Rude sroki

 

Cześć, witam Was ponownie moi kochani.

 

Zastanawialiście się kiedyś, czy faktycznie wszystko dziedziczymy po naszych przodkach? I nie mam tu na myśli wartości materialnych. Czy jesteśmy odpowiedzialni za winy naszych przodków? Czy istnieje coś takiego jak grzechy pokoleniowe? W pewnym sensie tak. My w grzechy naszych przodków wchodzimy bardzo często nieświadomie. Naśladując naszych rodziców, przejmujemy ich sposób bycia, myślenia, mówienia, wyrażania się, traktowania siebie wzajemnie i drugiego człowieka. W dzisiejszych czasach, człowiek spogląda na siebie bardziej indywidualistycznie, mówi: jestem odpowiedzialny jedynie za swoje czyny, nikt nie będzie mi dyktował, co mam robić. Tymczasem nie jesteśmy samotną wyspą, ale żyjemy w rodzinie, grupie społecznej, narodzie. Dziedziczymy kulturę, mentalność, Zatem dziedziczymy dobro i zło. Jeśli w porę się nie opamiętamy i nie podejmiemy decyzji, co do naszego postępowania, to moje grzechy będą wpisywały się w grzechy mojej rodziny i w jakimś stopniu staną się grzechami pokoleniowymi.

Taki motyw grzechów międzypokoleniowych wykorzystuje Alaitz Leceaga. W swojej najnowszej powieści.

 

„Córy ziemi” to historia odważnych kobiet, które nie boją się zawalczyć o swoje dziedzictwo i próbują pokonać wielopokoleniową klątwę, którą obarczone są kobiety z rodu Veltrán-Belasco. Czy faktycznie kobiety są opętane, czy wygodnie społeczeństwu regionu La Rioja zrzucić na nie winę za wszystkie niepowodzenia i klęski?

Alaitz Leceaga, to kolejna hiszpańska autorka, która skradła moje serce. Dziękuję Annie Sukiennik – Tylkoskończę rozdział, Katarzynie Sosnowicz – Sieczyta i Kindze Mrugalskiej - Przeczytane.Napisane za to, że rozbudziłyście moją ciekawość i zachęciłyście do przeczytania ”Cór ziemi”, to była niesamowita i niezapomniana lektura. Podzielam dziewczyny Wasz zachwyt.

 

Alaitz Leceaga- Córy ziemi – premiera 05 maja 2021 r. – Wydawnictwo Albatros

 

*RECENZJA*

 

Rude sroki

 

„[…] było o wiele łatwiej wierzyć w demony o szpiczastych palcach, niż pogodzić się z tym, że własna rodzina oczekuje, że będziesz cierpieć bez słowa skargi.” 

 

„Córy ziemi” to wspaniała historia pełna symboliki i tajemnic, pośród winnic hiszpańskiego regionu La Rioja. Powieść z postaciami kobiecymi, które robią wrażenie, dużo większe niż nie jedna postać męska w jakiejkolwiek powieści. Ta historia ma autentyczną magię wplecioną w opowieść o trzech siostrach, która powoli się rozrasta i chwyta czytelnika w swój świat, pozostawiając go na końcu bez słowa, opowiedziana w pierwszej osobie przez Glorię, niekwestionowaną bohaterkę tej powieści. Żyje ona w cieniu brata i ojca, bo władza mężczyzn jest bezdyskusyjna. Także siostry i matka nie mają prawa głosu, jak wszystkie kobiety w tym okresie i jakikolwiek sprzeciw z ich strony, jest surowo karany, niepokorne zachowania, tłumaczone są chorobą lub opętaniem. Wmawia się im, że obciąża je klątwa, która towarzyszy kobietom w rodzie Veltrán-Belasco od pokoleń. Ta legenda i kolor włosów, według mieszkańców regionu, są przyczyną tego, iż winnice w ich posiadłości, od lat są martwe i nie wydają plonów.

Trzy siostry będą zmuszone walczyć ze społeczeństwem, które je ciemięży i potępia, walczyć o miejsce w świecie wina, świecie, który do tej pory należał tylko do mężczyzn. Ale to nie będzie ich jedyna walka, ponieważ przyjdzie im stoczyć bój z własnymi demonami zamieszkującymi przeklętą ziemię i ich serca. Saga rodzinna pełna tajemniczości i magii, która angażuje czytelnika od początku do końca. W tak doskonałej oprawie, że z łatwością czuje się klimat Las Urracas i klątwę, która dotyka siostry.

Książka ma charakter rozrywkowy, więc próżno szukać w niej aspektów psychologicznych. Alaitz Leceaga stawia na atrakcyjną fabułę, chociaż nie można też narzekać na niezłą scenografię. Wspaniałe opisy Las Urrakas czynią z posiadłości pełnoprawnego bohatera powieści. „Córy ziemi” są pełne grozy i mrocznych tajemnic. Historia, która wywołuje dreszcz emocji z gotycką i romantyczną stylizacją. Autorka nie stroni także od drastycznych szczegółów, co może przeszkadzać w lekturze wrażliwszym czytelnikom. 

Jest to powieść o silnie feministycznym przesłaniu, z cechami powieści kryminalnej i kilkoma dobrze wykreowanymi postaciami, dzięki czemu bez problemu można wczuć się w ich sytuacje i niemalże odczuć ich emocje. Szczególnie uwagę przykuwa postać Rafaela, złośliwego manipulanta, który nie chce oddać kontroli bez walki. Wartka fabuła zapiera dech w piersiach, a rozwiązywanie tajemnic ukrytych w posiadłości Las Urracas, portret zła i tajemnic, które rodzina i miasto skrywają, czynią tę powieść frapującą i intrygującą. Nie ma w niej niczego, co mi się nie podobało, jest niesamowicie filmowa, z dokładnymi i niezbędnymi opisami, które z łatwością przenoszą do realiów tamtego okresu w Hiszpanii.

Podobnie jak w przypadku degustacji dobrego wina, na koniec powieści pozostaje kilka intrygujących tematów, które poruszyły czytelnika, a ta najbardziej interesująca nuta tego bogatego bukietu, to siła i odwaga kobiet, które nie uzyskują takiego uznania, na jakie zasługują.

„Córy ziemi”, to oda do siły siostrzanych uczuć i odwagi, z bardzo wyraźną krytyką społeczeństwa i postawy mężczyzn. Krótko mówiąc, rodzinna saga z akcentami gotyckiej i wiktoriańskiej powieści, pełna tajemnicy, romansu i krytyki społecznej. Pełna niezapomnianych postaci łatwych do polubienia, ale i też takich, do których nie żywi się ciepłych uczuć, które na długo z pewnością pozostaną w mojej pamięci.

 

„Podobnie jak my nie ponosimy winy za grzechy naszych przodków. Ale te straszne, tajemnicze rzeczy, które wydarzyły się przed naszym narodzeniem, wyciskają na nas piętno. Pozostawiają niewidzialne ślady, jak ten magiczny atrament.[…] Taki właśnie jest ból: może wydawać się niewidoczny dla oczu, lecz przy odpowiednim świetle albo w cieple słońca znów się pojawia.”

 

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Albatros

 

Tytuł: Córy ziemi
Autor: Alaitz Leceaga
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 544
Gatunek:  obyczajowa/przygodowa
Data premiery: 05 maja 2021
Moja ocena: 08/10




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WYWIAD Z MAŁGORZATĄ LIS

Zapach śmierci

Na granicy życia i śmierci - recenzja