GDY BRESLAU STAWAŁ SIĘ WROCŁAWIEM
𝘗𝘰𝘯𝘪𝘦𝘥𝘻𝘪𝘢ł𝘦𝘬 𝟤𝟩-𝟣𝟢-𝟤𝟢𝟤5
*ℝ𝔼ℂ𝔼ℕℤ𝕁𝔸 *
________________
Dzień
dobry, witam Was ponownie bardzo serdecznie.
Gdy
otworzyłam debiutancką, a jednak niezwykle dojrzałą powieść R. A. Olek 𝑀𝑎𝑡𝑖𝑙𝑑𝑒,
od pierwszych stron poczułam podziw i ciekawość, które nie opuszczały mnie aż
do końca. Prosta w formie, a jednocześnie mocna w przekazie, choć nie brutalna,
narracja idealnie pasuje do tematu, bo o tym, co działo się w Niemczech tuż
przed wojną i tuż po jej wybuchu, nie można pisać inaczej. Autor doskonale
uchwycił emocje i klimat tamtych czasów, sprawiając, że historia Matilde staje
się nie tylko opowieścią o przeszłości, ale też refleksją, która została w moim
sercu. Pomimo że bohaterowie tej powieści nie wzbudzali we mnie sympatii ani
współczucia, a ich wybory i brak refleksji pozostawały dla mnie niezrozumiałe,
książka miała w sobie coś tak niezwykłego, że nie mogłam jej odłożyć.
Zazwyczaj, gdy brak u mnie połączenia emocjonalnego z bohaterami, książka w
mojej ocenie wypada słabo, a tu jednak o dziwo taka kreacja bohaterów mi
odpowiadała i nie przeszkadzała w lekturze. Autor chciał pokazać, jak bardzo
młodzi Niemcy byli zaślepieni ideologią Hitlera, że wyłączyło im się
zdroworozsądkowe myślenie. Stali się bezwolnym narzędziem w ręku szaleńca,
który do cna zatruł ich umysły. Najbardziej ujęła mnie ta surowość przekazu i
specyficzna narracja, bo jak współczuć ludziom, którzy nie potrafili myśleć
rozsądnie i zaprzedali swoje dusze oraz umysły człowiekowi z wykrzywioną wizją
świata.
ᴢ ᴄʏᴋʟᴜ ʜᴀʟɪɴᴀ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀᴌᴀ ɪ ʙᴀʀᴅᴢᴏ ᴘᴏʟᴇᴄᴀ:
𝗥.𝗔.𝗢𝗹𝗲𝗸
– 𝗠𝗮𝘁𝗶𝗹𝗱𝗲 – 𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿𝗮
𝟮𝟲 𝗹𝘂𝘁𝗲𝗴𝗼 𝟮𝟬𝟮𝟱
𝗿. – 𝗪𝘆𝗱𝗮𝘄𝗻𝗶𝗰𝘁𝘄𝗼
𝗞𝘀𝗶ąż𝗻𝗶𝗰𝗮
ᴛʏᴛᴜᴌ
ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗚𝗱𝘆 𝗕𝗿𝗲𝘀𝗹𝗮𝘂
𝘀𝘁𝗮𝘄𝗮ł 𝘀𝗶ę 𝗪𝗿𝗼𝗰ł𝗮𝘄𝗶𝗲𝗺
___________________________________________________________________
Dwoje
obcych sobie ludzi spotyka się przypadkiem w 1970 roku przy grobie Matyldy
Górnej. Lesław Jasiński, porucznik milicji, i kobieta o tym samym imieniu i
nazwisku jak to, które widnieje na nagrobku. Jasiński szybko zdaje sobie
sprawę, że taka zbieżność nie może być przypadkowa. Dziewczyna jest łudząco
podobna do tamtej Matyldy, spoczywającej w grobie. Do jego ukochanej, która
zginęła w 1956 roku w niewyjaśnionych okolicznościach, a raczej została
zamordowana.
