Napraw mnie
Witam serdecznie moi kochani.
Zastanawialiście się kiedykolwiek, nad tym, że porzucenie przez ukochaną
osobę, która umyślnie bez uprzedzenia znika bez śladu, może spowodować, że
rozsypiemy się psychicznie tak samo, jak w przypadku jego śmierci.
Izabela Skrzypiec – Dagnan
w swojej najnowszej powieści kolejny raz przeniosła mnie w Beskidy wraz z
główną bohaterką Jaśminą, szukającej tam spokoju i ukojenia. Otoczyła mnie
klimatem tego miejsca, zafascynowała niesamowitymi opisami przyrody i pozwoliła
poczuć, że po każdej katastrofie życiowej można się podnieść i nadal iść śmiało
przed siebie. Nasze życie nigdy już nie będzie takie samo, ale trzeba przyjąć
to, co ze sobą niesie i cieszyć się tym, co się ma, zamiast tęsknić za tym,
czego się nie ma.
Po lekturze książki „Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe”, napisałam, że ta
powieść sama mnie znalazła, pomimo że jej nie szukałam. Autorka wtedy wzięła
mnie za rękę i poprowadziła w swój piękny i magiczny świat i tak mnie, nim
oczarowała, że tym razem świadomie w niego wkroczyłam, bo chciałam ponownie
poczuć ten niesamowity i magiczny klimat, jaki potrafi stworzyć Pani Iza.
Zachłysnąć się pięknem przyrody i słowa, przeżyć magiczną przygodę czytelniczą.
Zanurzyć się w piękną, nastrojową i niesamowicie klimatyczną fabułę..
Izabela Skrzypiec – Dagnan – Długie beskidzkie noce – premiera 16 sierpnia
2022 – Wydawnictwo Zysk i S-ka
Z cyklu Halina przeczytała i gorąco poleca:
*RECENZJA*
Napraw mnie
„Mam inne tempo sklejania się w całość.
Wiem, że muszę zrobić to sama. Nikt mnie nie uleczy, jeśli sama siebie nie
uzdrowię”.
Ta książka jest niczym obraz namalowany pięknymi słowami, urzekająca melodia
kołysząca serce. Jak cudowna najpiękniejsza poezja wyrażona emocjami. To
kwintesencja związku i obraz jego rozpadu. Ogromnej miłości, a zarazem pustki
gdzieś pomiędzy. Melodia serc, w której fałszywa nuta nie pozwoli jej płynąć
bez zgrzytów.
Jaśmina przeżywała niesamowitą miłość, bo spotkała człowieka, dla którego
zrobiłaby wszystko. Niestety okazało się, że proza życia go przerosła i bez
słowa Konrad znika z jej życia i życia swoich synów. Jaśmina cierpi tak
bardzo, że nie jest w stanie normalnie funkcjonować. Wciąż i wciąż na nowo
analizuje swoje życie, szuka winy w sobie. Co takiego zrobiła, że Konrad ją
opuścił, że nie zasłużyła sobie nawet na jedno słowo wyjaśnienia. Jakąkolwiek
informację, czy żyje i co robi. Podjął decyzję, nie licząc się z jej konsekwencjami,
jakby to była tylko jego sprawa. Mieli wieść szczęśliwe życie w nowym domu, a
ona zamiast tego znajduje się na granicy załamania nerwowego. Przy życiu
trzymają ją jedynie dzieci, przyjaciółka i rodzice.
Mija rok od odejścia partnera, a ból Jaśminy po stracie ukochanego jest
wciąż taki sam, nie potrafi wyjść do ludzi i zwyczajnie żyć. Gdy kobieta
przejdzie już wszystkie etapy żałoby, postanawia wrócić z dziećmi do domu w
Beskidach, mimo że z tym miejscem wiąże się dużo bolesnych wspomnień. Czuje, że
tylko tu uda jej się wrócić do równowagi i ułożyć na nowo swoje życie. Postanawia to zrobić dla swoich synów i dla
siebie. Nie będzie to łatwe, bo trudno jest jej zapomnieć o przeszłości. Wciąż jest
targana skrajnymi nastrojami, gubi się w domysłach, lecz walczy, by stanąć na
nogi. Upada i kolejny raz się podnosi, bo nieustannie trawi ją wewnętrzny
niepokój, lecz ma poczucie, że przyjazd w to miejsce pozwoli jej ruszyć w końcu
do przodu. Jaśmina czuje się wybrakowana i niedowartościowana, bo wraz z
partnerem utraciła cząstkę siebie. „zabrał moje serce, uciekł z jakąś częścią
duszy” Ma huśtawki nastroju, popada w dołki i wciąż próbuje zaczynać od nowa.
