkiem nie żyją w cieniu bomby zegarowej, która wciąż tyka, a beztroska władzy ludowej, której całkowicie ufają, może doprowadzić do tragedii. Tragedii, której skutki chyba nigdy do końca nie zostały oszacowane. Oksana ma kochającego męża, wspaniałe dzieci i gdy stary profesor, któremu pomaga, ostrzega ją przed tym, co ma nastąpić, sugerując wyjazd z miasta, ona to bierze za rojenia zaburzonego człowieka, chociaż jego słowa wzbudzają w niej niepokój. Mąż natomiast ją uspokaja, bo pracuje w elektrowni i jest bardzo oddany władzy ludowej, której bezkrytycznie ufa i nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że mogłoby im coś grozić. Potem na ratunek będzie już za późno.

 

Amy, po tym co przeżyła w Norco Valley, wróciła do Polski i zamierza zgodnie z oczekiwaniem rodziców kontynuować studia w Poznaniu. Wynajmuje pokój wspólnie z Izą, za którą specjalnie nie przepada, ale potrafi zaakceptować jej ekscentryczny charakter. Potem pojawiają się Igor i Ewa. Znakomity cukiernik, doświadczony przez los i była zakonnica, stłamszona najpierw przez matkę, a potem zakon, przypominający bardziej sektę niż bogobojne zgromadzenie. Cała ta niezwykła czwórka nieoczekiwanie dla siebie, bardzo szybko się zaprzyjaźnia.

Ten niezwykły team rusza w drogę do Prypeci, by odszukać tam, zaginioną podczas katastrofy elektrowni, siostrę Igora. Iza przyzwyczajona do luksusów zachowuje się jak rozkapryszone dziecko. Ewa jest nieśmiała i przestraszona, bo klasztor odebrał jej tożsamość i pozbawił możliwości decydowania o sobie. Igor, któremu katastrofa Czarnobyla zabrała wszystko, co kochał, jest zdeterminowany, by wszystkimi możliwymi sposobami, odnaleźć siostrę, bo chce ulżyć w cierpieniach swojej matce. Amy natomiast,  mająca  niezwykłe predyspozycje do zjawisk paranormalnych,  próbuje nawiązać kontakt ze zmarłymi i odnaleźć Polinę.

 

Przyznaję szczerze, że mam ogromny problem z oceną najnowszej książki Agnieszki Bednarskiej. Z jednej strony bardzo mi się podobała, bo jest świetnie napisana i bardzo dobrze się ją czyta, szybko i z ogromnym zainteresowaniem,  a z drugiej, niestety nie znalazłam tego, co tak bardzo urzekło mnie w „Piętnie Katriny”. Nie jest to już znakomicie połączony thriller psychologiczny z elementami powieści grozy, w którym można by odnaleźć klimaty znane z horrorów i z wplecionymi w fabułę wątkami obyczajowymi. Kilka gatunków, które zostały połączone w „Piętnie Katriny”, stworzyły zaskakująco dobrą całość, lecz tu zostały zastąpione zlepkiem różnych historii, które nie przysłużyły się książce. Czarnobyl, który miał być motywem przewodnim powieści, stał się w niej zaledwie epizodem, a zasługiwał na dużo więcej uwagi. Po kapitalnym początku, który mógł stać się kanwą znakomitej powieści, „Zabierz dzieci…”, w pewnym momentalnie przekształciło się w kontynuację „Piętna Katriny” i nie byłoby w tym nic złego, ale czuję pewien niedosyt, z powodu wątku Czarnobyla, który został mało rozwinięty i do tego bardzo szybko znajduje on swoje rozwiązanie, a ciąg dalszy książki, zmierza już w zupełnie innym kierunku. 

 

Nowa powieść Agnieszki Bednarskiej zapowiadana jako kontynuacja „Piętna Katriny”, okazała się być dla mnie, nie tym, czego oczekiwałam. Trudno mi było bowiem, znaleźć w niej to, co tak mnie, zachwyciło w „Piętnie Katriny”. Nie sądziłam, że będę zmuszona to napisać, ale kontynuacja nie dorównuje niestety swojej poprzedniczce. Nadal uważam, że Agnieszka Bednarska świetnie pisze i stworzyła bardzo dobrą powieść, w której doskonale buduje napięcie i dostarcza  wielu emocji i wzruszeń, ale brakuje mi tej atmosfery grozy i horroru, który mnie tak urzekł poprzednim razem.