Choć
od tamtych wydarzeń minęło już wiele lat, Lesław wciąż nie potrafi zapomnieć o
tamtym październiku. W jego głowie rodzą się pytania. Kim jest dwudziestoletnia
Matylda Górna? Czy trafiła na ten grób przypadkiem? On w to wątpi.
Później
spotykają się w kawiarni i próbują podzielić się swoją historią. Oboje czują
jednak, że znają jej dwie różne wersje. Czy uda im się dotrzeć do prawdy?
Postanawiają spróbować. Może tym razem uda im się ją odkryć.
Krótko
przed wybuchem II wojny światowej Matylda Berg, córka zamożnego bankiera,
zakochała się w Hansie, synu cukiernika i ciężko pracującej krawcowej,
mieszkających w dzielnicy o złej sławie. Dziewczyna kompletnie straciła dla
niego głowę i koniecznie chciała za niego wyjść, czym nie był zachwycony jej
ojciec.
Hans,
działacz Hitlerjugend, czuł się dumnym Aryjczykiem, godnym ręki Matyldy,
niezależnie od swojego pochodzenia. Zamierzał o nią się starać, mimo że nie
miał majątku. Wierzył, że jako prawdziwy Niemiec różni się od Żydów i
próżniaczej arystokracji, i uważał, że ma pełne prawo związać się z Matyldą.
Ona
zaś żyła mrzonkami i fantazjami bez pokrycia. Miłość do Hansa, który w
uniformie Hitlerjugend prezentował się imponująco, całkowicie zaćmiła jej
rozsądek. Nie przeszkadzało jej, że ukochany bez powodu poniewierał Żydami.
Zgadzała się z jego postępowaniem, a nawet była nim zachwycona. Hermann Berg,
szanowany obywatel i dobrodziej Breslau, nie miał pojęcia, że jego córka
sympatyzuje z nazistami.
Ideologia
Hitlera skutecznie zatruwała umysły wszystkich, bez wyjątku. Nawet Berg, który
nie był antysemitą i gardził tą ideologią, w sytuacji podbramkowej przekonał
się, że jad propagandy zatruł także jego myśli. Gdy stary przyjaciel Mendel
przyszedł go ostrzec, że jego córka Matylda włóczy się z Hansem i popiera jego
wybryki, Berg nie chciał w to uwierzyć. Przykładem miał być incydent z wybiciem
szyby w sklepie Mendla. W przypływie gniewu Berg zarzucił mu kłamstwo i nazwał
go Żydem.
Czara
goryczy się przelała. Po wieloletniej przyjaźni zostały tylko zgliszcza, a
Mendelowi nie pozostało nic innego, jak uciec z rodziną z Breslau. Niestety
został zmuszony do powrotu, o czym Berg nie wiedział. Był przekonany, że jego
przyjaciel z bliskimi ukrył się bezpiecznie za granicą. Niedługo potem miejsce
w domu Mendla zajmuje gestapowiec o szczurzej twarzy, Lischka. Hermann Berg nie
ma o tym pojęcia, ani o tym, że ten człowiek trzyma w rękach dokumenty
potwierdzające jego spółkę z Mendlem.
Myślenie
młodych Hansa i Matyldy wzbudzało we mnie oburzenie. Nie, nawet nie to, było
tak naiwne, że aż śmieszne. Ideologia Hitlera kompletnie wyprała im mózgi. Wydawało
im się, że udział w Hitlerjugend czy Bund Deutscher Mädel jakoś ich nobilituje.
Nie mogłam znieść ich głupoty, a szczególnie Matyldy, która wzbudzała we mnie
skrajne uczucia. Moim zdaniem była rozpuszczoną pannicą, której nigdy nic nie
brakowało, pustą w środku jak porcelanowa lalka.
Hans
natomiast dzięki Hitlerjugend czuł się kimś lepszym i ważniejszym, butnym i
aroganckim młodym człowiekiem, któremu ideologia pozwalała myśleć, że jest
znaczący, mimo swojego pochodzenia. Pierwsza bitwa pod Jaworowem uświadomiła
mu, jak łatwo ze zdobywcy świata można stać się robakiem, upokorzonym przez
polskich żołnierzy, którym szkoda było kul na smarkaczy. Hans przeżył, lecz
śmierdział hańbą. Jego bliski przyjaciel również przeżył, ale obaj nie mogli
przeboleć sromotnej porażki. Czuli się upokorzeni i wściekli, bo nie tak to
wszystko miało wyglądać.
