SYMFONIA AROMATÓW I SMAKÓW

 

Ś𝘳𝘰𝘥𝘢  16-10-2024

 

*ℝ𝔼ℂ𝔼ℕℤ𝕁𝔸  *

________________

Witam Was ponownie bardzo serdecznie.

 

Agnieszka Zakrzewska to jedna z moich ulubionych autorek, która jak mało kto potrafi tworzyć przepiękne historie, radujące serce i pokrzepiające duszę. Jej książki zapewniają kilka godzin znakomitej rozrywki na najwyższym poziomie, pozwalając mi oderwać się od rzeczywistości i przenieść w klimatyczne miejsca, z których nie chce mi się wracać.

 

Zauroczyłam się książkami Agnieszki Zakrzewskiej od momentu, gdy przeczytałam 𝐵łę𝑘𝑖𝑡𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑘𝑜𝑙𝑖𝑏𝑟𝑎. Autorka zabrała mnie w niezwykłą podróż do Holandii, gdzie miałam okazję poznać proces tworzenia holenderskiej porcelany. Moja miłość do jej twórczości jeszcze bardziej wzrosła, kiedy w 𝑅𝑢𝑏𝑖𝑛𝑜𝑤𝑒𝑗 𝑎𝑘𝑤𝑎𝑟𝑒𝑙𝑖 przeniosła mnie na przepiękne pola kolorowych tulipanów. Ostatnia powieść autorki, 𝐶𝑧𝑢ł𝑒 𝑝𝑜𝑟𝑎𝑛𝑘𝑖, 𝑏𝑒𝑧𝑠𝑒𝑛𝑛𝑒 𝑛𝑜𝑐𝑒, brzmi jak najpiękniejsza ballada, której można słuchać bez końca. Wzrusza, chwilami chwyta za gardło, wywołuje uśmiech, a na koniec skłania do refleksji. Jak tu nie kochać Agnieszki Zakrzewskiej za takie historie?

 

𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 𝑙𝑎𝑤𝑒n𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 to kolejna niezwykła podróż literacka – przepiękna, otulająca serce historia, pełna zapachów i smaków. Nowa „lawendowa” powieść mojej ukochanej autorki jest niezwykła, pełna uroku i aromatów nie tylko lawendy, ale także aromatycznych przypraw. Opowiada o Rosetcie, która uwielbia się śmiać, łamać konwenanse, kocha masło, a przede wszystkim ludzi. Ta miłość przyciąga do jej tawerny „Zielona łyżka” liczne rzesze gości, spragnionych nie tylko pysznych potraw, które Róża serwuje, ale także serdecznej atmosfery i życzliwości, jaką ta kobieta emanuje. Ta niezwykła kobieta dla każdego ma uśmiech i dobre słowo, potrafi także poświęcić swój czas i uwagę.

 

ᴢ ᴄʏᴋʟᴜ ʜᴀʟɪɴᴀ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀᴌᴀ ɪ ʙᴀʀᴅᴢᴏ ᴘᴏʟᴇᴄᴀ:

 

𝗔𝗴𝗻𝗶𝗲𝘀𝘇𝗸𝗮 𝗭𝗮𝗸𝗿𝘇𝗲𝘄𝘀𝗸𝗮  - 𝗦𝘇𝗲𝗽𝘁 𝗹𝗮𝘄𝗲𝗻𝗱𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼 𝗼𝗴𝗿𝗼𝗱𝘂𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿𝗮 𝟬𝟵 𝗽𝗮ź𝗱𝘇𝗶𝗲𝗿𝗻𝗶𝗸𝗮 𝟮𝟬𝟮𝟰 𝗿.  𝗪𝘆𝗱𝗮𝘄𝗻𝗶𝗰𝘁𝘄𝗼 𝗙𝗹𝗼𝘄

ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗦𝘆𝗺𝗳𝗼𝗻𝗶𝗮 𝗮𝗿𝗼𝗺𝗮𝘁ó𝘄 𝗶 𝘀𝗺𝗮𝗸ó𝘄

_________________________________________________

 

