Ania Przybylska – zwykła, a zarazem niezwykła dziewczyna, która od dziecka marzyła, aby zostać aktorką.
Cześć witam Was ponownie moi kochani
Rozpoczął się nowy tydzień, a połowa maja już za nami. Czas tak szybko zleciał,
że zanim się obejrzymy będziemy witać czerwiec. Staram się umieszczać tu
pozytywne wpisy, ale jak każdy człowiek mam czasem też momenty melancholii i
refleksji. W ostatnim czasie tylu znanych artystów opuściło ten padół łez i
wtedy przypomniałam sobie o Ani Przybylskiej. Postaci niezwykłej, uwielbianej aktorki.
Osoby, która budziła bardzo dużo sympatii, mającej spore grono fanów zarówno
dzięki swojemu usposobieniu jak i niebanalnej urodzie, a także niesamowitemu
talentowi, któremu nie przeszkadzał brak szkoły aktorskiej. Miała coś, co
wszyscy uwielbiamy i, mimo że od jej śmierci minęło już kilka lat, nadal nie
możemy o niej zapomnieć. Dla mnie jest ona szczególnie bliska, ze względu na
dzień swoich urodzin. Mam nadzieję, że za bardzo Was nie zasmucę od poniedziałku,
ale sami wiecie, że nie zawsze da się chodzić z wyszczerzonymi zębami i na siłę
lansować dobry humor, bo nie zawsze się go ma, ale nie chcę też prezentować tu swojej
grobowej miny i oczekiwać współczucia. Nie jest mi ono potrzebne,
potrzebuję natomiast Was, żeby poczuć, że to, co robię, jest ważne nie tylko
dla mnie.
Serdecznie zapraszam Was do przeczytania mojej recenzji książki wydanej
27 września 2017 roku, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Agora. Książka uznana
na Lubimy czytać.pl książką roku 2017 w kategorii Autobiografia, biografia,
wspomnienia.
*RECENZJA*
Ania Przybylska –
zwykła, a zarazem niezwykła dziewczyna, która od dziecka marzyła, aby zostać
aktorką.
Tak bardzo kochała życie, swoją rodzinę, której dobro przedkładała nad własne.
Była w stanie nawet poświęcić karierę aktorską, na której jej tak zależało, to
najbardziej chyba obrazuje, jakim była człowiekiem. Była wyjątkową kobietą
uwielbianą przez swoich fanów. Nie dziwi, zatem fakt, że gdy tylko 27 września
2017 r., zaledwie trzy lata po jej przedwczesnej śmierci pojawiła się na rynku
wydawniczym pierwsza biografia w opracowaniu Macieja Drzewickiego i Grzegorza
Kubickiego, w ciągu tygodnia zajęła pierwsze miejsce na liście sprzedaży w
salonie Empik, wyprzedzając piątą część sagi "Millenium ". Złośliwi
zarzucają, że przyczyniła się do tego wszechobecna promocja, aby zarobić jak
największą kasę, ale moim zdaniem wielbicielom Ani nie trzeba było niczego na
siłę wciskać. Osobiście nie bardzo lubię czytać biografie, jednak z wielką
przyjemnością oddałam się lekturze na dwa wieczory. Może z przyjemnością to
niezbyt fortunne słowo, gdyż lektura tej książki była dla mnie naprawdę trudna.
Wiedziałam, bowiem co spotka mnie na końcu. Pomimo tej wiedzy, że niczego już
się nie zmieni, zakończenie uderzyło we mnie niczym fala tsunami. Bardzo
przeżyłam śmierć Ani przedtem, teraz jeszcze raz po przeczytaniu biografii. Nie
mogłam przestać płakać, tym bardziej że Krystyna powiedziała do umierającej
córki podobne słowa do tych, które ja wypowiedziałam do naszego syna przed jego
śmiercią. "Dziecko nic się nie martw, wszystko będzie dobrze". Pewnie
jest im tam dobrze, a żyjącym pozostały wspomnienia. Piękne wspomnienia, które
należy pielęgnować, bo dopóki pamiętamy, oni żyją i są wśród nas.
Maciej Drzewicki, Grzegorz Kubicki stworzyli sympatyczną opowieść złożoną ze
zbioru anegdot i historyjek o aktorce ułożonych chronologicznie, uzupełnionych
fotografiami. Dzięki temu mogłam dowiedzieć się, że Ania Przybylska była
zwyczajną, sympatyczną dziewczyną, która mimo osiągniętych sukcesów, nie
zadzierała nosa i starała się za wszelką cenę chronić swoją rodzinę przed
mediami i żyć swoim życiem.
Czy udało mi się, bliżej poznać Anię i zrozumieć fenomen jej kariery? Myślę, że
jednak nie do końca. Ledwo nadążałam za jej życiem, trudno mi było uporządkować
pewne wydarzenia, bo jest to zbiór historii opowiedzianych przez przyjaciół i
rodzinę, trochę powierzchowna. Można by zarzucić autorom gloryfikowanie Ani i
brak głębi oraz to, że całość przypomina raczej wspominki o ukochanej osobie
niż jej biografię, ale czy wolno mi się czepiać, skoro sama straciłam dziecko i
chcę pamiętać tylko to, co najlepsze. Tak naprawdę nie wiem jak ocenić tę książkę,
czy jej wartość merytoryczną, gdzie brakuje głębszego spojrzenia i szerszego
kontekstu, czy sentymentalną z powodu osobowości Ani, której nie dało się nie
lubić. Może kiedyś powstanie film, który pozwoli zobaczyć życie i karierę Ani
Przybylskiej z zupełnie innej, nowej perspektywy.
Ania: "Człowiek zdrowy nie myśli o chorobach, nie chce zastanawiać się nad
nieszczęściem, uważając, że nigdy go nie dotknie. Ale niestety, też są dla
ludzi. Obcowanie z cierpiącymi, zwłaszcza dziećmi, uczy pokory wobec życia.
"
Krystyna, mama Ani: "Czy matka może przygotować się na śmierć córki? Nie,
ja wciąż nie jestem na to gotowa, Żaden rodzic nie powinien chować swojego
dziecka ".
Święte słowa nic więcej nie można dodać.
Dziś już z Wami się żegnam, życząc udanego poniedziałku i
dobrego humoru. Do usłyszenia wkrótce.
Tytuł: Ania
Autor: Maciej Drzewicki, Grzegorz Kubicki
Wydawnictwo: Agora
Ilość stron: 384
Gatunek: biografia,pamiętnik
Data premiery: 27 września 2017
Moja ocena 7/10
Mam tę książkę, ale na jej przeczytanie muszę mieć odpowiedni nastrój. Trochę się jej boję...
OdpowiedzUsuńU mnie te emocje były podwójne.
UsuńPamiętam, jak siedziałam ze znajomymi, w tle leciało radio i w wiadomościach powiedzieli, że Anna Przybylska nie żyje. Bardzo mnie to zszokowało i szokuje do dzisiaj, że już jej z nami nie ma.
OdpowiedzUsuńW takich chwilach człowiek zdaje sobie sprawę, jak życie jest ulotne.
Usuń