ŻYĆ ŚWIADOMIE
𝘚𝘰𝘣𝘰𝘵𝘢 𝟣𝟨-𝟢𝟪-𝟤𝟢𝟤𝟧
*ℝ𝔼ℂ𝔼ℕℤ𝕁𝔸 *
________________
Dzień
dobry, witam Was ponownie bardzo serdecznie.
Twórczość
Agnieszki Jeż bardzo sobie cenię, a szczególne miejsce w moim sercu zajmuje ostania powieść
autorki, 𝐾𝑖𝑚 𝑛𝑎𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑ę
𝑗𝑒𝑠𝑡𝑒𝑚. To historia wymagająca,
pełna bólu, a jednocześnie tak pięknie napisana, że trudno mi o niej zapomnieć.
Autorka ma niezwykły talent do snucia opowieści, które poruszają we mnie coś,
czego często nie umiem nazwać, a przy tym niosą ukojenie i nadzieję. Jej
najnowsza książka 𝐶𝑎ł𝑎 𝑠ł𝑜𝑑𝑦𝑐𝑧
ż𝑦𝑐𝑖𝑎 to zupełnie inna odsłona pisarstwa
Agnieszki Jeż, tym razem jest to opowieść pełna ciepła i mądrości, która
przypomina, że nigdy nie jest za późno, by spróbować jeszcze raz, by poukładać
swoją codzienność od nowa, nawet jeśli oznacza to powrót do miejsc, które
chciało się na zawsze opuścić. 𝐶𝑎ł𝑎 𝑠ł𝑜𝑑𝑦𝑐𝑧
ż𝑦𝑐𝑖𝑎 jest piękną opowieścią o kobietach, ich
sile, relacjach, magii codzienności i naturze. Pokazuje, że spokój i harmonia
rodzą się w zgodzie ze sobą i otoczeniem, a nie w sztywnej strukturze planu i
oczekiwań innych. Dwie z bohaterek wyruszają w swoją podróż ku samopoznaniu, a ich
historie splatają się w harmonijną całość, w której czasami trzeba pozwolić
rzeczom po prostu być.
ᴢ ᴄʏᴋʟᴜ ʜᴀʟɪɴᴀ ᴘʀᴢᴇᴄᴢʏᴛᴀᴌᴀ ɪ ʙᴀʀᴅᴢᴏ ᴘᴏʟᴇᴄᴀ:
𝗔𝗴𝗻𝗶𝗲𝘀𝘇𝗸𝗮
𝗝𝗲ż – 𝗖𝗮łą 𝘀ł𝗼𝗱𝘆𝗰𝘇
ż𝘆𝗰𝗶𝗮 – 𝗽𝗿𝗲𝗺𝗶𝗲𝗿𝗮
𝟬𝟮 𝗹𝗶𝗽𝗰𝗮 𝟮𝟬𝟮𝟱
𝗿. – 𝗪𝘆𝗱𝗮𝘄𝗻𝗶𝗰𝘁𝘄𝗼
𝗙𝗶𝗹𝗶𝗮
ᴛʏᴛᴜᴌ
ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: Ż𝘆ć ś𝘄𝗶𝗮𝗱𝗼𝗺𝗶𝗲
_____________________________________
Magda
żyła według swojego planu. Ułożyła sobie życie w stolicy, z dala od rodzinnego
domu w Dobromyślu, aby nigdy nie powtórzyć błędów matki. Wszystko runęło, gdy
mąż ją zdradził. Wymienił ją na inny model. Nie młodszy ani ładniejszy, po
prostu inny. Ich codzienność pozbawiona była spontaniczności, wszystko musiało
przebiegać według sztywno wyznaczonych zasad i zawsze tak, jak chciała Magda. Z
pozoru wszystko wyglądało dobrze. Magda i Radek Korczyńscy. Para, małżeństwo,
które dzieliło ze sobą wszystko: życie, łóżko, pokój do pracy, konto w banku i
pasje. Dwie osoby idealnie dopasowane, tworzące obrazek niemal doskonały. Przez
dwadzieścia pięć lat wszystko wydawało się idealne. Do rocznicy zabrakło dwóch
miesięcy, ale teraz to nie miało już znaczenia. Magda wygładzała wszystkie
fałdy codzienności, nie dostrzegając rys w ich małżeństwie. Przegapiła sygnały
ostrzegawcze, które musiały przecież istnieć. Była przekonana, że ma wszystko
pod kontrolą, a tymczasem odpuściła codzienne rytuały scalające związek.
