WYWIAD Z MAŁGORZATĄ LIS

 

𝘊𝘻𝘸𝘢𝘳𝘵𝘦𝘬  14-03-2024  

Dzień dobry. Witam Was bardzo serdecznie.

Po raz pierwszy na moim blogu znajdziecie wywiad z autorką i to z jedną z moich ulubionych. Zapraszam Was zatem do przeczytania, mojej rozmowy z ᴍᴀᴌɢᴏʀᴢᴀᴛą ʟɪs, w której autorka przybliżyła kilka ciekawostek o swojej najnowszej powieści – 𝑺𝒆𝒌𝒓𝒆𝒕 𝒔𝒕𝒂𝒓𝒚𝒄𝒉 𝒇𝒐𝒕𝒐𝒈𝒓𝒂𝒇𝒊𝒊. Ta niezwykła powieść wkrótce, bo już 08 kwietnia będzie miała swoją premierę. Książka ukaże się pod skrzydłami Wydawnictwa Emocje. 

𝑺𝒆𝒌𝒓𝒆𝒕 𝒔𝒕𝒂𝒓𝒚𝒄𝒉 𝒇𝒐𝒕𝒐𝒈𝒓𝒂𝒇𝒊𝒊𝗿𝗼𝘇𝗺𝗼𝘄𝗮 𝘇 𝗠𝗮ł𝗴𝗼𝗿𝘇𝗮𝘁ą 𝗟𝗶𝘀

 

𝗗𝗼 𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿𝘆 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗸𝗼𝗹𝗲𝗷𝗻𝗲𝗷 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶 𝘇𝗼𝘀𝘁𝗮ł 𝗻𝗶𝗲𝘀𝗽𝗲ł𝗻𝗮 𝗺𝗶𝗲𝘀𝗶ą𝗰. 𝗖𝘇𝘆 𝘄 𝘇𝘄𝗶ą𝘇𝗸𝘂 𝘇𝗲 𝘇𝗯𝗹𝗶ż𝗮𝗷ą𝗰ą 𝘀𝗶ę 𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿ą 𝗼𝗱𝗰𝘇𝘂𝘄𝗮 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝘀𝘁𝗿𝗲𝘀?

Raczej lekkie podekscytowanie. Czekam na recenzje, jestem ciekawa, jak czytelnicy odbiorą tę powieść, czy polubią bohaterów, czy sięgną po kolejną część. Odczuwam też radość, że oto moja dziewiąta już powieść trafi na półki księgarń.

𝗪 𝗷𝗲𝗱𝗻𝘆𝗺 𝘇 𝘄𝘆𝘄𝗶𝗮𝗱ó𝘄 𝘄𝘀𝗽𝗼𝗺𝗶𝗻𝗮 𝗣𝗮𝗻𝗶, ż𝗲 𝗼𝗱 𝗱𝗮𝘄𝗻𝗮 𝗺𝗮𝗿𝘇𝘆ł𝗮 𝗼 𝗻𝗮𝗽𝗶𝘀𝗮𝗻𝗶𝘂 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶 𝘇 𝗵𝗶𝘀𝘁𝗼𝗿𝗶ą 𝘄 𝘁𝗹𝗲. 𝗦𝗸ą𝗱 𝘄𝘇𝗶ęł𝗼 𝘀𝗶ę 𝘁𝗼 𝗺𝗮𝗿𝘇𝗲𝗻𝗶𝗲?

Po prostu lubię historię, interesują mnie dawne czasy, a zwłaszcza ludzie, którzy wtedy żyli. Napisanie takiej powieści wymaga jednak czasu i zaangażowania, większych niż przy zwyczajnej obyczajówce. Dlatego zwlekałam. A teraz już wiem, że nie będzie to moja ostatnia powieść z historią w tle.

