Mroki przeszłości
Dzień dobry moi kochani, witam Was bardzo serdecznie.
Trzymajcie się dzielnie i pijcie dużo wody, bo dziś ma być kulminacja fali
upałów. Ta wysoka temperatura powoduje, że zmęczony mózg się wyłącza i trudno
cokolwiek przeczytać, a jeszcze trudniej napisać recenzję, gdyż trudno zebrać
myśli.
O „Domu na skraju lasu” najprościej byłoby napisać, że jest
to powieść obyczajowa z historią w tle, ale byłoby to znaczne uproszczenie.
Owszem jest to powieść obyczajowa, ale historia nie jest tu tłem, bo chwilami
to właśnie ona jest głównym motywem całej książki. Powieść oparta jest na dwóch
liniach czasowych. Teraz gdy Dorota usiłuje rozwiązać zagadkę z przeszłości i
wczesny socjalizm w Polsce tuż po wojnie, gdy część Polaków była przekonana o
tym, że odzyskaliśmy wolność, która okazała się kolejnym jarzmem. Niestety
niektórzy z naszych rodaków, całym sercem zaczęła służyć reżimowi. Jedni
wierzyli w ten nowy porządek, a inni dostrzegli szansę dla siebie, by w końcu
zostać kimś. Cały czas zastanawiam się, którzy z nich byli bardziej
niebezpieczni, z powieści Natalii Bieniek wynika, że ci, którym system dał
nieograniczone możliwości wykazania się, nawet za cenę życia i zdrowia sąsiada,
którego byli gotowi sprzedać dla własnych korzyści. Autorka, żeby jej powieść
wypadła autentycznie, dokonała dogłębnego researchu i podparła tę historię długą listą publikacji
dotyczących tamtego okresu. Z całą pewnością Natalia Bieniek napisała
realną historię z przesłaniem i morałem,
zmuszającą do refleksji. Opowieść o ludziach, którzy musieli żyć w powojennej Polsce, której wciąż daleko było
do wolności, a z drugiej strony opowieść o odkrywaniu prawdy o tym, jak tamta
historia naszego kraju, mimo upływu lat
wciąż w jakiś sposób oddziałuje na obecne pokolenia. Ważna i mądra
powieść dla wszystkich, którzy chociaż trochę interesują się historią tamtego
okresu.
Z cyklu Halina przeczytała i poleca:
Natalia Bieniek – Dom na skraju lasu – premiera 07 lipca
2022 r. – Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Mroki historii
„Chciałabym wierzyć,
że jeśli zrozumiemy to, co było, uda nam się uniknąć błędów z przeszłości […]
Będziemy mądrzejsi o wnioski płynące z nauk historii”.
Młoda kobieta, obywatelka Szwajcarii, wpada w depresję po wizycie w Polsce. Max
Langer bogaty szwajcarski profesor polskiego pochodzenia, postanawia dowiedzieć
się kto niszczy życie jego żony i dlaczego? Jest zdeterminowany, by dotrzeć do
prawdy, jakakolwiek by ona nie była. Chce dowiedzieć się jaką tajemnicę kryje
przeszłość jego ukochanej żony, ale jedyne co do tej pory udało mu się dowiedzieć, to tylko to, że
sprawa łączy się z pewnym domem pod Łodzią, w którym w 1946 roku doszło do
zbrodni. Żeby wyjaśnić tajemnice z przeszłości, przyjeżdża do Polski i
wynajmuje młodą doktorantkę wydziału historii Uniwersytetu Łódzkiego, żeby
zajęła się wyjaśnieniem tej sprawy i pomogła mu w dotarciu do prawdy.
