Żółta sukienka
Cześć, witam Was ponownie moi kochani.
Z czym kojarzy się Wam kolor różowy?
Mnie akurat z miłością, z namiętnością, podobnie jak
czerwony, od którego ten kolor pochodzi. Powstaje, bowiem z połączenia koloru
czerwonego z bielą a swoją nazwę wywodzi
od moich ukochanych kwiatów, róż.
Róż natomiast jest mniej intensywny od czerwieni i kojarzy mi
się bardziej z miłością czułą i romantyczną oraz z kobiecością.
Dlaczego o tym wspominam, ano, dlatego, że przeczytałam
ostatnio książkę, której w szacie graficznej, dominującym kolorem jest róż właśnie. I niech ten kolor Was nie
zwiedzie, ta powieść nie jest komedią romantyczną, ba nawet nie jest komedią
kryminalną, to rasowy kryminał wydany nakładem Prószyński i S-ka, który swoją
premierę miał 06 maja, będący początkiem nowej serii kryminalnej autorstwa
Carol Wyer zatytułowanej - Natalii Ward.
Dlaczego projektant okładki uznał, że taki kolor właśnie ma
sygnować kryminał? Trudne pytanie, na które nie znam odpowiedzi. Na tle tego
różu znajdują się dwie częściowo wypalone świeczki, na pierwszym planie biała.
Być może, ma ona symbolizować niewinność ofiar, przerwane gwałtownie życie. Być
może, bo nie wiem, co artysta miał na myśli.
Jak wspomniałam wcześniej „Urodziny”, to rasowy kryminał.
Czy może być większa tragedia dla rodzica, gdy zawozi swoje
pięcioletnie dziecko na przyjęcie urodzinowe do koleżanki, a gdy po nie wraca,
okazuje się, że zaginęło i nikt nie wie, co się z nim stało?
W ostatnim okresie
przeczytałam kilka książek o zaginięciach, także o zaginięciach dzieci. Moim
zdaniem w tym roku to jest bardzo popularny temat. Jednak ta książka wydała mi
się zupełnie inna. Inny punkt widzenia niż „moje dziecko zginęło”. To bardzo
dobry kryminał, jeden z lepszych, które ostatnio przeczytałam.
Zapraszam do przeczytania mojej recenzji
*RECENZJA*
Żółta sukienka
„Była to zwykła fotografia przedstawiająca szczęśliwe dziecko – dziecko, które już nigdy nie poczuje na twarzy podmuchu wiatru”.
Powieść ma tzw.
wielkie wejście, które intryguje i wciąga w akcję, wywołując emocje, aby za
chwilę je przytłumić. Autorka wdaje się w opisy wieku postaci i ich
charakterystykę, przedstawia każdego, co kto robi. Opisuje wygląd pomieszczeń,
odwracając skutecznie uwagę od meritum historii. Na szczęście, to tylko mały
moment, żeby przybliżyć miejsce akcji i bohaterów. Początek serii zapewne taki
musi być. Autorka wkrótce rekompensuje tę chwilową stagnację na rzecz dobrze
przemyślanej i skomplikowanej intrygi.
Główna bohaterka
Natalie Ward musi dzielić swój czas pomiędzy odpowiedzialną pracą a domem,
gdzie czeka na nią para nastolatków i niezadowolony mąż. Największym jej
problemem jest czas. Od chwili, gdy na budowie zostaje odnalezione ciało
dziecka, zaginionego dwa lata wcześniej na imprezie urodzinowej, giną kolejne
dziewczynki, uczestniczki feralnego przyjęcia.
Miasto jest pełne podejrzanych i nie jest łatwo wytypować sprawcę.
Czytelnik podobnie jak Natalie, zmienia kilkakrotnie zdanie, a ostateczny
winowajca jest totalnym zaskoczeniem.