𝗪𝗶𝗲𝗺𝘆 𝗷𝘂ż, ż𝗲 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ść 𝗧𝗮𝗷𝗲𝗺𝗻𝗶𝗰𝗲 𝘀𝘁𝗮𝗿𝘆𝗰𝗵 𝗳𝗼𝘁𝗼𝗴𝗿𝗮𝗳𝗶𝗶 𝗯ę𝗱𝘇𝗶𝗲 𝗽𝗼𝗰𝘇ą𝘁𝗸𝗶𝗲𝗺 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼 𝗰𝘆𝗸𝗹𝘂 𝘇𝗮𝘁𝘆𝘁𝘂ł𝗼𝘄𝗮𝗻𝗲𝗴𝗼𝗞𝘄𝗶𝗮𝘁𝗼𝘄𝗮 𝟭𝟴. 𝗖𝘇𝘆 𝗺𝗼ż𝗲 𝗽𝗿𝘇𝘆𝗯𝗹𝗶ż𝘆ć 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗰𝘇𝘆𝘁𝗲𝗹𝗻𝗶𝗸𝗼𝗺, 𝗼 𝗰𝘇𝘆𝗺 𝗼𝗻 𝗯ę𝗱𝘇𝗶𝗲 𝗼𝗽𝗼𝘄𝗶𝗮𝗱𝗮ł?

Cykl będzie krótki, zaledwie dwutomowy, a druga część to kontynuacja pierwszej. Historia Magdy i Ireny po prostu nie zmieściła się w jednym tomie.

𝗖𝘇𝘆𝘁𝗮𝗺𝘆 𝘄𝗲 𝘄𝘀𝘁ę𝗽𝗶𝗲, ż𝗲 𝗵𝗶𝘀𝘁𝗼𝗿𝗶𝗮 𝗔𝗹𝗲𝗸𝘀𝗮𝗻𝗱𝗿𝘆, 𝗽𝗿𝘇𝗲𝗱𝘀𝘁𝗮𝘄𝗶𝗼𝗻𝗮 𝘄 𝗸𝘀𝗶ąż𝗰𝗲 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗽𝗿𝗮𝘄𝗱𝘇𝗶𝘄𝗮. 𝗞𝗶𝗲𝗱𝘆 𝗶 𝗷𝗮𝗸 𝘇𝗲𝘁𝗸𝗻ęł𝗮 𝘀𝗶ę 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝘇 𝘁ą 𝗽𝗼𝘀𝘁𝗮𝗰𝗶ą? 𝗜 𝗷𝗮𝗸 𝘁𝗼 𝘀𝗶ę 𝘀𝘁𝗮ł𝗼, ż𝗲 𝘇𝗮𝗶𝗻𝘀𝗽𝗶𝗿𝗼𝘄𝗮ł𝗮 𝗣𝗮𝗻𝗶ą 𝗱𝗼 𝗻𝗮𝗽𝗶𝘀𝗮𝗻𝗶𝗮 𝘁𝗲𝗷 𝗸𝘀𝗶ąż𝗸𝗶?

O pani Aleksandrze opowiedział mi szwagier, już nie pamiętam kiedy i w jakich okolicznościach. To historia jego rodziny, w której zainspirowało mnie to, że  jest taka zwyczajna. Nie piszą o tym w podręcznikach, nie ma tablicy pamiątkowej, a jestem niemal pewna, że takich historii było więcej. Już odkryłam kolejną i jestem pewna, że będzie z tego książka. Bo to mnie właśnie fascynuje w przeszłość: zwyczajny człowiek w zderzeniu z wielką historią.

𝗞𝗶𝗺 𝘀ą 𝗯𝗼𝗵𝗮𝘁𝗲𝗿𝗸𝗶 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶?

Za dużo nie mogę zdradzić. Oprócz tego, że są to całkiem zwyczajne kobiety. Oprócz Magdy i Ireny, o których czytamy w nocie wydawniczej, jest tu całkiem sporo bohaterek: od małej dziewczynki po podeszłą w latach staruszkę. Zarówno we współczesnej linii, jak i w tej dawnej. Mam nadzieję, że każda czytelniczka odnajdzie tam bratnią duszę.

