Nawet odważni się kiedyś lękali

 

Witam serdecznie moi kochani.

Czy macie podobne wrażenie, że ostatnio sporo pojawia się powieści opartych na faktach? Podchodzę do nich z pewnym dystansem, bo wydaje mi się, że większość z nich powstaje w wyniku mody, czy zapotrzebowania czytelników na tego typu powieści, ale tak naprawdę bardzo często z prawdziwymi faktami mają niewiele wspólnego. Historia przedstawiona przez Hazel Gaynor zwróciła moją uwagę tylko dlatego, że powieści o latarniach morskich budzą we mnie jakiś nieokreślony sentyment i przyciągają jak magnes.  „Grace, córka latarnika” jest historią bez wątpienia opartą na faktach, a główna bohaterka Grace Darling, żyła naprawdę i zdarzenia opisane w książce rzeczywiście miały miejsce. Informacje o dzielnej kobiecie, która bez wahania wsiadła z ojcem do łodzi w czasie sztormu, by ratować rozbitków, można znaleźć w Wikipedii, a jej udział w ratowaniu ocalałych z rozbitego parowca Forfarshire w 1838 roku przyniósł jej narodową sławę.

Z cyklu Halina przeczytała i poleca:

Hazel Gaynor – Grace córka latarnika – premiera 13 września 2022 r.  – Wydawnictwo Prószyński i S-ka

*RECENZJA*

Nawet odważni się kiedyś lękali

„Nazywają mnie bohaterką, ale nie zasługuję na takie wyróżnienia. Jestem zwyczajną młodą kobietą, która spełniła swój obowiązek”

Początkowa wolna narracja sprawia wrażenie spokojnej historii, która kołysze serce niczym łagodna fala łupinkę orzecha i popycha ją łagodnie raz w stronę przeszłości, raz przyszłości. Każda z tych opowieści ma w sobie coś niezwykłego, kojącego serce i każdą z tych rzeczywistości, żal mi było opuszczać. Potem ta powieść stopniowo zmienia się we wzburzone morze z gwałtownymi falami odbijającymi się od brzegu, by w końcu przejść w rozszalały sztorm, który przetoczył się przez moje serce. Gdy nawałnica cichnie, mogłam usiąść blisko morza, podziwiać piękno natury i oddać się zadumie.   

Kiedy powieść opiera się na życiu prawdziwej osoby, często mam dylemat, jak ją ocenić, ponieważ próbuję porównać bohaterów z książki z prawdziwymi postaciami? Często jestem rozczarowana, jeśli historia za bardzo chyli się ku fikcji, a za mało w niej realizmu. Powieść Gaynor jest tylko inspirowana prawdziwymi zdarzeniami, ale bohaterka powieści istniała naprawdę. Postanowiłam, zatem, że najpierw przeczytam książkę, a dopiero potem zacznę szukać informacji o prawdziwej Grace Darling. Autorka starała się rzetelnie przedstawić niektóre fakty z życia Grace, bowiem prawdą jest, że była córką latarnika i opiekowała się latarnią morską Longstone w Northumberland w Anglii, z wielkim oddaniem pomagała ojcu  i była bardzo przywiązana do tego miejsca. Czuła respekt przed morzem i sztormem, darzyła je szacunkiem. Nie chciała wychodzić za mąż i w ten sposób utracić siebie. Jej miejscem była wyspa, nie widziała swojej przyszłości w mieście, nie pragnęła życia w tłoku i zgiełku. W 1838 roku, podczas straszliwej burzy, ratuje wraz z ojcem ocalałych z wraku statku. To właśnie ten czyn, przynosi jej niechcianą sławę i uwagę, bo wieść o odwadze młodej latarniczki obiega cały kraj. Jedną z ocalonych, jest siostra George'a Emmersona,  artysty, którego Grace spotkała i zamiast niechcianej sławy, wolałaby zyskać jego miłość. Sarah Dawson przeżyła, ale w katastrofie straciła dwójkę swoich dzieci i nie potrafi uporać się z żałobą, to Grace z ogromnym oddaniem pomaga jej w powrocie do normalnego życia. Wspomnienie o Grace Darling i fakt, że uratowała życie Sarah, na zawsze osiądzie w duszy  George'a i wie, że nigdy nie zdoła wymazać ze swego serca wspomnienia o niej, lecz on obiecał serce innej.