Zbudowała układ doskonały, zaprojektowany w najdrobniejszych szczegółach,
zawsze oparty na rozsądku i planie. Nie przewidziała tylko jednego, że jej perfekcjonizm
może zmęczyć męża, który zapragnie żyć inaczej. Spółka Korczyńscy właśnie
przestała istnieć. Magda chciała przekazać tę wiadomość mamie i córce, ale na
swoich warunkach. Nie wiedziała jednak, jak zrobić to spokojnie i z klasą, bo
obie były tak różne od niej. Po podziale majątku nie bardzo wiedziała, gdzie
się podziać. Jedyną myślą, jaka przychodziła jej do głowy, było pojechać do
mamy.
Rosa,
córka Magdy, wychowana w idealnie poukładanym domu, długo starała się sprostać
oczekiwaniom matki, choć w rzeczywistości była zupełnie inna niż ona. Lubiła
swoje życie, zwłaszcza od momentu, gdy przyjechała do Gdańska na studia. Wtedy
po raz pierwszy poczuła się dorosła, samodzielna i niezależna. Wbrew matce
wybrała antropologię, zachwycającą naukę, która obalała mity i stereotypy,
kwestionowała to, co uznawano za pewnik, a sprawy oczywiste potrafiła zamienić
w fascynujące. Rosa kochała mamę, lecz dopiero na studiach zrozumiała, jak
skomplikowana jest ich relacja. Wcześniej kroczyła przez życie jak po sznurku i
nie potrafiła wskazać momentu, w którym ten sznurek się zerwał. Różnice między
nimi nie były tak wyraźne, bo Rosa starała się nie sprawiać kłopotów
wychowawczych. Była tak zwanym dobrym dzieckiem, zawsze dopasowującym się do
wymagań i oczekiwań, a przede wszystkim do matki. Magdalena Korczyńska robiła
wszystko, by upodobnić córkę do siebie, nawet w sposobie ubierania się, lecz
nie sprzyjał temu naturalny wygląd Rosy. Dziewczyna, podobnie jak co drugie
pokolenie kobiet w tym rodzie, miała rudawe włosy, lekko oliwkową karnację,
piegi i zielonkawe oczy. Tak jak jej babcia. Choć Rosa nie miała z babcią wielu
kontaktów, czuła z nią niewytłumaczalną więź. W domu Korczyńskich należało się
jednak przede wszystkim zachowywać, a nie poddawać emocjom. Teraz Rosa znalazła
się na rozdrożu. Wiedziała, że przyszedł czas na zmiany. Najprościej byłoby
wrócić do domu i porozmawiać z rodzicami, przynajmniej w teorii. Miała jednak
świadomość, że mama jej nie zrozumie. Zada mnóstwo pytań, padną sugestie i
zalecenia. Dlatego jedynym rozwiązaniem, jakie przychodziło Rosie do głowy,
była babcia.
