POLOWANIE NA LATAWCE
𝘞𝘵𝘰𝘳𝘦𝘬 29-10-2024
*ℝ𝔼ℂ𝔼ℕℤ𝕁𝔸
*
________________
Dobry wieczór. Witam Was bardzo serdecznie.
Przemysław Kowalewski imponuje mi swoją wiedzą, pracowitością i determinacją
w dociekaniu prawdy. Autor tworzy interesujące historie osadzone w czasach, w
których dorastał, a na potrzeby powieści ubiera je w fikcję literacką. Cała
bibliografia, z której korzystał przy pisaniu 𝐿𝑎𝑡𝑎𝑤𝑐𝑎,
znajduje się na końcu książki. Autor budzi mój wielki szacunek za to, że
zabiera czytelników w pouczające i niesamowite podróże w czasie.
Tym razem ukazuje rzeczywistość Polski Ludowej, gdzie tradycyjnie ojciec –
głowa rodziny – zaglądał do kieliszka, co nie było wtedy czymś nadzwyczajnym;
tak po prostu wyglądała codzienność w wielu rodzinach. Nikomu, oprócz
najbliższych tych ludzi, to nie przeszkadzało – pijanym narodem łatwiej było
rządzić. Autor zaznacza w posłowiu, że w powieści przywołał obrazy zapamiętane
z tamtych czasów, historie opowiedziane przez znajomych z dawnych lat oraz
sytuacje, które na długo utkwiły mu w pamięci. Wiele z nich jest prawdziwych,
inne powstały w wyobraźni autora. Niestety, jak sam stwierdza, tych wymyślonych
jest o wiele mniej, gdyż tak właśnie wyglądało życie Polaków w Polsce Ludowej
pod rządami jedynie słusznej władzy.
ᴢ ᴄʏᴋʟᴜ ʜᴀʟɪɴᴀ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀᴌᴀ ɪ ʙᴀʀᴅᴢᴏ ᴘᴏʟᴇᴄᴀ:
𝗣𝗿𝘇𝗲𝗺𝘆𝘀ł𝗮𝘄
𝗞𝗼𝘄𝗮𝗹𝗲𝘄𝘀𝗸𝗶
– 𝗟𝗮𝘁𝗮𝘄𝗶𝗲𝗰 – 𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿𝗮
𝟬𝟵 𝗽𝗮ź𝗱𝘇𝗶𝗲𝗿𝗻𝗶𝗸𝗮
𝟮𝟬𝟮𝟰 𝗿.
ᴛʏᴛᴜᴌ
ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗣𝗼𝗹𝗼𝘄𝗮𝗻𝗶𝗲
𝗻𝗮 𝗹𝗮𝘁𝗮𝘄𝗰𝗲
_________________________________________________
[…]
𝑘𝑎ż𝑑𝑒 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒,
𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑚𝑖𝑎ł𝑜 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑐𝑒
𝑤 𝑛𝑎𝑠𝑧𝑦𝑚 ż𝑦𝑐𝑖𝑢,
𝑑𝑜𝑡𝑦𝑘𝑎 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒𝑗ś 𝑠𝑡𝑟𝑢𝑛𝑦,
𝑘𝑡ó𝑟𝑎 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒
𝑤𝑖𝑏𝑟𝑜𝑤𝑎ć 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧
𝑤𝑖𝑒𝑐𝑧𝑛𝑜ść, 𝑑𝑜𝑝ó𝑘𝑖
𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑠𝑝𝑜𝑘𝑜𝑖𝑚𝑦
𝑗𝑒𝑗 𝑛𝑎𝑡𝑢𝑟𝑦.
Latawiec
zwykle kojarzy się z zabawką dla dzieci – kolorową konstrukcją cięższą od
powietrza, ale autor opowiada o innym rodzaju latawców. Potocznie „latawcem”
określa się bowiem ludzi, którzy traktują życie lekko, nie przejmując się tym,
co przyniesie jutro. Nie interesują się własną przyszłością ani przyszłością
swoich rodzin. To osoby lubiące przebywać poza domem; pracą raczej sobie rąk
nie brudzą, ale za to uwielbiają spędzać czas w towarzystwie ludzi podobnych do
nich, na suto zakrapianych alkoholem libacjach.
Ugne
Galant, po tym jak podczas akcji stracił swoją ukochaną Basię, nie potrafi się
podnieść. Jeszcze więcej pije niż wcześniej, zadaje się z żulami i ma luki w
pamięci. Dlaczego nie wyrzucono go dotąd z milicji? Bo po pół litra wypitego
alkoholu, jego umysł i tak działa lepiej niż kilku innych milicjantów razem
wziętych.
Jesienią
1976 roku w Szczecinie, w dzielnicach Niebuszewo i Warszewo, dochodzi do serii
wypadków śmiertelnych. Giną w nich znani wszystkim pijacy, po których nikt nie
płacze. Nie wzbudziłoby to zainteresowania śledczych, gdyby na miejscu zdarzeń
nie odnaleziono tajemniczych przedmiotów. Do sprawy zostaje przydzielony
porucznik Ugne Galant. Szybko okazuje się, że milicjant będzie musiał zmierzyć
się nie tylko z kimś, kto poluje na lokalnych pijaczków, ale także z demonami
przeszłości, gdyż śledczy na miejscu zdarzeń znajdują ślady pozostawione przez
Galanta. Okazuje się, że znał ofiary domniemanych wypadków, gdyż wraz z nimi
niejednokrotnie upijał się do nieprzytomności.
