Tam mój dom, gdzie serce moje
Dobry wieczór kochani. Witam Was bardzo serdecznie
Nie jest łatwo napisać recenzję książki, która jest kontynuacją czegoś rewelacyjnego. Jak ją ocenić i co o niej napisać? Lepsza
była, czy też gorsza. „Dalej niż daleko” na pewno nie jest gorsza od swojej
poprzedniczki, tylko inna. Co je łączy, to przepiękna szata graficzna i
nietuzinkowi bohaterowie poznani we „Wszystko dla ciebie”. Druga część serii
„Czarnej walizki” jest tak samo fascynująca jak pierwsza. Trochę różni się
konstrukcją fabuły, ale nadal jest to cudowna opowieść, która skradła moje
serce. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, bo wywołała we mnie mnóstwo emocji i
doprowadziła do łez. W kolejnej odsłonie historii rodu Brodskich oprócz
wspaniałej fabuły można znaleźć cudownych bohaterów, dowcipny język, ważne
wydarzenia, oraz niezwykłą historię zwykłych ludzi. Autorka ponownie zabrała
mnie do niezwykłego świata, pachnącego fiołkami, którego już je ma. Opowiada o
rzeczach dziwnych, o których nikt nie chce rozmawiać, a jest ich pełno wokoło.
Parafrazując autorkę, jest to opowieść o tym, czy życie ma sens, czy pewnego
dnia jak książka się skończy, po prostu zamknie się oczy i już nigdy ich nie
otworzy. Co będzie potem? Katarzyna Ryrych stara się udzielić odpowiedzi na
pytanie o sens życia, i stwierdza, że warto żyć, dopóki są przy nas ci, których
kochamy, a oni kochają nas.
Jestem oczarowana tą serią i z radością będę ją Wam polecała, zdecydowanie warto i trzeba ją przeczytać, a najlepiej przekonajcie się o tym sami.
Z cyklu Halina przeczytała i poleca:
Katarzyna Ryrych – Dalej niż daleko – premiera 17 maja
2022r. – Wydawnictwo Prószyński i S-ka
*RECENZJA*
Tam mój dom, gdzie serce moje
„Są w życiu człowieka
takie rozdziały, które pamięć litościwie wymazuje i z perspektywy czasu wydają
się częścią snu, takiego, po którym człowiek zaraz spogląda w okno”
Inne czasy, inna narracja, nawet trochę jakby inna historia,
chociaż występują tu ci sami bohaterowie, których poznałam i polubiłam w
pierwszej części. W którymś momencie autorka przenosi akcję do Ameryki,
dokonuje przeskoku w czasie i przestrzeni, opowiada o zupełnie innych bohaterach.
Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy coś mi umknęło, lecz gdy następuje
połączenie wszystkich wątków, wtedy staje się jasne, czemu to miało
służyć. Zmieniły się daty, a wraz z nimi
sposób narracji w „Daleko niż dalej”,
ale powieść jest tak samo świetna, jak jej poprzedniczka i czyta się ją równie doskonale, chociaż od
samego początku czuć, że jest inna. Mniej sarkastyczna, mniej ironiczna, mniej
w niej realizmu magicznego, chociaż jest wciąż obecny i nadal ma jakiś wpływ na
życie bohaterów, lecz zdecydowanie mniejszy niż poprzednio. Jedno pozostało
niezmienne, sposób pisania autorki. Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem
lekkości pióra Katarzyny Ryrych i sposobu, w jaki snuje swoją opowieść.
Ślub Michała i Marii nie był dobrym pomysłem, bo został
zawarty z niewłaściwych powodów, chociaż zaprzyjaźnieni ze sobą rodzice,
chcieli dla nich jak najlepiej. Maria od
początku nie czuje więzi ze swoim mężem, a
sama myśl o spełnianiu obowiązków małżeńskich, napawa ją wstrętem.
Kobieta żyje w swoim świecie, do którego nie mają dostępu ani córka, ani
mąż, stopniowo popada w obłęd. Michał
czuje się nieszczęśliwy w swoim małżeństwie i znajduje ukojenie w ramionach
kochanki. Pomimo że oboje bardzo się kochają, cień zdrady wisi nad nimi jak
miecz Domoklesa, nie pozwalając im cieszyć się swoim szczęściem. Gdy choroba
Marii zaczyna odbijać się na psychice Ewelinki, Michał z Radliczówną
postanawiają zacząć nowe życie, opuszczają Lwów i wyjeżdżają do Krakowa z dala od ludzkich języków. Zabierają ze sobą
Ewelinkę, a Marię umieszczają w
luksusowym zakładzie dla obłąkanych.