𝗭𝗮𝘇𝗻𝗮𝗰𝘇𝗮 𝗣𝗮𝗻𝗶, ż𝗲 𝗵𝗶𝘀𝘁𝗼𝗿𝗶𝗮 𝗠𝗮𝗴𝗱𝘆 𝗶 𝗜𝗿𝗲𝗻𝘆 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗳𝗶𝗸𝗰𝗷ą 𝗹𝗶𝘁𝗲𝗿𝗮𝗰𝗸ą, 𝗮𝗹𝗲 𝗶𝗻𝘀𝗽𝗶𝗿𝗼𝘄𝗮𝗻𝗮 𝗽𝗿𝗮𝘄𝗱𝘇𝗶𝘄𝘆𝗺𝗶 𝘇𝗱𝗮𝗿𝘇𝗲𝗻𝗶𝗮𝗺𝗶. 𝗖𝘇𝘆 𝗺𝗼𝗴ł𝗮𝗯𝘆 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗽𝗿𝘇𝘆𝗯𝗹𝗶ż𝘆ć 𝗰𝘇𝘆𝘁𝗲𝗹𝗻𝗶𝗸𝗼𝗺, 𝗷𝗮k𝗶𝗲 𝘁𝗼 𝗯𝘆ł𝘆 𝘇𝗱𝗮𝗿𝘇𝗲𝗻𝗶𝗮?

To historia pani Aleksandry, o której już wspominałam. Mieszkała w Żarkach, pracowała, miała przyjaciółki, męża, dzieci. Ale kiedy nadeszła wojna, nie bała się pomagać. Przynosiła do getta chleb, w jej domu ukrywała się żydowska dziewczynka, przeprowadzała Żydów przez granicę z Generalnej Guberni do III Rzeszy. Raz niemal nie straciła życia: ona i jej nienarodzone dziecko.

 

𝗭 𝗷𝗮𝗸𝗶𝗰𝗵 ź𝗿ó𝗱𝗲ł 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗸𝗼𝗿𝘇𝘆𝘀𝘁𝗮ł𝗮, ż𝗲𝗯𝘆 𝘇𝗼𝗯𝗿𝗮𝘇𝗼𝘄𝗮ć 𝗵𝗶𝘀𝘁𝗼𝗿𝘆𝗰𝘇𝗻𝗲 𝘁ł𝗼 𝗹𝗼𝘀ó𝘄 𝟭𝟴 𝗹𝗲𝘁𝗻𝗶𝗲𝗷 𝗜𝗿𝗲𝗻𝘆?

Najważniejszą książką były dla mnie wojenne wspomnienia żarczan, sporo źródeł znalazłam w internecie: od krótkich informacji po całe książki w PDF-ach. Korzystałam też z wiedzy dotąd zdobytej, nie tylko tej podręcznikowej, lecz także z książek, filmów i opowieści bliskich.

𝗗𝗼 𝗸𝘁ó𝗿𝗲𝗷 𝘇 𝗯𝗼𝗵𝗮𝘁𝗲𝗿𝗲𝗸 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗻𝗮𝗷𝗯𝗹𝗶ż𝗲𝗷 𝗺𝗲𝗻𝘁𝗮𝗹𝗻𝗶𝗲?

Najbliżej mi do Justyny, wielodzietnej sąsiadki Magdy. Nie jest moim alter ego, ale łączy nas posiadanie gromadki dzieci i… czarnego labradora.

𝗖𝘇𝘆 𝗸𝘁ó𝗿𝗮ś 𝘇 𝗯𝗼𝗵𝗮𝘁𝗲𝗿𝗲𝗸 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝗼𝗱𝘇𝘄𝗶𝗲𝗿𝗰𝗶𝗲𝗱𝗹𝗲𝗻𝗶𝗲𝗺 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗼𝘀𝗼𝗯𝗼𝘄𝗼ś𝗰𝗶?

Żadna z bohaterek nie jest. Wiadomo, każda coś ze mnie ma, w końcu to ja je stworzyłam, ale nigdy żadna nie była i nie będzie mną. Chyba że kiedyś napiszę autobiografię, ale to raczej mało prawdopodobne.

𝗖𝘇𝘆 𝗸𝗿𝗲𝘂𝗷ą𝗰 𝗯𝗼𝗵𝗮𝘁𝗲𝗿𝗸𝗶 𝘀𝘄𝗼𝗷𝗲𝗷 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶 𝗶𝗻𝘀𝗽𝗶𝗿𝗼𝘄ał𝗮 𝘀𝗶ę 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗼𝘀𝗼𝗯𝗮𝗺𝗶 𝘇𝗲 𝘀𝘄𝗼𝗷𝗲𝗴𝗼 𝗼𝘁𝗼𝗰𝘇𝗲𝗻𝗶𝗮?