𝐺𝑑𝑦 𝑤𝑠𝑝𝑜𝑚𝑖𝑛𝑎𝑚 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑧ł𝑜ść, 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑚𝑦ś𝑙𝑖 𝑛𝑎𝑡𝑦𝑐ℎ𝑚𝑖𝑎𝑠𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑖ą𝑘𝑎𝑗ą 𝑧𝑎𝑝𝑎𝑐ℎ𝑎𝑚𝑖 𝑑𝑎𝑤𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑒ż𝑦ć. 𝑍𝑎𝑝𝑎𝑚𝑖ę𝑡𝑎𝑛𝑒 𝑠𝑚𝑎𝑘𝑖 𝑛𝑖𝑔𝑑𝑦 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑜𝑑𝑧ą, 𝑡𝑜 𝑜𝑛𝑒 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑤𝑜ł𝑢ją 𝑤𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑑𝑙𝑒𝑔ł𝑒 𝑜𝑏𝑟𝑎𝑧𝑦 𝑖 𝑐𝑖ą𝑔𝑙𝑒 ż𝑦𝑤𝑒 𝑒𝑚𝑜𝑐𝑗𝑒. 𝐾𝑎𝑟𝑚𝑖ę 𝑠𝑖ę 𝑛𝑖𝑚𝑖 𝑖 ż𝑦𝑗ę 𝑝𝑜 𝑡𝑜, ż𝑒𝑏𝑦 𝑜𝑑𝑡𝑤𝑎𝑟𝑧𝑎ć 𝑗𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑡ą 𝑝ł𝑦𝑡ę 𝑧 𝑢𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑛ą 𝑝𝑖𝑜𝑠𝑒𝑛𝑘ą 𝑧 𝑚ł𝑜𝑑𝑜ś𝑐𝑖. 𝑊𝑦𝑠𝑡𝑎𝑟𝑐z𝑦 𝑧𝑎𝑚𝑘𝑛ąć 𝑜𝑐𝑧𝑦, 𝑎 𝑤𝑒ℎ𝑖𝑘𝑢ł 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑢 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑛𝑜𝑠𝑖 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑜 ś𝑤𝑖𝑎𝑡𝑎, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑔𝑜 𝑗𝑢ż 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎.

 

Czyż można piękniej rozpocząć książkę? Od razu ma się wrażenie, że usiedliśmy w fotelu w ogrodzie wśród pachnącej lawendy, przymykając oczy, by słuchać opowieści autorki, którą snuje z niezwykłą lekkością w dwóch liniach czasowych: Rosetta kiedyś i Róża teraz. Pozwala nam uczestniczyć w życiu swojej bohaterki i poznać przyczyny, które sprawiły, że dziewczynka wychowana na dziewiczych plażach wyspy Texel, pod opieką surowego ojca Holendra, rybaka z dziada pradziada, oraz kochającej matki Włoszki, która nauczyła ją kreatywności i ciekawości świata, obecnie jest znaną w Wici restauratorką.

 

Róża mieszka w Polsce, wśród polskich przyjaciół. Jej życie toczy się spokojnie i sielsko, ale sekrety z holenderskiej przeszłości wciąż drzemią w jej sercu. Z jej pamiętnika wyłania się obraz rodziny, w jakiej dorastała: matka, Włoszka Cosima, utalentowana kucharka, która potrafiła nawet z niczego wyczarować fantastyczną potrawę, oraz ojciec, Holender – oschły i uzależniony od alkoholu rybak, traktujący córkę surowo i despotycznie, niejednokrotnie podnoszący na żonę nie tylko głos.

 

Tak jest do momentu, gdy sztorm zabiera ojca wraz z siódemką jego kompanów. Pozbawiona środków do życia Cosima zatrudnia się jako gospodyni domowa w pięknej willi jednej z zamożnych mieszkanek nadmorskiego miasteczka, która bez skrupułów wykorzystuje umiejętności kobiety, każąc jej pracować ponad siły. Rosettę cieszy brak despotycznego ojca, ale pobyt w domu kobiety, która wyzyskuje umiejętności matki, sprawia, że Rosetta zaczyna stronić od ludzi i spędza czas na tyłach domu w lawendowym ogrodzie. To właśnie tam zakochuje się w lawendzie, a jej miłość do tej rośliny przetrwa lata.

 

To, jakim człowiekiem jest teraz Róża, zawdzięcza troskliwej matce oraz pewnemu rudowłosemu chłopakowi z Polski, który odkrył w niej pasję do gotowania. Połączyła ich wielka miłość, a z kart powieści można wyczytać, że zostali małżeństwem. Można jedynie domyślać się, że wydarzyło się coś bardzo poważnego, co skłoniło ich do rozdzielenia, mimo tak głębokiej miłości. Ona mieszka w Polsce, a on we Włoszech.