Nie
tylko otrzymali rozkaz wycofania się, ale odebrano im też honor noszenia
znaków. Hans poczuł się niegodny ręki Matyldy. Nie tak wyobrażał sobie noszenie
niemieckiego munduru. Nie został bohaterem, a mało tego, okazał się tchórzem,
ale i tak zamierzał służyć Rzeszy, dla Führera. Fascynacja ideologią Hitlera
zrodziła w jego głowie kolejne mrzonki o wielkości Niemiec i podboju wschodu.
Mimo
wszystko postanowił oświadczyć się Matyldzie, ale jej ojciec, ku przerażeniu
dziewczyny, wyrzucił go za drzwi. Chciał w ten sposób przekonać córkę, dlaczego
nie może jej wydać za nazistę. Szaleńczo zakochana Matylda zwraca się o pomoc
do Lischki, który tylko na to czekał. Dziewczyna nie wiedziała, że zawarła pakt
z diabłem. Gdy aresztowano jej rodziców, dotarło do niej, co zrobiła. Nie
takiej pomocy oczekiwała. Po rodzicach pozostał jej jedynie krzyżyk, który
miała strzec jak oka, bo był kluczem do największego skarbu. Wtedy jeszcze nie
rozumiała, co ojciec miał na myśli.
Hans
nadal chce poślubić Matyldę, bo prawdziwy Niemiec musi mieć żonę i stado
dzieci, choć tak naprawdę wcale tego nie pragnie. Autor wielokrotnie subtelnie
dawał do zrozumienia, że Hans nie jest zakochany ani w Matyldzie, ani w żadnej
kobiecie.
Wkrótce
Hansa porwie wir wojny, a Matylda, pozbawiona bliskich, stanie twarzą w twarz z
dorosłością i koszmarem oblężonego Breslau. Miasto miało nie poddać się
wrogowi, nawet jeśli miało to kosztować życie obrońców i pozostawić po sobie
ruiny.
Nadciąga
front wschodni. Breslau kona, miasto rozpada się w ruinę, nie zostaje po nim
kamień na kamieniu. Ze wschodu nadciągają pociągi z nowymi mieszkańcami,
przynosząc ze sobą obce życie i nowe porządki. Kim stanie się Matylda, by
przetrwać w tym chaosie i strachu? Kiedyś Breslau przemieni się we Wrocław, a
Matylda Berg przemieni się w Matyldę Górną. Na tym etapie historia Niemry urywa
się, pozostawiając we mnie echo jej losów i cichą grozę czasu, który wszystko
zniszczył.
Postacie
są wykreowane sucho, bez emocji. Sądzę, że właśnie o takie ich przedstawienie
chodziło autorowi, by nie można było ich polubić ani im współczuć. Muszę
przyznać, że wyszło mu to doskonale, bo wcale nie było mi ich żal. Wszystko, co
ich spotyka, jest tylko i wyłącznie wynikiem ich własnych wyborów, za które
później muszą zasłużenie ponosić konsekwencje.
Matilde
wydała mi się postacią niejednoznaczną, pełną sprzeczności. Opętana ideologią
Hitlera, butna, zarozumiała i zakochana bezrefleksyjnie w człowieku, który
nigdy nie powinien stanąć na jej drodze. Rozkapryszona pannica, która w swoim
zaślepieniu prosi o pomoc gestapowca załatwiającego jej rodzicom bilet w jedną
stronę. A potem zmuszona przez okoliczności staje się siostrą miłosierdzia, z
poświęceniem i oddaniem ratującą życie rannym. Z jednej strony wyniosła
burżujka, z drugiej przyjaciółka Polki, którą wcześniej pogardzała.
