WIĘZI SILNIEJSZE NIŻ ŚMIERĆ
𝘞𝘵𝘰𝘳𝘦𝘬 𝟣𝟫-𝟢𝟪-𝟤𝟢𝟤𝟧
*ℝ𝔼ℂ𝔼ℕℤ𝕁𝔸 *
________________
Dzień
dobry, witam Was ponownie bardzo serdecznie.
Natalia
Sońska to autorka, która od lat zachwyca czytelniczki swoimi historiami, a ma
ich na koncie już ponad czterdzieści. Ceni się ją za to, że pisze o życiu
takim, jakie mogłoby spotkać każdego z nas, ale przede wszystkim za to, że jej
książki stają się chwilą oddechu i wytchnienia w codziennym biegu.
Charakterystyczny styl autorki, lekki i pełen ciepła, sprawia, że wykreowani
przez nią bohaterowie od pierwszych stron budzą sympatię i łatwo się z nimi
utożsamić. 𝑃𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż 𝑚𝑎𝑚𝑦
𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒 to opowieść o miłości i
przyjaźni, o stracie, która zatrzymuje czas i burzy cały dotychczasowy świat.
To historia o sile uczuć i poświęceniu dla drugiego człowieka, o trudnej drodze
ku temu, by po wielkim bólu spróbować żyć na nowo, choć każdy krok w stronę
przyszłości budzi wątpliwości i wywołuje wyrzuty sumienia.
ᴢ ᴄʏᴋʟᴜ ʜᴀʟɪɴᴀ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀᴌᴀ ɪ ʙᴀʀᴅᴢᴏ ᴘᴏʟᴇᴄᴀ:
𝗡𝗮𝘁𝗮𝗹𝗶𝗮
𝗦𝗼ń𝘀𝗸𝗮 – 𝗣𝗿𝘇𝗲𝗰𝗶𝗲ż
𝗺𝗮𝗺𝘆 𝘀𝗶𝗲𝗯𝗶𝗲
– 𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿𝗮 𝟬𝟮
𝗹𝗶𝗽𝗰𝗮 𝟮𝟬𝟮𝟱
𝗿. – 𝗪𝘆𝗱𝗮𝘄𝗻𝗶𝗰𝘁𝘄𝗼
𝗦𝗸𝗮𝗿𝗽𝗮 𝗪𝗮𝗿𝘀𝘇𝗮𝘄𝘀𝗸𝗮
ᴛʏᴛᴜᴌ
ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗪𝗶ę𝘇𝗶
𝘀𝗶𝗹𝗻𝗶𝗲𝗷𝘀𝘇𝗲
𝗻𝗶ż ś𝗺𝗶𝗲𝗿ć
_________________________________________________
[…] niektórzy ludzie doświadczają w życiu
zbyt wielu złych rzeczy, gdy zwyczajnie na nie zasłużyli, […] dlaczego tak się
dzieje.
Szymon
jest szczęśliwym mężem, a wkrótce ma zostać także ojcem długo wyczekiwanego
dziecka. Maria to wspaniała kobieta i żona, w jego oczach jest ideałem. Szymon
czuje się szczęściarzem, bo obecność Marii wnosi w jego życie i dom mnóstwo
światła, czułości i miłości. Ich małżeństwo przechodziło już kryzys, który
tylko uświadomił im, jak bardzo się kochają. Niestety wkrótce to szczęście
zostaje rozbite w drobny mak, gdy śmierć zabiera Szymonowi ukochaną żonę. Przed
całkowitą katastrofą ratują go maleńka córeczka Nadziejka oraz Pola, która była
dla Marii niemal jak siostra.
Szymon,
Maria i Pola znali się jeszcze z czasów liceum. Byli paczką przyjaciół. Szymon
został mężem Marii, a Pola była dla niej kimś więcej niż przyjaciółką, była
siostrą z wyboru. Pola nie potrafiła zaangażować się w żaden związek. Była
ostrożna i przewrażliwiona. Nie umiała wyłączyć myślenia ani pozwolić, by
poniosły ją emocje i poprowadził los. Zamiast tego wszystko analizowała na
chłodno, pragnąc mieć pełną kontrolę.