Jaki naprawdę ze
sobą mają związek zamordowane dziewczynki? Przyjęcie urodzinowe, szkołę, do
której wszystkie uczęszczały czy żółte sukienki, w które były ubrane po
śmierci? Czy Natalie uda się wykryć sprawcę, zanim zginie kolejne dziecko?
Spore grono podejrzanych z wątpliwym alibi i mnóstwem motywów.
Świetna powieść
kryminalna z mocną fabułą i wiarygodnymi postaciami. Cały czas utrzymywała mnie
w stanie nieustannego napięcia i zwodziła zwrotami akcji. Dobrze opisana procedura policyjna ze świeżym
stylem śledztwa. Intensywne napięcie, niepokój, emocje oraz oddanie sprawie
Natalie bardzo szybko udzielają się czytelnikowi. Wręcz karmiłam się tymi
emocjami, nawet myślałam, że za mało poświęca się rodzinie, chociaż doskonale
ją rozumiałam. Policjantka obciążona traumą po wcześniejszym nieudanym
śledztwie, która chwilami zakłóca jej postępy w sprawie. Bardzo pomocny w całym
dochodzeniu jest Michael. Kolega, przyjaciel oraz błąd pewnej pijackiej nocy,
który Natalie bardzo skrzętnie ukrywa przed mężem.
Czytałam z bijącym
sercem i wypiekami na twarzy. Każdy trop, kierunek śledztwa, to po chwili ślepy
zaułek, w jaki wpada Natalie i jej zespół. Determinacja i oddanie ekipy
śledczych, która chce dorwać drapieżcę, jest godna podziwu. Były momenty, gdy
zaczynałam wątpić, czy im się to uda, ale oni nie wątpili i to było
niesamowicie autentyczne. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak bardzo praca policji
jest frustrująca.
„Urodziny” to
dobrze napisana, szybka i ekscytująca lektura. Autorka idealnie zachowała
równowagę pomiędzy napiętymi sytuacjami a wolniejszymi momentami, w których
dowiadywałam się więcej o bohaterach, zwłaszcza o komisarz, kobiety o niezwykle
ciekawej osobowości, zmagającej się z trudną pracą i problemami osobistymi. Nie
jest idealna, ale jest mądra, twarda i zdeterminowana. Natalie to bardzo
sympatyczna i wiarygodna postać, która próbuje pogodzić życie prywatne ze
stresującą pracą. Bardzo chce być dobrą żoną i matką, ale nie może zostawić tej
sprawy, gdy życiu niewinnych dzieci grozi niebezpieczeństwo, więc jej rodzina
musi zejść na dalszy plan, czy tego chce, czy nie. Czy znajdzie sposób na powstrzymanie zabójcy,
by ocalić kolejne dziecko?
Świetna historia, która rozwija się w
błyskawicznym tempie. Wciągająca i trzymająca w napięciu, sprawiająca, że nie
da się jej odłożyć mimo późnych godzin nocnych. W postaciach stworzonych przez
autorkę jest coś takiego, że z łatwością przełamuje barierę między książką a
czytelnikiem. Karol Wyer wykonała świetną robotę i tak wciągnęła mnie w swoje
śledztwo, że czułam się jego częścią, co się rzadko zdarza. Jest też kilka
rozdziałów, kiedy autorka zagłębia się w przeszłość sprawcy i pokazała,
dlaczego stał się zabójcą. Doskonale uchwyciła umysł potwora, który zaczął,
jako dziecko i ewaluował w psychopatę.
„Urodziny” są pierwszą częścią cyklu i mam nadzieję, że wydawnictwo pójdzie za ciosem i wkrótce będziemy mogli przeczytać kolejną część poświęconą komisarz Ward, „Ostatnią kołysankę”. Nie tylko z ciekawości, jakie śledztwo tym razem przypadnie jej w udziale, ale także jak potoczy się jej życie prywatne.
„Będzie ładna na zawsze” – zimny dreszcz przebiega po plecach, ale doskonale podsumowuje tę historię.
Komentarze
Prześlij komentarz