Sto lat później w Rhode Island pojawia się dziewiętnastoletnia, ciężarna Matilda wysłana z Irlandii w atmosferze skandalu, by zamieszkać z kuzynką matki Harriet, która również jest latarnikiem. Dziewczyna ma u niej pozostać do dnia porodu. Czas spędzony w towarzystwie nieco ekscentrycznej latarniczki Harriet sprawił, że Matilda miała możliwość, by poznać swoją przeszłość i przede wszystkim podjąć najważniejszą decyzję w życiu, zgodną z własnym sumieniem. „Nie potrafię tego wyjaśnić, wyczuwam, że przybyłam tutaj nie tylko, dlatego, że to wygodna kryjówka. Chodzi o coś więcej. To ważne. Konieczne. Może nieuniknione”. – Myśli Matilda Znajduje niedokończony portret kobiety i list schowany w obrazie. Jest zdeterminowana, by rozplatać węzły przeszłości, bo wie, że dzięki temu odnajdzie swoje miejsce. Gdy udaje jej się połączyć luźne wątki ze swojej przeszłości ze swoją teraźniejszością, jest szczęśliwa, bo czuje, że wreszcie wróciła na swoje miejsce.

To jedna z niewielu książek, w której naprzemienna narracja i połączenie dwóch odległych od siebie historii podobały mi się w równym stopniu, a połączenie ich w całość wydało mi się prawdziwe i naturalne. Myślę, że to z powodu wspaniałego sposobu, w jaki Gaynor łączy latarnie morskie, medalion, obraz i losy wszystkich kobiet. Warto zaznaczyć, że w te naprzemienne narracje Grace, Matyldy i Harriet były w pierwszej osobie, a inne w trzeciej, dzięki temu czułam silny związek między tymi trzema kobietami.

Dzięki wspaniałemu warsztatowi pisarskiemu Gazel Agenor, ma się wrażenie, że latarnie morskie w tej historii pełnią równorzędną rolę z bohaterami. Autorka stworzyła niesamowitą  atmosferę niezwykle żywą i porywającą, a na szczególne uznanie zasługują wspaniałe opisy przyrody, szczególnie burzy. Klimatu dopełnia odosobniona wyspa, wilgotna i wietrzna pogoda, plaże, jakby odciętych od świata, na których bohaterki znajdowały wyrzucone przez morze skarby, czułam się tak, jakbym uczestniczyła w tej fascynującej i niezapomnianej historii. Słyszałam echa kroków na krętych schodach, gdy Grace wspinała się po schodach latarni morskiej, wraz z nią wykonywałam codzienne obowiązki i spoglądałam z góry na morze. Ta historia niczym sztorm, gwałtownie zetknęła mnie ze swoimi bohaterami, a teraz pozostała już tylko cisza, w której jest parę chwil na zadumę i kilka uronionych łez.

Losy bohaterów toczą się tak nie inaczej i kończą podobnie, jak życie. „Grace, córka latarnika”, to urzekająca powieść, o sile kobiet, którym udało się iść naprzód pomimo tego, z czym musiały się mierzyć, bo nie decydowały o swoim życiu. Jest to wzruszająca opowieść o pokoleniach silnych i odważnych kobiet, których historia całkowicie mnie porwała, chociaż jest smutna w swojej wymowie, ale wskazuje zarazem, że przede wszystkim należy żyć w zgodzie z własnym sumieniem i wsłuchać się w siebie, słuchać swojego instynktu. To od nas zależy wybór, co zrobimy dalej, czy swoje życie przeżyjemy w pełni. Czasem trzeba dać sobie drugą szansę, nagrodzić, zadośćuczynić. Kiedyś zapłonie latarnia i wyśle swój jasny snop, by poprowadzić nas do domu.

 

 „Każdy sztorm mija[…] Nawet najbardziej gwałtowny i uparty”.

„Zawsze będzie ktoś gotowy nas uratować[…]nawet obcy, którego nazwiska nie znamy. To najlepszy aspekt człowieczeństwa”. ”Jest wiele sposobów, na które człowieka da się uratować. Czasami pośród szalejącego morza i dzikiego wiatru. Czasami wystarczy pędzel i łagodny uśmiech w smugach zimowego słońca”.

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka


Autor: Hazel Ganyor
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 384
Gatunek: powieść historyczna
Data premiery: 13 września 2022
Moja ocena: 08/10




Komentarze

  1. Zwróciłam już uwagę na ten tytuł w zapowiedziach. Czekałam na pierwsze recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I narobiłaś mi ochoty na tę książkę i sto sporej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się Wioletko, dawno nie płakałam na koniec lektury, tak się wzruszyłam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

WYWIAD Z MAŁGORZATĄ LIS

Zapach śmierci

Na granicy życia i śmierci - recenzja