Czy
w tym kontekście ją polubiłam? Raczej nie. Obojętny był mi jej los, bo
uważałam, że na taki sobie zasłużyła. Nie przeszkadzało mi to jednak w
śledzeniu jej historii z zapartym tchem, co świadczy o kunszcie pisarskim
autora. Obserwowałam, jak z rozpieszczonej panienki staje się dorosłą kobietą,
która po wyrwaniu z rąk sowieckich gwałcicieli wiąże się z człowiekiem, jaki ją
ocalił. Czy to miłość, czy wyrachowanie? Pokaże to ciąg dalszy historii Niemry,
bo po Matilde wszystkiego można się spodziewać.
Zwykle,
gdy spotykam się z takim sposobem narracji i przedstawianiem postaci, jak ma to
miejsce w 𝑀𝑎𝑡𝑖𝑙𝑑𝑒, nie
potrafię wciągnąć się w fabułę książki. Zawsze wydawało mi się, że aby książka
mi się spodobała, muszę poczuć więź z bohaterami, szczególnie z tymi
pierwszoplanowymi. Muszę ich polubić, współczuć im. A tu zupełne zaskoczenie,
książka mi się podobała, chociaż główni bohaterowie niekoniecznie.
Czy
polubiłam Matilde? Oczywiście, że nie. Współczułam? W żadnym wypadku. Uważałam,
że sama zgotowała sobie taki los, a potem musiała ponosić konsekwencje swoich
wyborów. Może właśnie dlatego ta powieść jest tak dobra, bo postać Matilde to
postać z krwi i kości, a jej decyzje są do bólu prawdziwe, ludzkie i
nieprzewidywalne. Jej przywary, a nawet zalety, nie są wydumane. Najpierw
naiwna panienka, która na własne życzenie wpadła w wojenną machinę, a potem
dorosła kobieta, zmuszona przetrwać koszmar oblężenia i doszukiwać się sensu w
świecie, w którym straciła już wszystko. Został jej jedynie tajemniczy krzyżyk,
którego ojciec kazał jej strzec.
Na
koniec taka moja refleksja. Ilu było takich młodych ludzi, którzy dali się
omamić szaleńcowi i jego ideologią. Ludzie, jak bezwolne owce, tłumnie szli za
czymś, co nie mogło się ziścić. Najłatwiej było zatruć umysły młodych, choć
starsi również dali się uwieść tej chorej ideologii. Niektórzy podążali za
Hitlerem z wyrachowania, w poszukiwaniu zaszczytów i możliwości wzbogacenia
się. Niestety, jak pokazała historia, konsekwencje szaleństwa jednego człowieka
poniosły nie tylko miliony ludzi na całym świecie, ale także jego własny naród,
który udało mu się ogłupić mrzonkami o wielkości Niemiec.
Autor
bardzo wiarygodnie oddał nastroje panujące w Niemczech przed wybuchem wojny, w
jej trakcie i tuż po zakończeniu. W jego opowieści czuć strach, niepewność i
zagubienie ludzi, którzy znaleźli się w samym środku historii, jakiej nie
rozumieli. To powieść momentami trudna, chwilami bolesna, ale przede wszystkim
prawdziwa. Nie epatuje okrucieństwem, a mimo to łatwo dostrzec cierpienie i
emocje bohaterów.
𝑀𝑎𝑡𝑖𝑙𝑑𝑒
to książka, która zostaje w głowie, bo pokazuje wojnę z innej perspektywy. Nie
ma tu prostych podziałów na dobro i zło, są za to ludzie uwikłani w system, w
którym trudno było zachować siebie. To historia o dojrzewaniu w cieniu
propagandy, o błędach i o cenie, jaką przyszło za nie zapłacić.
Dziś
już z Wami się żegnam, życząc dobrego popołudnia i spokojnego wieczoru.
ʜᴀʟɪɴᴀ
__________________________________
Współpraca barterowa / Wydawnictwo Książnica
R.A.Olek
__________________________________
Autor: R.A.Olek
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 320
Gatunek: obyczajowa / z historią w tle
Data premiery: 26 lutego 2025
Moja ocena: 09
/10

Komentarze
Prześlij komentarz