Bagniska - Prawda i fałsz
Dobry wieczór kochani. Witam Was bardzo serdecznie.
Doskonale jest Wam znane moje zdanie na temat krytykowania
książek, zwłaszcza tych, których autorami są nasi pisarze, bo bardzo nie lubię
tego robić. Cenię sobie naszych autorów i mam do nich bardzo pozytywne
nastawienie, ale nie mogę chwalić książki, która zwyczajnie nie przypadła mi do
gustu. Może lepiej, żebym się nie wypowiadała na jej temat, ale stawiam na
szczerość. Pisanie takiej recenzji jest dla mnie zawsze ogromnym wyzwaniem.
Zdecydowanie łatwiej i przyjemniej jest chwalić. Moje recenzje, co wciąż
podkreślam, są subiektywne i odzwierciedlają tylko i wyłącznie moje odczucia,
bo wiadomo, że to, co mnie akurat nie przypadło do gustu, innym może bardzo się
podobać. Nie musicie się ze mną zgadzać, bo każdy ma inne upodobania i oczekuje
czegoś innego. Jak ktoś słusznie tu kiedyś zauważył, że dużo zależy od chwili,
oczekiwań, samopoczucia, humoru nawet.
Po tym obszernym wstępie stwierdzam, że „Krwawnicę” nie mogę
zaliczyć do udanych lektur. Trzy razy sprawdzałam nazwisko autora na okładce,
gdyż nie mogłam uwierzyć, że jest autorstwa Mieczysława Gorzki. Sprawdzałam,
czy się nie pomyliłam i nie sięgnęłam przypadkiem po książkę kogoś innego, bo w
niczym ona nie przypominała tych, które wcześniej czytałam. Pech dla autora,
czy może raczej dla mnie, bo sięgnęłam po nią tuż po „Czerwonym jeziorze” Julii
Łapińskiej. Książce, która mnie zachwyciła i moim zdaniem zasłużyła na
najwyższą ocenę. Chyba w końcowym
efekcie pech dla mnie, bo wielu z Was ona się bardzo podobała, tylko niewielka
część podziela moje zdanie.
*RECENZJA*
„Miejsca pamiętają złe rzeczy, które się w nich
zdarzyły”.
Dawno żadna powieść
nie wzbudziła we mnie tak skrajnych emocji. Były chwile, że mi się podobała,
ale też takie, kiedy się zwyczajnie nudziłam, co nie powinno mieć miejsca w
thrillerze, zwłaszcza połączonego z wątkami powieści grozy. „Krwawnica” momentami mnie wciągała, a
momentami irytowała.
Rafał i Weronika po
traumatycznych przeżyciach, postanowili
zmienić swoje życie, opuszczają Wrocław i przeprowadzają się na wieś do świeżo
wyremontowanego domu. Młodzi są pełni optymizmu i mają nadzieję na spokojne życie.
Wieś Bagniska, nie wita ich jednak z otwartymi ramionami, gdyż mieszkańcy
bardzo nie lubią nowych. W dniu ich przyjazdu na białej ścianie domu ktoś
napisał czerwonym sprayem napis KRWAWNICA. Rafała najpierw ogarnia złość, bo
kogoś nie szanuje jego pracy i niszczy w ten sposób dopiero co odmalowaną
elewację, ale to uczucie szybko zmienia się w niepokój. Słowo Krwawnica brzmi
złowrogo, jak groźba. Ich nowy dom nie cieszy się też dobrą sławą u okolicznych
mieszkańców, jako że nie miał szczęścia do właścicieli, którzy albo znikają,
albo umierają lub popadają w nałogi, lecz Rafał i Weronika wierzą, że z nimi
będzie inaczej. Dom przecież nie może nikomu wyrządzić krzywdy, nie może być
zły. Przyjazd przyjaciółki Weroniki, powoduje zamieszanie w zgodnym stadle małżeńskim.
Wino leje się strumieniami, dodatkowo upojenie alkoholowe dopełniają skręty, po
których Rafał nie jest pewien tego, co
się wydarzyło w nocy. Na domiar złego, podczas prac budowlanych na ich podwórzu
zostają wykopane zwłoki dwóch kobiet, a spotkanie z sołtysem zupełnie rozwiewa
ich optymizm. Miejsce rozbawienia zajmuje obawa, a w Rafale odzywa się natura
policjanta. Początkowo wolna akcja, zaczyna się w końcu rozpędzać.
