Dwie Aliny
Dzień dobry, witam wszystkich bardzo serdecznie.
Powieść Magdy Knedler – Usta rzeźbiarki przeczytałam już
jakiś czas przed świętami, recenzję też nawet napisałam, ale ferwor
świątecznych zajęć i zadumy, nie był właściwym czasem na to, żeby o niej pisać.
Teraz gdy godnie przeżyliśmy najważniejsze święta w roku, możemy na nowo skupić
się na innych zajęciach. Dziś jest już właściwy dzień na to, by o tej książce
Wam opowiedzieć. O tym jak zadziwiający jest człowiek, który potrafi zabić z
głodu dla kawałka chleba, a potem gdy wszystko wraca do normalności odmówić
sobie tego chleba, żeby szczupło wyglądać. " [...]
upadek ideałów, optymizmu, niewinnej powojennej radości wiary w lepszy świat, w
to, że ludzie nauczą się, wyciągną wnioski. Nie nauczą się, nie wyciągną".
Alina Sapocznikow, nie była mi wcześniej znana, to
Magda Knedler przybliżyła mi jej postać. Pomimo że ten rodzaj twórczości, jaki
reprezentowała artystka, nie jest dla mnie zrozumiały i raczej mnie nie
fascynuje, to przeczytanie tej książki poszerzyło moje horyzonty i pozwoliło
zrozumieć, czym kierują się niektórzy artyści, tworząc swoją sztukę, co może
mieć na nią wpływ i dlaczego tak, a nie inaczej pokazują ją światu. Przez to,
co tworzą, próbują po prostu wyrazić siebie, swoje emocje i przekazać je innym. Od teraz z większym szacunkiem będę patrzeć
na dzieła artystów, których nie rozumiem, ale wiem, że są odzwierciedleniem ich
przeżyć i doświadczenia świata.
*RECENZJA*
Alina od dziecka
była zauroczona możliwością nadawania kształtu materiałowi. Nietrudno zrozumieć
późniejszą fascynację Aliny ciałem, bo w pewnym sensie zawdzięczała ją wychowaniu,
wzrastała w końcu w rodzinie lekarzy. Zachwycał ją fenomen ludzkiego ciała,
ruch, jego kształt i fakt, że można je było wyczuć w przestrzeni, nawet wtedy,
gdy fizycznie go już nie było. Przebywanie w pobliżu ojca w jego gabinecie i
przyglądanie się temu, jak nieustanie eksperymentował na ludzkiej szczęce, było
dla niej wręcz czymś magicznym, przyciągało bardziej niż bajki.
Od dziecka
zaskakiwała wszystkich bystrością umysłu, swoimi celnymi ripostami, ale
przyprawiała też dorosłych o ból głowy swoim zachowaniem, bo często wpadała na
szalone pomysły, które realizowała. Poza tym wiedziała, że przez swoje
pochodzenie zawsze będzie musiała starać się bardziej. Zdawała sobie sprawę, że
świat jest podzielony na tych, co ją podziwiają i kochają oraz na tych, co jej
nie lubią. Alina nie potrafiła pogodzić się z faktem, że dochodziło do coraz
większych prześladowań jej pobratymców, że następował podział na Żydów i
Polaków, nie rozumiała tego, bo przecież ona zawsze czuła się Polką. Niestety
to dopiero początek tego, co nastąpi później, gdy wybuchnie wojna. Powoli dzień
za dniem następowało odczłowieczenie. Jedni drugich zabijali dla kawałka
chleba, a od tego, kogo się znało, od jednego podpisu zależało, czy uda się
przeżyć kolejny dzień i odroczyć śmierć. „Obłęd
z głodu zdarzał się coraz częściej i powszedniał tak samo jak śmierć”.
Wtedy wydawało się,
że nie może spotkać ich już nic gorszego. Potem następuje wywózka do obozów w
bydlęcych wagonach. Autorka przedstawiła przejmujące obrazy, dotyczące
nieludzkich warunków transportu, a potem tego co działo w obozach. Sceny, w
które aż trudno uwierzyć i ogarnąć ludzkim umysłem, bo to, co tam się działo,
nie przypominało niczego, co człowiek mógł sobie wyobrazić, czy wcześniej
widzieć. Dla Aliny wszystkie te straszne rzeczy, które słyszała o Oświęcimiu
były niczym w porównaniu z rzeczywistością. To, co przeżyła w obozach,
przełożyło się potem na jej twórczość, którą łatwiej zrozumieć, gdy zna się tę
przeszłość. Tamta historia przed wojną
była prawdziwa, bo jej własna, a tę drugą wojenną napisał dla niej zupełnie
ktoś inny.
Wojna nie
wszystkich traktowała równo. Jedni żyli bez poczucia zagrożenia, dla innych
oznaczała zerwanie z przeszłością, choroby, nieustanny głód, strach przed
śmiercią, brak dostępu do wielu dóbr, a jeszcze dla innych komin krematorium.