To wciąż historia Amy, która dość często wraca myślami do tego co spotkało ją w Norco Valley, co tym samym daje obraz  tego co się wtedy wydarzyło, nawet tym czytelnikom, którzy „Piętna Katriny” nie czytali. Bohaterka, która wtedy mi tak zaimponowała, stała się teraz, osobą skupioną na sobie, która ewidentnie ignoruje swoje przeczucia. Myśli o sobie, że jest niezwykle wyjątkową osobą, a jednocześnie  zatraca swój naturalny instynkt i nieopatrznie naraża się na niebezpieczeństwo. Niefrasobliwie zapomniała o tym, że ciągnie się za nią ponura przeszłość z Luizjany.

 

Oczekiwałam, że „Zabierz dzieci, wyjedź miasta”, zachwyci mnie równie mocno jak jej poprzedniczka, lecz po jej lekturze czuję pewien niedosyt i lekkie rozczarowanie. I nawet nie chodzi mi tu o zaskakujące zakończenie, pełne niedomówień, ale sądziłam, że osią powieści będzie Czarnobyl i jego historia, podobnie jak  w Piętnie Katriny Norco Valley, ale ten wątek jest zaledwie jednym z motywów, który pojawia się w książce i do tego bardzo szybko znajduje swoje rozwiązanie, by w efekcie stać się mało znaczącym epizodem w całej historii. Uwierał mnie też wątek klasztoru, który najwyraźniej bardzo dużo znaczy dla autorki, lecz moim zdaniem, nadała mu zbyt dużego znaczenia, co w efekcie burzy odbiór całości.  Prawdopodobnie postać Ewy poprzez pryzmat tego, co przeżyła w klasztorze, miała wypaść bardziej wiarygodnie, ale poświęcanie temu tak dużo miejsca w powieści, wydaje się nie na miejscu, bo ten wątek nie ma  istotnego znaczenia dla całej fabuły, zwłaszcza w drugiej części powieści.

 

Dla mnie zadeklarowanej fanki twórczości Pani Agnieszki Bednarskiej zabrakło w „Zabierz dzieci, wyjedź z miasta”, odpowiedniego klimatu, którym autorka tak mnie, oczarowała w „Piętnie Katriny”, pogłębionej psychologii postaci i oczywiście bardziej rozwiniętego wątku Czarnobyla.  A szkoda, bo autorka ma ogromny potencjał i potrafi pięknie pisać i być może zaskoczy mnie jeszcze w trzeciej części, na co bardzo liczę.

 

 

 

„Każdy człowiek rodzi się wyjątkowy, a większość umiera jako szara masa […] Nie zgubcie swoich kolorów, kochani. Na starość pamięta się tylko to, co zrobiło się inaczej niż wszyscy”.

 

Książka została przeczytana dzięki współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina.

 

Dziś już z Wami się żegnam, życząc Wam spokojnego wieczoru i miłego weekendu.


Autor: Agnieszka Bednarska
WydawnictwoMedia rodzina
Ilość stron: 408
Gatunek: thriller/ sensacja
Data premiery: 27 kwietnia 2022
Moja ocena: 06/10

 


Komentarze

  1. Szkoda, że nie jesteś do końca zadowolona z lektury, ale uważam, że Autorka baaardzo wysoko podniosła sobie poprzeczkę poprzednią książką. "Piętno Katriny" miało tak niepowtarzalny klimat i urok, że chyba już zawsze będzie się jej twórczość oceniać przez ten pryzmat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje. Gdyby to była oddzielna powieść, a nie szeroko reklamowana kontynuacja, na pewno moja ocena byłaby inna, wyższa. "Piętno Katriny" w ubiegłym roku znalazła się u mnie na najwyższym podium i teraz niestety "Zabierz dzieci ... ", moim zdaniem jej niestety nie dorównała. Mimo to śmiało mogę stwierdzić, że Agnieszka Bednarska świetnie pisze i przeczytam z wielkim zainteresowaniem każdą jej kolejną książkę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

WYWIAD Z MAŁGORZATĄ LIS

Zapach śmierci

Na granicy życia i śmierci - recenzja