Zawsze się kimś inspiruję, czasem bardziej, czasem mniej świadomie. Nawet kiedy uruchamiam wyłącznie wyobraźnię. Ona przecież karmi się moim doświadczeniem i moją pamięcią. Podobnie jednak jak nie umieszczam siebie w powieściach, tak też nie przenoszę 1:1 postaci z życia do książek.

𝗦𝗸ą𝗱 𝗰𝘇𝗲𝗿𝗽𝗮ł𝗮 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗽𝗼𝗺𝘆𝘀ł𝘆 𝗻𝗮 𝗱𝗶𝗮𝗹𝗼𝗴𝗶?

Dialogi rodzą się same. Z nimi mam chyba najmniejszy problem. Czasem mam wrażenie, że oglądam film ze swoimi bohaterami, podsłuchuję ich i zapisuję, o czym rozmawiają.

𝗧ł𝗲𝗺 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗻𝗮𝗷𝗻𝗼𝘄𝘀𝘇𝗲𝗷 𝗸𝘀𝗶ąż𝗸𝗶 𝘀ą Ż𝗮𝗿𝗸𝗶.  𝗖𝘇𝘆 𝗻𝗮𝗹𝗲ż𝘆 𝗱𝗼𝘀𝘇𝘂𝗸𝗶𝘄𝗮ć 𝘀𝗶ę 𝗽𝗼𝗱𝗼𝗯𝗶𝗲ń𝘀𝘁𝘄𝗮 𝗱𝗼 𝗼𝘀ó𝗯, 𝗸𝘁ó𝗿𝗲 ż𝘆ł𝘆 𝗸𝗶𝗲𝗱𝘆ś 𝗹𝘂𝗯 𝘁𝗲𝗿𝗮𝘇 𝘄 𝘁𝗲𝗷 𝗺𝗶𝗲𝗷𝘀𝗰𝗼𝘄𝗼ś𝗰𝗶?

Nie ma żadnego podobieństwa, a przynajmniej zamierzonego nie ma. Piszę o tym we wstępie do powieści. Jedyną całkowicie prawdziwą postacią jest Eli Zborowski, słynny żarecki Żyd, o którym zresztą jedynie wspominam. Wszyscy bohaterowie powieści są fikcyjni.

𝗞𝗶𝗺 𝘀ą 𝗺𝗶𝗲𝘀𝘇𝗸𝗮ń𝗰𝘆 𝗽𝗿𝘇𝘆 𝘂𝗹𝗶𝗰𝘆 𝗞𝘄𝗶𝗮𝘁𝗼𝘄𝗲𝗷?

Współczesną mieszkanką jest Magda – narratorka powieści. Pozostali to postacie już nieżyjące, o których może nie będę opowiadać. Można ich poznać na kartach powieści.

𝗖𝘇𝘆 𝘁𝗿𝘂𝗱𝗻𝗼 𝗯𝘆ł𝗼 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗽𝗶𝘀𝗮ć 𝗻𝗮 𝘇𝗺𝗶𝗮𝗻ę 𝘄 𝗻𝗮𝗿𝗿𝗮𝗰𝗷𝗶 𝗽𝗶𝗲𝗿𝘄𝘀𝘇𝗼𝗼𝘀𝗼𝗯𝗼𝘄𝗲𝗷 𝗶 𝘁𝗿𝘇𝗲𝗰𝗶𝗼𝗼𝘀𝗼𝗯𝗼𝘄𝗲𝗷?

Nie pisałam na zmianę, więc nie było trudno. Najpierw powstała część współczesna, pierwszoosobowa, a potem ta z przeszłości, pisana w trzeciej osobie. Na zmianę rzeczywiście nie byłoby łatwo.