Przyjazd w Beskidy wydaje jej się ratunkiem ostatniej szansy, bo kontakt z
naturą jest terapeutyczny. To w tej przestrzeni wszystkie problemy Jaśminy krok
po kroku zaczynają się rozpierzchać.
Kobieta czuje się tak, jakby znalazła się w innej rzeczywistości. Wciąż boli
wbity w serce cierń, ale ten ból staje się powoli do zniesienia. Na swej drodze
napotyka mądrych i dobrych ludzi, którzy pozwalają jej spojrzeć na życie z
innej perspektywy. „Teraz opada kurz po apokalipsie mojego dawnego życia i czas
ruszyć dalej”
Po okresie bólu, rozpaczy i niedowierzania do kobiety w końcu dociera, że w
ogóle nie znała Konrada, bo on nigdy nie wpuścił jej do swojego życia. Był
mrokiem, wieczną tajemnicą, kimś, kto uciekał przed prozą życia. Natomiast on
był dla niej wszystkim. Początkiem i końcem. Postawiła go na swoim prywatnym
ołtarzu i zapaliła wieczną lampkę. Był jej strefą sacrum, a stał się profanum. Zrozumiała,
że była w tym związku więźniem. Kiedy wszystko toczyło się po myśli Konrada,
był z nią, ale gdy wraz z dziećmi pojawiły się problemy i ich życie się
skomplikowało, zwyczajnie ją opuścił.
„Długie beskidzkie noce” to niełatwa historia, bardzo bolesna i intymna
opowiedziana przez kobietę, która zatraciła się najpierw w miłości, a potem w
żałobie po stracie ukochanego. Uderza swoim realizmem i emocjami, ale zarazem
czaruje słowami. Co mnie jeszcze w tej powieści ujęło? Autorka przedstawiła
różne odcienie macierzyństwa bez koloryzowania, pokazuje prawdziwy obraz trudów
bycia matką. To nie jest polukrowane i różowe życie, jakie przedstawiają media,
ale gorzkie i wyczerpujące realia macierzyństwa. Młode kobiety często nie zdają
sobie sprawy, z czym przyjdzie im się zmagać. "Mówi się, że wszystko zmienia się po ślubie.
[…] ale to nieprawda Wszystko w relacji z partnerem zmienia się, kiedy
pojawiają się dzieci. Zmienia się układ sił i układ miłości". Mężczyzna
może wyjść do pracy, spotkać się ze znajomymi, a kobieta, pomimo że go
potrzebuje, zostaje zdana na samą siebie z myślą "Gdzie ten cudowny facet, w którym tak
szaleńczo się zakochałam?"
Nikt nie uczy młodych kobiet, jak mają podołać ciężarowi macierzyństwa,
zwłaszcza w pierwszych miesiącach po urodzeniu się dziecka. Nikt ich nie
informuje, że matką zostaje się już na całe życie. O tym, że od momentu porodu,
już zawsze będzie się martwić o swoje dzieci. Kobiety przecież mają instynkt
macierzyństwa, a dla mężczyzn to jest nienaturalne. Muszą uczyć się bycia ojcem
i nie każdemu mężczyźnie się to udaje. Bycie rodzicem to praca na pełny etat.
Wzloty i upadki. Chwile radości, ale też wyczerpania i zwątpienia.
Ze wspomnień Jaśminy wyłania się obraz nie tylko jej związku, ale także
kobiety zaślepionej miłością, która ma złą wizję dobrego związku i prawdziwego
uczucia. Autorka nie ocenia i nie osądza Jaśminy, ale w przepiękny sposób
opowiada o jej błędach, frustracjach, a potem o niesamowitej rozpaczy po
odejściu Konrada. O długiej i trudnej drodze do wybaczenia sobie i byłemu
partnerowi. Izabela Skrzypiec – Dagnan wspaniale oddała emocje bohaterki i
cudownie opisała piękno beskidzkiej przyrody. Kolejny raz zaczarowała mnie
opowiadaną historią, o której nadal myślę, chociaż jej lekturę mam już dawno za
sobą. „Długie beskidzkie noce” to bardzo
emocjonalna, ale zarazem prawdziwa opowieść o tym, że nic nie jest nam dane na
zawsze, że w jednej chwili możemy to stracić, ale gdy damy sobie szansę coś
innego możemy zyskać. Trzeba umieć wybaczyć sobie i innym, by być
szczęśliwym.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka
Pierwszy raz słyszę o tej książce, z chęcią bym ją przeczytała. Myślę, że mogłaby mi przypaść do gustu :)
OdpowiedzUsuńTa autorka, jest dla mnie prawdziwym odkryciem. Przepięknie pisze.
UsuńWyczerpująca recenzja. Lubię tego typu książkowe klimaty.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wioletko. Na pewno by Ci się spodobała.
UsuńTak zachęcasz, że nie sposób nie poszukać tytułu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Aniu za te miłe słowa.
Usuń