Historia
Mieczysława Gorzki, to powieść z ogromnym potencjałem, podczas czytania której
niestety nie poczułam niepokoju, chociaż autor bardzo starał się stworzyć
odpowiedni klimat grozy. Para małżeńska z dala od rodziny, zamknięta
społeczność nielubiąca obcych, wieś odcięta od świata otoczona jeziorem i
Upiorzyca, która skutecznie uprzykrza życie parze, a wszystko dopełnione lokalnymi wierzeniami i
przesądami. W tle pojawiające się tajemnice z życia bohaterów i mieszkańców
Bagnisk. I trupy oczywiście. Niestety brak tej historii spójności, chwilami jest bardzo chaotyczna. Irytujący były
policjant, doskonały śledczy, który zamiast włączyć myślenie, pije sporo
alkoholu. Trzeźwieje, zaczyna coś kojarzyć, ma kaca, znów pije i tak w kółko.
Nie potrafi połączyć oczywistych faktów w jedną całość, chociaż rozwiązanie ma
tuż pod nosem. I do tego dziwna relacja Weroniki i Edyty, która jak dla mnie
jest zupełnie niepotrzebna i nic nie wnosi do fabuły. Mnóstwo innych pobocznych
wątków, niezbyt istotnych dla całości. Niektóre z nich nawet nie znalazły
wyjaśnienia. Wyraz krwawnica jest tak często powtarzany, że
zamiast być powodem niepokoju, powodował raczej moje rozdrażnienie.
Początek powieści
wywołał u mnie szok, a potem raczej się nudziłam, bo nie wiele się działo.
Bohaterowie ciągle piją, palą papierosy, jędzą, śpią i odpędzają natrętne
komary. Pod koniec puls lekko przyspieszył, ale zakończenie niestety nie
zrobiło na mnie oczekiwanego wrażenia. Zapewne moje negatywne odczucia zostały
spotęgowane przez prywatne dywagacje i poglądy autora, zwłaszcza na temat
covid, które nijak mają się do całości. Nie oglądam telewizji, nie słucham
radia, nie czytam wszelkiego rodzaju rewelacji w internecie, dlatego tak
bulwersuje mnie fakt, że to, czego tak skrupulatnie unikam, znajduję w książce.
Właśnie po to czytam książki, by oderwać się od tej niezbyt pięknej
rzeczywistości, jaką kreują nam media. Autor, to dla mnie wyjątkowa osoba, to
ktoś w rodzaju przewodnika i bardzo nie lubię, jak na siłę wciska mi swoje
poglądy polityczne i religijne. Rozpisuje się na temat covid i jeszcze
dodatkowo porusza temat orientacji seksualnej. Uważam, że poglądy każdego
autora są jego prywatną sprawą i niepotrzebnie próbuje je narzucać innym.
W tekście znalazłam
też sporo niedoróbek. Zamiana imienia jednej z bohaterek, mnóstwo literówek,
koszmarków składniowych, które psuły mi przyjemność z czytania. Taki stan
rzeczy nie jest raczej winą autora,
tylko osoby odpowiedzialnej za korektę.
Nie jest to pozycja warta zapamiętania,
najsłabsza ze wszystkich książek, jakie autor dotąd napisał i traktuję ją jako
wypadek przy pracy, bo nie jest ona na miarę talentu i warsztatu pisarskiego
Pana Mieczysława. Szkoda, że autor wpisał się w ostatnio modne schematy,
zamiast podążać własną drogą. Rozumiem,
że chciał napisać coś nowego, ale zwyczajnie mu to nie wyszło. Czekam na powrót
Komisarza Zakrzewskiego lub powieści w podobnym stylu. Na coś,
co podziała na moją wyobraźnię, bo tą historią, autor mnie niestety nie kupił.
Czy odradzam jej lekturę? Absolutnie nie. Każdy ma prawo sam
się przekonać, czy dana książka jest dla niego, czy też nie. To, że mnie nie
zachwyciła, nie oznacza, że innym ma się nie podobać. Może być świetną rozrywką na wakacje, w
pociągu, przerywnikiem podczas czytania innych lektur, cięższego kalibru.
„Czasem lepiej
powiedzieć prawdę i przeżyć krótkotrwałą burzę, niż skłamać, a po jakimś czasie
zmagać się z prawdziwym sztormem”.
Ostatnio głośno o tym autorze. Muszę koniecznie poznać jego prozę.
OdpowiedzUsuńDo gustu przypadła mi seria z Komisarzem Zakrzewskim, ta niestety nie spełniła moich oczekiwań.
UsuńJa póki co od Gorzki odpoczywam po jego poprzednich książkach. Jakoś mi się znudził tak samo jak Mróz.
OdpowiedzUsuńMasz rację, po "Krwawnicy" na razie mam przesyt książkami tego autora.
Usuń