𝗖𝘇𝘆 𝘀𝘁𝘄𝗼𝗿𝘇𝗲𝗻𝗶𝗲 𝗱𝘄ó𝗰𝗵 𝗹𝗶𝗻𝗶𝗶 𝗰𝘇𝗮𝘀𝗼𝘄𝘆𝗰𝗵 𝗶 𝗽𝗼łą𝗰𝘇𝗲𝗻𝗶𝗲 𝗶𝗰𝗵 𝘄 𝗷𝗲d𝗻ą 𝗵𝗶𝘀𝘁𝗼𝗿𝗶ę 𝗻𝗮𝘀𝘁𝗿ę𝗰𝘇𝘆ł𝗼 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗱𝘂ż𝗼 𝗽𝗿𝗼𝗯𝗹𝗲𝗺ó𝘄?

Trochę trzeba było pokombinować, ale to akurat było bardzo ciekawe. Spodobało mi się pisanie w dwóch liniach czasowych. Potrzeba trochę uważności, żeby niczego nie pomylić.

𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶 𝘇𝘄𝘆𝗸𝗹𝗲 𝗰𝗲𝗰𝗵𝘂𝗷ą ś𝗰𝗶𝘀ł𝗲 𝗻𝗮𝘄𝗶ą𝘇𝗮𝗻𝗶𝗮 𝗱𝗼 𝘄𝗶𝗮𝗿𝘆 𝗶 𝘄𝗮𝗿𝘁𝗼ś𝗰𝗶 𝘇 𝗻𝗶ą 𝘇𝘄𝗶ą𝘇𝗮𝗻𝘆𝗰𝗵. 𝗖𝘇𝘆 𝘁𝗮 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ść 𝗯ę𝗱𝘇𝗶𝗲 𝗼𝗱𝗯𝗶𝗲𝗴𝗮ł𝗮 𝗼𝗱 𝘁𝘆𝗰𝗵 𝘄𝗰𝘇𝗲ś𝗻𝗶𝗲𝗷𝘀𝘇𝘆𝗰𝗵?

Trochę tak, bo nie ma w niej ścisłych nawiązań do wiary, ale trochę nie, bo przecież nie odchodzę od wartości, którymi żyję na co dzień. Nie wyobrażam sobie, by je odłożyć na czas pisania jakiejś powieści.

𝗜 𝗻𝗮 𝗸𝗼𝗻𝗶𝗲𝗰 𝗽𝘆𝘁𝗮𝗻𝗶𝗲, 𝗸𝘁ó𝗿𝗲 𝘁𝘆𝗹𝗸𝗼 𝗰𝘇ęś𝗰𝗶𝗼𝘄𝗼 𝗷𝗲𝘀𝘁 𝘇𝘄𝗶ą𝘇𝗮𝗻𝗲 𝘇 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝗻𝗼𝘄𝗮 𝗽𝗼𝘄𝗶𝗲ś𝗰𝗶ą. 𝗖𝘇𝘆 𝘄𝗶𝗲𝗿𝘇𝘆 𝗣𝗮𝗻𝗶 𝘄 𝗽𝗿𝘇𝗲𝘇𝗻𝗮𝗰z𝗲𝗻𝗶𝗲?

Nie wierzę. Uważam, że jesteśmy kowalami swojego losu, choć oczywiście musimy uwzględniać czasy, w których żyjemy, i wolność ludzi, których spotykamy. Nie jest jednak tak, że coś nam wyznaczono i teraz cokolwiek zrobimy, i tak nas dopadnie przeznaczenie. Wtedy życie byłoby beznadziejnie nudne. Równie dobrze można by usiąść i czekać na wyrok. A jednak walczymy, staramy się, realizujemy marzenia. I to jest piękne, to nadaje życiu sens.

𝘋𝘻𝘪ę𝘬𝘶𝘫ę 𝘱𝘪ę𝘬𝘯𝘪𝘦 𝘯𝘢 𝘸𝘺𝘸𝘪𝘢𝘥.

𝘏𝘢𝘭𝘪𝘯𝘢 𝘞𝘪ę𝘤𝘦𝘬


Współpraca reklamowa Wydawnictwo Emocje






Komentarze

  1. Ciekawa rozmowa, lubię historyczne tło w książkach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie. Uwielbiam powieści z historią w tle.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zapach śmierci

Na granicy życia i śmierci - recenzja