Chaja wciąż jest blisko swojego wychowanka i nad nim czuwa, chociaż ani on, ani
rodzina nie mają o tym pojęcia. Po kilku latach Maria w niewyjaśnionych
okolicznościach umiera, a Michał może w końcu poślubić kobietę swojego życia.
Mija kilka lat od chwili gdy para zaczęła normalnie żyć, lecz Europę spowijają
czarne chmury wojny. Chaja opiekuńczy duch rodziny Brodskich, wysyła rodziców i
teściową Michała do Rumunii, a ona sama już jako Hannah Golberg udaje się do
Nowego Jorku, gdzie wkrótce mają dotrzeć Ewelina z Mikołajem i pasierbicą. Niestety życie pisze inny scenariusz.
Cykl Katarzyny Ryrych został nazwany sagą, może trochę
niesłusznie, bo to słowo sugeruje niekończący się tasiemiec i budzi niezbyt
przychylne skojarzenia. Prędzej nazwałabym go serią pięknych powieści
obyczajowych z historią w tle, opowiadającą o zawiłych ludzkich losach na
przestrzeni dziejów. Cykl napisany z ogromnym rozmachem i niezwykłą starannością, gdzie w wydarzenia
historyczne, które odgrywają tu dużą rolę, wplecione są losy bohaterów powieści. Ta seria wyróżnia
się na tle innych, specyficznym klimatem, wyjątkowymi bohaterami i fabułą,
która przykuwa uwagę od początku do końca.
To historia, do której będzie się chciało wracać, by poczuć ciepło rodzinnego ogniska, miłość i troskę o
najbliższych.
Piękna powieść o miłości tak wielkiej, że pozwalała rozumieć
się bez słów. O pokręconych ludzkich losach i trudnych wyborach, kiedy tak
naprawdę tego wyboru nie było. O niesamowitej miłości rodzicielskiej do cudzego
dziecka, o życiu na wygnaniu, tułaczce i znajdowaniu swojego miejsca na ziemi w
obcym kraju, a także o lojalnych i trwałych przyjaźniach wartych więcej niż
wszystkie fortuny świata. Podobnie jak w powieści, wiele polskich rodzin w
rzeczywistości doświadczyło trudów emigracji, biedy i głodu. Często musieli przeżywać dramaty związane ze śmiercią bliskich, zmagać
się z przeciwnościami losu i radzić sobie z niełatwym życiem na obczyźnie, ale
znajdowali też prawdziwe przyjaźnie, które przetrwały próbę czasu i
przeżywali prawdziwe namiętności. Czarna
walizka pełni w powieści rolę symbolu, bo to, co najważniejsze w życiu zmieści się w jednej walizce, bo dom to
nie tylko budynek, ale to są przede wszystkim ludzie, którzy go tworzą,
niezależnie od tego, gdzie rzuci nas los, bo jeśli mamy obok siebie osoby
bliskie, których kochamy i oni nas kochają, to tam jest nasz dom i tam jest
nasze miejsce.
Oczywiście na koniec zostaje wiele wątków niedomkniętych,
ale przecież w przygotowaniu jest już trzecia część, na którą z
niecierpliwością czekam, bo muszę się dowiedzieć, co jeszcze wydarzyło się w
życiu bohaterów, których tak bardzo polubiłam.
„Może dom jest tam,
gdzie my jesteśmy, i to my jesteśmy domem dla siebie? Może to wszystko, co przez
całe życie gromadzimy, działa jak kotwica, która nie pozwala nam ruszyć się z
miejsca?”
Ja nie czytałam jeszcze pierwszego tomu, więc wszystkie te emocje dopiero przede mną.
OdpowiedzUsuńWioletko polecam Ci. Wczoraj dowiedziałam się, że będą jeszcze dwie części.
UsuńKatarzyna Ryrych nigdy mnie nie zawiodła. Uwielbiam wszystko, co wychodzi spod jej pióra, zarówno książki dla dzieciaków, jak i dla dorosłych.
OdpowiedzUsuńPani Kasia cudownie pisze.
Usuń