Dorota jest pełna zapału i dodatkowo napędza ją ciekawość,
chociaż niezmiernie trudno jest jej poruszać się po obszarach, które dawno
poszły w niepamięć. Ludzie do przeszłości zamknęli drzwi i nie mają ochoty za
nie za nie zaglądać. Wszyscy nabierają wody w usta, gdy tylko Dorota zaczyna zadawać
pytania na temat zbrodni w domu na skraju lasu. Nikt nic nie pamięta lub
pamiętać nie chce. Czasy okupacji ludzie jakoś oswoili, ale lata powojenne
niestety nie. Nie łatwo opowiadać o tym, że Polacy napadali na Polaków. Wtedy
każdy wolał o tym nie wiedzieć, a teraz o tym opowiadać. Dorota, prowadząc
swoje dochodzenie w sprawie Christine, doszła do wniosku, że język ówczesnej
propagandy nie wiele rozróżnił się od tego, którą stosuje się współcześnie i
jak bardzo taki język ogłupia ludzi. Wszechobecne reklamy bardzo przypominają
plakaty propagandowe z czasów komunizmu. „[…]
dwa rodzaje przekazu-współczesny marketingowy oraz dawny propagandowy miały
podobne zadanie, które polegało na tym, że w niemal identyczny sposób robiły
sieczkę z mózgu odbiorcom. Stosowano te same triki i chwyty”.
Wszyscy próbują Dorotę zniechęcić do zajmowania się tym
tematem, bo to niechlubna karta w historii naszego kraju, o której mówi i pisze
się niechętnie.
Często pamiętamy, kultywujemy wręcz tę pamięć, wciąż na nowo
rozdrapujemy stare rany, roztrząsamy to co zrobili nam inni, a nie chcemy
pamiętać o tym jakich strasznych zbrodni Polak dopuścił się wobec Polaka w imię
chorych idei.
Smutny obraz tego, jak ludzie pochodzący z plebsu, nagle w
nowym systemie dostrzegli dla siebie możliwość zaistnienia poprzez służalczość
wobec reżimu Stalina, gdy swoje
kompleksy starali się przekuć w sukces. Kiedyś służąca w dworze jaśnie
państwa, teraz uznana działaczka kolektywu partyjnego. Kiedyś zwykłe popychadło
na wsi, teraz gorliwa krzewicielka nowego systemu, która swoimi płomiennymi
przemówieniami porywa tłumy. Niektórzy, tak jak Michalina Starska faktycznie
wierzyli w to, co głosili, że nowy porządek, zapewni wszystkim ład i dostatek.
Nie zdawali sobie sprawy, co ten fantastyczny komunizm, w który tak wierzyli,
faktycznie oznacza dla polskiego narodu. Reżim nie dawał nic za darmo. Piękne i
górnolotne hasła, które tak naprawdę okazały się pustymi frazesami. Partia
natomiast była szansą dla wszystkich nieudaczników, którzy niczego w życiu poza
prześladowaniem swoich braci nie osiągnęli.
Michalina całym sercem oddana jest nowemu systemowi, ale
przy tym bardzo kocha sztukę i potrafi docenić jej wartość, dlatego nie umie ze
spokojem patrzeć, jak dobra polskiej kultury są niszczone przez bezmyślnych
kacyków reżimu. Gdy jest świadkiem takiego wandalizmu, coś bezpowrotnie w niej
pęka. Tego dnia znika jej zapał i siła. Nie potrafi już tak angażować się w
działalność partii jak poprzednio, a najważniejszą osobą w jej życiu staje się
Basia, dziecko zabrane z domu dziecka. To Basia trzyma ją na powierzchni i
sprawia, że chce jej się jeszcze żyć. Michalina, by chronić dziecko przed
systemem, przeprowadza się do domu na skraju miasta, do swojego kochanka,
majora wojsk polskich, Antoniego Gołąbka. Liczy, że tu odnajdzie spokój i
szczęście, myśli, że w domu pod lasem będzie inaczej. Rezygnuje z działalności
propagandowej na rzecz pracy w oświacie. Niestety przeszłość wkrótce da znać o
sobie. Jakimi ludźmi faktycznie byli Michalina i Antoni? Prawda ujrzy światło
dzienne dopiero po wielu latach, gdy dotrze do niej Dorota.
Nie zdawałam sobie na początku sprawy, że ta opowieść
wciągnie mnie niczym najlepszy kryminał,
a może nawet bardziej, bo, pomimo że postaci występujące w powieści są
fikcyjne, to takie zdarzenia, jakie opisuje autorka w tamtych czasach były na porządku dziennym.