Pozornie
zwyczajne małżeństwo, które miało przed sobą całe życie, z wielką radością
oczekiwało narodzin córeczki. Za sobą mieli kryzys, który udało im się
przetrwać dzięki miłości. Maria przez cały czas mogła liczyć na wsparcie swojej
serdecznej przyjaciółki Poli. Ich codzienność wydawała się pełna ciepła i
nadziei. Przyglądałabym się temu życiu z uśmiechem na twarzy, gdyby nie prolog
będący zapowiedzią nadchodzącej katastrofy. Przecież mamy siebie mogłoby być
spokojną i radosną opowieścią o dwojgu ludzi, którzy się kochają, szanują i
wkrótce mieli cieszyć się narodzinami dziecka. Niestety nadchodzi to, co
nieuniknione. Szymon traci żonę, a Pola swoją najbliższą przyjaciółkę.
Od
tragedii minęło dwanaście miesięcy, a ból wciąż nie ustępuje. Oboje czują, że
zostali pozbawieni cząstki siebie i że nic już nie jest takie samo. Życie
Szymona zatrzymało się wtedy w miejscu, bo to on poniósł największą stratę.
Musiał jednak nauczyć się żyć z ciężarem pustki i każdego dnia oswajać
cierpienie. Każdy krok naprzód jest próbą pogodzenia się z losem. A jednak musi
żyć wbrew sobie i wbrew wszystkiemu. Bo dzień śmierci ukochanej żony jest
zarazem dniem narodzin ich córki. Los zabrał jedno życie, dając drugie w
zamian.
Od
śmierci Marii Pola nie potrafi już nawiązać tak bliskiej relacji ze swoim
partnerem Łukaszem, choć wcześniej wydawało się, że połączy ich coś więcej niż chwilowe
zauroczenie. Sama nie rozumie, dlaczego tak się stało, ale powód zna Łukasz. To
on stał wtedy z boku i zobaczył więcej, niżby chciał. Spojrzenie, jakim Pola
obdarzyła Szymona w tamtej chwili, powiedziało mu wszystko. Poza tym zamknęła
się w swojej żałobie. Na zewnątrz starała się być silna dla Szymona i
Nadziejki. To oni jej potrzebowali, a dla Łukasza w jej życiu nie było już
miejsca. Ich związek się rozpadł i nie dało się go uratować.
Przez
rok Łukasz okazywał Poli ogrom cierpliwości i zrozumienia. Oferował wsparcie na
każdym kroku, a ona wciąż się wycofywała i zniechęcała go do siebie. Wiedział
jednak, że Pola, Szymon i jego córka od dawna tworzą rodzinę, w której nie ma
dla niego miejsca. Chociaż Pola wciąż próbuje zachować pozory, Szymon wie, że
nie było im pisane być razem.
Natalia
Sońska perfekcyjnie przedstawiła etapy żałoby: rozpacz, wyparcie, złość,
tęsknotę. To umieranie każdego dnia, tuż po otwarciu oczu, mierzenie się z
rzeczywistością i próby oswojenia rozpaczy. Mija czas, a wcale nie jest
łatwiej. Nadal chce się krzyczeć, płakać do utraty sił. Z biegiem dni człowiek
jedynie przyzwyczaja się do tej nieustającej tęsknoty, która już na zawsze
zostaje wiernym towarzyszem. Doskonale znam te uczucia i tak bardzo współczułam
Szymonowi i Poli, że czytałam o tym ze ściśniętym gardłem, a łzy same płynęły.
Przychodzi
w końcu moment, gdy Szymon uświadamia sobie, że przez ostatni rok miał wokół
siebie tabun ludzi gotowych do pomocy, a na ich czele stała Pola, prawdziwy
Anioł Stróż tego domu. On jednak tego nie doceniał. Zaślepiony rozpaczą i
bólem, nie dostrzegał niczego ani nikogo. Tylko maleńka córeczka sprawiała, że
jego rozbity świat jeszcze się nie rozsypał.