Przyjaciele
Ugne nie wierzą, że za tymi zbrodniami stoi on sam. Pił z ofiarami, to fakt, i
niewiele z tego pamięta, ale dlaczego miałby ich mordować? Niestety dowody jego
winy są dość jednoznaczne, więc Ugne zostaje odsunięty od śledztwa. Kto tak
naprawdę morduje lokalnych pijaczków i dlaczego postanowił w te zbrodnie wrobić
Ugne?
Milicjanci
nie mają wątpliwości, że wyrafinowany sposób, w jaki morderca wysyła pijaków na
tamten świat, jest spowodowany jakąś zadrą z przeszłości. Nie bez powodu wziął
na cel przemocowych pijaków, którzy krzywdzili swoje rodziny. Ekipa śledczych
nie może dłużej udawać, że na miejscach zbrodni nie znaleziono przedmiotów ze
śladami Ugne, tym bardziej że informacje o tej sprawie przeciekły do prasy. Mają
wśród siebie kreta, który donosi pismakom i w ten sposób ewidentnie chce
pogrążyć Ugne. Pętla wokół szyi milicjanta się zaciska, a czas ucieka. Nie
pomaga już ochrona przyjaciół; jeśli nie znajdzie dowodów na swoją niewinność,
winnym zbrodni będzie on.
Ugne,
gdy trzeba, ma umysł jak brzytwa i rozgrywa wszystko jak najlepszy szachista,
chociaż wiele przeszedł i ma sporo słabości. Przez ostatnie dziesięć lat mało
było w jego życiu jasnych chwil. Jego jedna trzecia życia to podróż przez
alkoholową mgłę. Teraz jest jak chart, który poczuł krew i podąża za ranną
zwierzyną. Zapomniał o całym świecie, nic dla niego się nie liczy, nawet
alkohol. Ta sprawa jest dla niego szczególnie ważna. Nie ma znaczenia, że to on
jest podejrzanym; trafienie do więzienia byłoby dla niego drobnostką.
Perspektywa trafienia za kratki go nie przeraża; niejedno już przeżył i
przetrwał. Toczy walkę z własnymi demonami, to jego czyściec. Może uda mu się
odkryć prawdę, która go wyzwoli. Czy mu się to uda?
𝐿𝑎𝑡𝑎𝑤𝑖𝑒𝑐 to perfekcyjnie napisana powieść, od której
nie sposób się oderwać. To najlepszy kryminał, jaki przeczytałam w tym roku, i
piszę to z pełnym przekonaniem, że tak jest. Po raz kolejny Przemysław
Kowalewski zachwycił mnie doskonałą znajomością tematu i pomysłowością w
kreacji bohaterów. Pozwolił mi przenieść się w czasy, które dla niektórych są
już tylko zamierzchłą historią, ale dla osób takich jak ja, doskonale
pamiętających tamtą rzeczywistość, stanowią smakowitą ucztę literacką na
najwyższym poziomie.
Na
koniec autor dzieli się smutną refleksją, że od tamtych lat dzieli nas spora
odległość w czasie, ale niestety nie brakuje złych ludzi, którzy zajmują się
przestępczym procederem. Praca policji nie różni się aż tak bardzo od tej
milicyjnej. Może teraz organy ścigania mają do dyspozycji bardziej nowoczesne
środki w walce z przestępczością, jednak przestępcy również dysponują
nowocześniejszymi narzędziami, które ułatwiają im dokonywanie przestępstw.
Ówczesną
rzeczywistość obrazuje postać ubeka Dukli, który, kierując się własnymi
korzyściami i animozjami, stosuje metodę „dziel i rządź”. 𝑇𝑦𝑙𝑘𝑜
𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑛𝑖𝑘𝑖
𝑗𝑎𝑘 𝐷𝑢𝑘𝑙𝑎 𝑖
𝑗𝑒𝑚𝑢 𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑛𝑖,
𝑝𝑟ó𝑏𝑢𝑗ą𝑐 𝑝𝑜𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑖ć
𝑛𝑎 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑦𝑐ℎ
𝑖 𝑛𝑖𝑒𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑧𝑖𝑤𝑦𝑐ℎ
𝑃𝑜𝑙𝑎𝑘ó𝑤, 𝑘𝑎𝑡𝑜𝑙𝑖𝑘ó𝑤
𝑐𝑧𝑦 𝑜𝑗𝑐ó𝑤 𝑙𝑢𝑏
𝑚𝑎𝑡𝑘𝑖, 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑒𝑙𝑖
𝑧𝑛𝑖𝑠𝑧𝑐𝑧𝑦ć 𝑡𝑜,
𝑐𝑜 𝑤 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑎𝑐ℎ
𝑛𝑎𝑗𝑙𝑒𝑝𝑠𝑧𝑒,
𝑖 𝑤𝑧𝑛𝑖𝑒𝑐𝑖ć 𝑡𝑜,
𝑐𝑜 𝑛𝑎𝑗𝑔𝑜𝑟𝑠𝑧𝑒.
Przyglądając się historii, mam nieodparte wrażenie, że znów zatacza ona koło.
Ilu w naszym społeczeństwie jest takich „dukli”, którzy wciąż na nowo próbują
podzielić Polaków?
Dziś
już z Wami się żegnam, życząc dobrego i spokojnego wieczoru.
ʜᴀʟɪɴᴀ
__________________________________
Komentarze
Prześlij komentarz