 

List od Nikodema otwiera drzwi do tej niezwykłej powieści. Jest zaproszeniem dla Róży do przyjazdu do miejsca, w którym obecnie przebywa jej mąż, a dokładnie gdzie to jest, Róża ma rozszyfrować sama, ponieważ treść listu to szarada. Róża już wie, gdzie znajduje się Nikodem, ale nie jest przekonana, czy powinna do niego pojechać. To właśnie ten list powoduje, że wraca wspomnieniami do przeszłości.

 

Jej najbliższa przyjaciółka Irena wcale nie jest zachwycona perspektywą wyjazdu Róży. W końcu to tutaj znajduje się jej restauracja oraz grono przyjaciół, którzy ją uwielbiają, a sezon już za chwilę się rozpocznie. Początkowo próbuje odwieść Różę od tego pomysłu, ale przypomina sobie, że dla niej Róża zawsze robiła wszystko. W związku z tym Irena, w tajemnicy przed przyjaciółką, wysyła do jej siostrzeńców w Holandii SMS z wiadomością: „Help”. Gdy zaintrygowani tą wiadomością trzej bracia Dussen, tak różni od siebie, wyruszają do Polski z przekonaniem, że ukochana ciocia umiera, zaczyna się prawdziwie zabawna opowieść o tym, jak próbują pokonać barierę językową i kulturową. Róża, wspierana przez przyjaciół i siostrzeńców, postanawia w końcu wyruszyć do Włoch na spotkanie z mężem. Pragnie się przekonać, co takiego ważnego ma jej do zakomunikowania, że po tylu latach zdecydował się skontaktować z nią. Co zastanie na miejscu?

 

Ta powieść spełnia podobną rolę jak lawenda, kojarząc się z pięknym fioletowym kolorem oraz wspaniałym zapachem. Przepełniona wieloma aromatami i smakami, pobudzała moją wyobraźnię i zmysły. Na skórze czułam odżywczy powiew bryzy, na języku smak polsko-holendersko-włoskiej kuchni, a w sercu – moc emocji. Zakochałam się w bohaterach 𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡𝑢 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 i ich losach. Próżno szukać Wici na mapie, bo takiej miejscowości nie ma. Powstała w wyobraźni autorki, ale ja z ogromną przyjemnością zamieszkałabym tam, wśród tych niezwykłych i dobrych ludzi, bo takiej troski i zainteresowania drugą osobą próżno szukać w dzisiejszych czasach.

 

Nie wszystko tu jednak toczy się tu jak w baśni – życie bohaterów jest pełne problemów i kłopotów, ale to właśnie dzięki nim powieść zyskała na realności. Śmiech i łzy, wzruszenia i radość to wszystko można znaleźć w 𝑆𝑧𝑒𝑝𝑐𝑖𝑒 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢. Dwie linie czasowe ściśle ze sobą splecione nieustannie podsycały moją ciekawość. Autorka ujawniła część historii, ale wciąż pozostaje wiele do wyjaśnienia. Już nie mogę doczekać się kontynuacji!

 

Śmiało mogę stwierdzić, że 𝑆𝑧𝑒𝑝𝑡 𝑙𝑎𝑤𝑒𝑛𝑑𝑜𝑤𝑒𝑔𝑜 𝑜𝑔𝑟𝑜𝑑𝑢 ma właściwości lecznicze: ukoi skołatane serce, uspokoi rozbiegane myśli i pozwoli oderwać się od rzeczywistości na kilka godzin. Smaku tej wspaniałej potrawie, jaką niewątpliwie jest ta książka, dodaje fakt, że Agnieszka Zakrzewska uczyniła bohaterkami swojej powieści dwie wierne czytelniczki. Jakie, tego nie zdradzę – trzeba przeczytać tę historię! Na koniec warto wspomnieć, że w książce znajdują się także przepisy, które koniecznie muszę wypróbować – już mi ślinka cieknie.

 

Życzę Wam dobrego popołudnia i spokojnego wieczoru.

ʜᴀʟɪɴᴀ

__________________________________

Współpraca barterowa / Wydawnictwo FLOW


Autor: Agnieszka Zakrzewska
Wydawnictwo: Flow  

Ilość stron: 360
Gatunek: obyczajowa

Data premiery: 09  września 2024
Moja ocena: 10 /10




 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WYWIAD Z MAŁGORZATĄ LIS

USZKODZONE DZIECKO

Życzenia świąteczne