Podobało
mi się przedstawienie tej historii z różnych punktów widzenia, dzięki czemu doskonale
rozumiałam dylematy i oczekiwania każdego z bohaterów. Nie ukrywam, że
najbardziej interesowała mnie relacja Poli i Szymona. Zastanawiałam się, kiedy
ta dwójka dostrzeże to, co inni już dawno zauważyli. Pola i Szymon długo
wypierali się, że coś ich do siebie ciągnie, że łączy ich coś więcej niż tylko
opieka nad małą Nadziejką. Skądinąd bardzo trafne imię wybrała autorka dla tego
dziecka. Nadzieja… zawsze umiera ostatnia. A ta dziewczynka była dla wszystkich
szansą na życie od nowa, żywym symbolem nadziei.
Oczywiście
nie da się przestać cierpieć na zawołanie, ale nie można też do końca życia
trwać w żałobie, gdy świat wokół toczy się dalej, jakby nic się nie stało. Polę
i Szymona zbliżyło wspólne poczucie straty i przeżywanie żałoby, a to, że zaczynają
czuć do siebie coś więcej, zaskoczyło ich oboje. Szymonem targają sprzeczne
emocje, bo zaczyna patrzeć na Polę inaczej niż na przyjaciółkę, choć wcale tego
nie chce. Oboje mierzą się z ogromną stratą i doskonale wiedzą, że to, co
dzieje się w ich głowach, nie wydaje się racjonalne ani właściwe. Czują jednak,
że nagromadzone przez rok emocje domagają się ujścia i znajdują je w najmniej
oczekiwany, zupełnie niezamierzony sposób. I nadchodzi moment, gdy Szymon
dopuszcza do siebie myśl, że jest o Polę zazdrosny, jak mężczyzna o kobietę.
Granica między przeszłością a teraźniejszością staje się coraz cieńsza, niemal
krucha. Szymon wyraźniej niż kiedykolwiek czuje, że coś nieodwracalnie zmienia
się między nim a Polą. Choć próbuje przed tym uciec, wewnętrzna walka staje się
dla niego coraz cięższa.
Koniec
jest przewidywalny, ale właśnie takiego się spodziewałam, bo nie mógł być inny.
Po burzy zawsze wychodzi słońce, a po nocy nastaje dzień. Początek był znany,
zakończenie można było przewidzieć, ale nie historię pomiędzy nimi. To opowieść
pełna emocji, bólu, zmagań ze stratą, żałobą i rozpaczą. Szymon nie potrafi
zapomnieć o śmierci Marii, o tym, że jej już nie ma. O takich rzeczach nie da
się zapomnieć. Jej odejście wyrwało mu w sercu ranę, a pustka, którą po sobie
zostawiła, pozostanie z nim na zawsze, choćby nie wiadomo jak próbował udawać
przed światem, że jest inaczej. Oboje z Polą usiłują zaprzeczać temu, co
zaczęło się między nimi dziać, bo wierzą, że tą fascynacją zdradzają Marię.
𝑃𝑟𝑧𝑒𝑐𝑖𝑒ż
𝑚𝑎𝑚𝑦 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒
to historia o tym, że trzeba po prostu żyć. Życie jest zbyt krótkie, by z niego
nie korzystać, by bezustannie umartwiać się nad tym, czego i tak nie da się
zmienić. Pola i Szymon nie zaczynają od czystej karty, ich wspólna przeszłość
sprawiła, że nie mogli od razu być razem, ale nadchodzi taki moment, w którym
trzeba podjąć decyzję. Nie można przecież stać w miejscu, gdy życie pędzi
naprzód.
Książka
wciągnęła mnie od pierwszej strony. Autorka znakomicie ukazuje emocje,
psychologię postaci i mechanizmy, które rządzą żałobą i miłością. Pokazuje, że
po stracie można żyć dalej, choć życie nigdy nie będzie już takie samo. Choć
zakończenie można było przewidzieć, to właśnie emocje bohaterów sprawiały, że
nie sposób było przerwać lektury.
_________________________________
Dziś
już z Wami się żegnam, życząc dobrego popołudnia i spokojnego wieczoru.
ʜᴀʟɪɴᴀ
__________________________________
Współpraca barterowa / Wydawnictwo Skarpa
Warszawska
Natalia Sońska
__________________________________
Autor: Natalia Sońska
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Ilość stron: 336
Gatunek: obyczajowa / romans
Data premiery: 02 lipca 2025
Moja ocena: 08
/10
Komentarze
Prześlij komentarz