W krainie Krakena po raz ostatni
Cześć, witam Was ponownie moi kochani.
„Władcy czasu”, to książka, którą przeczytałam dawno, dawno
temu, ale różne okoliczności spowodowały, że jej recenzja nie pojawiła się na
moim blogu wtedy, gdy była tuż po premierze.
Po lekturze zostały jedynie notatki i wspomnienia, do których dziś
powróciłam. Jest tak gorąco, że mój
komputer się zbuntował i zwyczajnie odmówił współpracy, więc musiałam pozwolić
mu odpocząć. Miałam za to czas na rozważania, co napisać w recenzji i po
dogłębnym zastanowieniu doszłam do wniosku, że prawdę. Muszę napisać o tym, co wtedy czułam i
myślałam, czytając tę książkę. Mam ogromny sentyment do „Ciszy białego miasta”,
bo od tej powieści zaczęła się tak naprawdę moja przygoda z blogowaniem. To
wtedy poczułam, że bardzo chcę dzielić się z Wami moimi wrażeniami i
spostrzeżeniami. Trylogia, a zwłaszcza jej pierwsza część sprawiła, że
zakochałam się w Hiszpanii i marzę, żeby kiedyś tam pojechać. Póki, co można
przenieść się do Vitorii wraz z bohaterami w „Trylogii Białego Miasta”.
Eva
García Sáenz de Urturi – Władcy czasu – Cykl: Trylogia
Białego Miasta (tom 3) premiera – 26 lutego 2020 – Wydawnictwo
Muza
*RECENZJA*
W krainie Krakena po raz ostatni
Eva
García Sáenz de Urturi kolejny raz zabrała mnie na wyprawę do
Hiszpanii, do pięknego miasta Vitorii w krainie Basków. „Władcy czasu”, to
zakończenie „Trylogii Białego Miasta” i pożegnanie się z jej bohaterami.
Warsztat autorki jak zawsze jest niepowtarzalny, jedyny w
swoim rodzaju, ale ta część trylogii, bardzo różni się od poprzedniczek, przede
wszystkim narracją, która jest poprowadzona zupełnie inaczej niż w dwóch
pozostałych tomach. Autorka świetnie połączyła intrygujący kryminał z
przewodnikiem po historii Viktorii. Czuć w każdym słowie, w każdym wersie jej
ogromną miłość do tego miasta, ale chwilami nadużywa mitologii i legend
baskijskich.
Byłam bardzo podekscytowana możliwością kontynuowania losów
Unai i jego kolejnym śledztwem, ale niestety trochę się zawiodłam. Historia rozgrywa się w dwóch płaszczyznach
czasowych, współcześnie i w początkach XII w. Rozdziały, które dzieją się
średniowieczu trudno połączyć z tym, co dzieje się współcześnie, tak bardzo, że
w pewnym momencie straciłam zainteresowanie tym, kto stoi za tymi wszystkimi
zbrodniami. Zwłaszcza że autorka stworzyła powieść w powieści o tym samym
tytule. W ten sposób fabuła „Władców czasu” przeplata teraźniejszość, z
rzeczywistością z książki, która rzekomo miała związek ze zbrodniami. Dwie
naprzemienne historie. Każda z nich ciekawa i intrygująca, ale oddzielnie.
Połączone w całość straciły na atrakcyjności. Część, która rozgrywa się w
teraźniejszości, wydaje się wymuszona, mało wiarygodna i zbyt zawiła. Powieść
nie porwała mnie tak bardzo, jak dwie poprzednie części trylogii, zwłaszcza
pierwsza. Nawet rozwiązanie zbrodni nie wydało mi się zaskakujące. Odniosłam
wrażenie, że Eva Garcia za wszelką cenę chciała połączyć współczesne wątki ze
średniowiecznymi. Nie umniejszam wkładu pracy autorki, jej wiedzy i researchu,
ale nie takiego pożegnania z Krakenem się spodziewałam.
Postaci serii bardzo ewaluowały, wydarzyło się mnóstwo rzeczy, które zmieniły ich życie. Kraken i reszta bohaterów, którzy olśnili w „Ciszy…” i „Rytuałach…”, przestają być naturalni, dają upust swoim lękom i fobiom.
„Cisza białego miasta” mnie oczarowała, była fenomenalna, „Rytuały wody” sprawiły wiele przyjemności i były równie dobre, natomiast końcówka serii nie utrzymała niestety poziomu poprzedniczek. Chociaż nie czyta się „Władców czasu” źle, to nie dorównuje dwom pozostałym, zwłaszcza „Ciszy…” Historia owszem intrygująca, ale jak na finał, zbyt mało spektakularna.
Jest to moja ukochana seria, dlatego tak długo zwlekałam z opublikowaniem recenzji. Serce mnie boli, że na koniec nie wszystko mogę pochwalić. Zwieńczenie serii o Białym Mieście to wciąż bardzo starannie napisana powieść, oparta na obfitym materiale historycznym, przemyślana i dopracowana. Wiedza i research autorki zasługują na uznanie i bardzo ciekawie wypadło zestawienie sytuacji sprzed wieków ze współczesnością, ale mnie niestety tym razem nie oczarowała, choć całą trylogię oceniam bardzo wysoko.
Na koniec małe podsumowanie całej serii, która mnie zafascynowała, rozbudziła miłość do Hiszpanii i pięknego miasta Vitorii. „Cisza Białego Miasta” mnie porwała, zakochałam się w klimacie tej książki i w Hiszpanii. Autorka stworzyła wiarygodny thriller z wieloma morderstwami, co nie było łatwe, a wyszło doskonale, druga przypominała bardzo pierwszą i może była mniej fascynująca, ale Eva Garcia tak sprawnie poprowadziła historię, iż nie można jej było zbyt wiele zarzucić, natomiast ostatnia część jest napisana tak, że odnosi się wrażenie, że autorka koniecznie chciała połączyć wszystko w jedną całość. Oczekiwałam od niej chyba najwięcej, a wypadła najsłabiej. Trochę to przykre, gdy oczekuje się finału, który zapisze się w pamięci na długo, a wypada on średnio, mimo to nadal to moja ukochana trylogia, którą polecam. Cała seria jest rewelacyjna, wszystkie części się łączą i są kontynuacją, występują ci sami bohaterowie, ale każda z nich jest inna, na swój sposób ciekawa i intrygująca.
„Stare rody mają wiele
tajemnic, o których wolą milczeć”.
Komentarze
Prześlij komentarz