Im głębiej zanurzałam się w tę historię, tym bardziej wzrastała moja ciekawość,
co do losów tej nietypowej rodziny. Świetna książka dla tych, którzy pamiętają
tamte czasy oraz dla tych, którzy tamtej historii nie znają.
Natalia Bieńkowska mistrzowsko splotła wątki współczesne z
tymi z dawnych lat. Udało się autorce uzyskać prawie doskonały balans pomiędzy
tym co było a tym co dzieje się teraz. Oba wątki śledziłam z ogromnym zainteresowaniem,
chociaż delikatnie watek z przeszłości przechylał akcję na swoją stronę. Ujęły mnie wspaniale
wykreowane postaci Michaliny i Antoniego, którzy początkowo wydawali mi się, że
są bezkompromisowymi działaczami reżimu, a okazało się, że mieli oni inne
ludzkie oblicze. Uczucia, swoje sprawy, o których z nikim nie mogli rozmawiać
nawet ze sobą. Wydawało się, że potrafią odsunąć na bok prywatne rozterki i
dylematy, a gdy tak się nie stało, system w końcu ich dosięgnął. Trochę może
gorzej wypadła kreacja współczesnych bohaterów, zabrakło tego czegoś, co
pozwoliłoby mi ich polubić bez żadnych zastrzeżeń. No i może pomarudziłabym
trochę w kwestii emocji. Niby wiadomo jakich czasów opowieść dotyczy i jak
wtedy wyglądała polska rzeczywistość, ale jednak nie czytałam książki z bijącym
sercem, czy wypiekami na twarzy, w oczekiwaniu na to co miało się zdarzyć.
Dlatego, że nie do końca zaangażowałam się w tę historię emocjonalnie, ta
powieść nie otrzymała ode mnie maksymalnej ilości gwiazdek, chociaż był taki
moment gdy chciałam to zrobić. Natalia
Bieńkowska miała wspaniały pomysł na fabułę, bo mało jest książek
opowiadających o historii naszego kraju w tamtym okresie. Pomimo że porusza trudne tematy, to cała powieść ma
jednak pozytywny wydźwięk i czytało mi się ją
bardzo dobrze, ale zapewne jest to zasługa lekkiego stylu pisania
autorki. Może jedynie zabrakło mi psychologicznego pogłębienia postaci, żeby
całość wypadła jeszcze bardziej wiarygodnie i tym samym wywarła na mnie większe
wrażenie, by pozwoliła poczuć większe emocje. Chętnie wracałam do czytania, ale
nie do końca byłam zaangażowana w tę historię, chociaż opisy tamtego
komunistycznego okresu wypadły naprawdę rewelacyjnie. W tej historii nie ma
happy endu, ale takie to były niestety czasy.
Wczesny socjalizm,
przecież to historia jak każda inna. Nie dotyczy nas bezpośrednio. Żyjemy w
innych lepszych czasach, ale czy aby na pewno. Historia zawsze pozostawia ślad.
Przeszłość odciska swoje piętno na teraźniejszości i nie da się od niej uciec,
zamknąć, jak przeczytanej książki i odłożyć na półkę. Historia nie jest
czarno-biała. Ludzie są zarówno dobrzy, jak i źli. „Narody biją się za grzechy przodków. Polska bije się od wieków ze sobą
i z innymi, bo rozpiera nas poczucie krzywdy, wina, duma i uprzedzenia”.
„Gniew to potężna siła
[…] My możemy patrzeć na siebie. Na swoje zachowanie. I starać się żyć jak
najlepiej. […] spirala nienawiści nie ma sensu”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa
Prószyński i S-ka
Ostatnio dość często napotykam tę książkę na blogach i jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńAutorka bardzo postarała się, żeby tło historyczne wypadło realnie.
UsuńZaintrygowałaś mnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie.
UsuńCzuję, że to lektura dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa mam ten system przed oczami, więc polecam . Autorka postarała się o to by jej powieść wypadła rzetelnie.
Usuń