Gdy koszmar wojny
się zakończył, to on wciąż tkwił w ludziach. Alina przeżyła, ale szukała wciąż
akceptacji, miłości. Dość często zmieniała mężczyzn w swoim życiu, chociaż
każdego na swój sposób kochała, chciała być wolna i mieć możliwość wyboru.
Miała niestającą potrzebę zmiany otoczenia i wciąż chciała zaczynać wszystko od
nowa. Nie pomagał jej w tym, szerzący się w Polsce komunizm, który miał
zapewnić równość i społeczną sprawiedliwość, a umożliwiał propagowanie rasizmu
i kolejnych aryjskich paragrafów. Czystki na uczelniach, antysemicka
propaganda, masowa emigracja. Część polskich obywateli była zmuszona do
ucieczki z kraju, bo ponownie państwo polskie postanowiło ich poświęcić.
Powieść
naprzemiennie przeplatana jest opowieścią o losach Aliny w czasie okupacji, z
tym, co działo się w jej życiu po wojnie, gdy stała już artystką. Opisy tego co
przeżyła, pozwoliły mi zrozumieć, kim
stała się po wyzwoleniu i dlaczego. Tworzyła, próbowała dostosować sztukę do
świata, lub świat do sztuki. Kawałki człowieka, kawałki ciała, symbole, emocje.
Uważała, że tak trzeba tworzyć, żeby rzeźba uderzała w widza, zmuszała do
myślenia, do zastanowienia się i zadawania pytań. Miała w sobie mrok, który nie
chciał jej opuścić, chociaż tak bardzo chciała wyrzucić z siebie wojnę i obozy,
chciała być od tego wolna. Nie chciała być ofiarą, chciała być artystką.
Chciała znaleźć sposób, by sztuka zatriumfowała nad krzywdą. „Fragmenty
i skrawki tworzące jedność. To jest właśnie świat. To jest sztuka”.
Książka nie jest
ckliwa ani banalna, pokazuje prawdę, jak rodzi się prawdziwa sztuka oddająca
piękno, które tkwi w prawdzie. Nie w uładzaniu jej, ale pokazywaniu całej
okropności, która czyni człowieka wyjątkowym i przedstawia jego historię. Jaka
była naprawdę Alina Sapocznikow? Czytając opowieść o niej, odnosiłam cały czas
wrażenie, że istniały dwie osoby, dwie Aliny, jak dwie nici, które czasami się
splatają, a czasami rozplatają. Opowieść o kobiecie, która całe życie
poszukiwała dawnej siebie, chociaż jednego dobrego wspomnienia. Tkwiła w cieniu śmierci, którą widziała
jeszcze za życia. Gdy jej wydawało się, że jakoś poradziła sobie z
przeszłością, pojawiła się nieuleczalna choroba, z którą kobieta walczy z całą
determinacją. Nie po to przeżyła wojnę, żeby teraz się poddać, ale niestety
pewnego dnia jej ciało zastygło w bezruchu. Nie mogła już tworzyć, ale do końca
byli z nią ci, których kochała, a oni kochali ją. Ci, w których odcisnęła się
na zawsze. „Ważne jak odchodzisz i kto
cię odprowadza”.
Moim zdaniem, nie
jest to książka dla każdego, ale warto dać jej szansę i się z nią zapoznać.
Dzięki niej mogłam poszerzyć swoją wiedzę, dowiedzieć się sporo o artystce,
której nie znałam i wiedziałam o niej bardzo niewiele lub w zasadzie prawie nic.
Książka pięknie wydana, pięknie napisana we wspaniałym stylu, z ogromnym
poszanowaniem nie tylko dla słowa polskiego, ale także dla czytelnika. Sporo
fragmentów sobie w niej zaznaczyłam, żeby do nich wracać, żeby je czytać wciąż
na nowo, bo mnóstwo w nich mądrości i przesłania.
Piękna,
metafizyczna, liryczna opowieść o jednej
z najoryginalniejszych współczesnych rzeźbiarek. W każdym słowie, zdaniu czuć ogromną fascynację Pani
Magdy twórczością Aliny Sapocznikow. Autorka z ogromnym zaangażowaniem i pietyzmem
odtworzyła przeszłość rodziny Aliny, co dało pełny obraz postaci artystki i jej
historii. Historię dziewczyny, która wbrew wszystkim i wszystkiemu chciała
tworzyć sztukę, tak jak ją widziała i czuła.
„Życie jest
za krótkie, by dumać nad tym, czy do kogoś się uśmiechnąć, czy nie”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Otwarte
Znając warsztat Magdy Knedler czuję, że to będzie nietuzinkowa lektura.
OdpowiedzUsuńWioletko, jest taka.
UsuńCzytałam inną książkę tej Autorki i bardzo mi się podobała, będę pamiętać o tej pozycji :D
OdpowiedzUsuń