Przy
boku Gai Ożun, podobnie jak u wszystkich kobiet w tej rodzinie od pokoleń, nie
było mężczyzny. Wychowywały swoje córki samotnie, nie tworzyły pełnych rodzin i
nie rodziły synów. Za to w co drugim pokoleniu pojawiały się kobiety, które
widziały i czuły więcej niż zwyczajne zjadaczki chleba. Gaja mieszkała w starym
poniemieckim domu, pielęgnowała rośliny w ogrodzie, prowadziła samochód i
opiekowała się kundelką Bellą, której uratowała życie. Przyjaźniła się także z
Elżbietą, sąsiadką w podobnym wieku. Razem prowadziły sklep internetowy, w
którym sprzedawały zioła i mikstury przygotowane przez Gaję. W dniu swoich
urodzin Gaja znalazła na sekretarce dwie wiadomości. Od razu poczuła, że te
telefony zmienią nie tylko jej życie, ale i życie najbliższych jej kobiet. Bardzo
kochała swoją wnuczkę, córkę również, choć każdą z nich w inny sposób. Było to
naturalne, bo przecież każda miłość ma inny wymiar. Może mieć tę samą siłę, a
jednak różnić się tak, jak różnią się osoby, które nią się obdarza. Gaja
wyczuwała, że zarówno Magda, jak i Rosa bardzo potrzebują spokoju i miejsca, w
którym mogłyby zastanowić się, co zrobić dalej. Obie chciały przyjechać, by
zaoferować jej pomoc, lecz w istocie to nie Gaja jej potrzebowała. Pierwsza
zrozumiała to Rosa. Magda potrzebowała więcej czasu, by opuścić gardę i uwolnić
się z ram sztywnych zasad, które sama sobie narzuciła. Wydaje się, że wszystko,
co spotyka kobiety w tym rodzie, powtarza się co drugie pokolenie.
Bardzo
podobała mi się kreacja bohaterek powieści. Gaja Ożun zdecydowanie nie była
nudną starszą panią. Imponowała mi swoją mądrością i spokojem, z jakim
podchodziła do wszystkich spraw, pozostawiając je własnemu biegowi, podobnie
jak swobodnie pozwalała rosnąć roślinom w ogrodzie. Babcia Rosy mogła niektórym
wydawać się nawiedzona, ale niejednokrotnie udowodniła, że potrafi stąpać
twardo po ziemi. Prowadziła biznes, jeździła samochodem, miała udane życie towarzyskie i wbrew pozorom
była mocno osadzona w realiach. Gaja była pogodna i pogodzona, dojrzała i
okrzepnięta. Jej postawa pokazuje, że to nie studia determinują zdolności do
radzenia sobie w codzienności. Kontaktów z innymi nie nauczą żadne wykłady ani
kursy. To kwestia nastawienia do życia. Gaja i jej przyjaciółka burzą
stereotypowy obraz starości w Polsce. Ta starość wciąż kojarzy się w naszym
kraju z twarzą zmęczonej, samotnej osoby żyjącej w pewnym niedostatku. Tymczasem
historia Gai pokazuje, że najważniejsze jest życie w zgodzie ze sobą.
Magda
zaś, im dłużej tu przebywała, coraz bardziej się otwierała. Może nie aż tak, by
ponownie wejść do rzeki, którą kiedyś chciała jak najszybciej opuścić, bo
obawiała się jej nurtu. Stawiająca w życiu na rozsądek kobieta zaczynała
dostrzegać coś więcej niż dotąd, magię
tego miejsca i spokój. Zdawała sobie sprawę, że bez mamy i córki byłaby całkiem
sama. Wreszcie dała sobie szansę na normalne relacje z nimi oraz z kimś, kogo
nigdy nie podejrzewałaby o zajęcie tak ważnego miejsca w jej świecie. Może to
była właśnie dla niej największa szansa na prawdziwie nowy początek.
Natomiast
w domu babci Rosa zaczęła dostrzegać w sobie cechy, których wcześniej sobie nie
uświadamiała. Zrozumiała, że w jej życiu może być spokój i siła podobna do tej,
którą widzi u Gai. Powoli uczyła się ufać sobie i słuchać własnych potrzeb, nie
próbując już ciągle spełniać oczekiwań innych. Każdy dzień spędzony u babci
pozwalał jej patrzeć na świat i siebie z nowej perspektywy. Rosa zaczęła
rozumieć, że może iść własną drogą i podejmować decyzje po swojemu. Obserwując
babcię, uświadamiała sobie, że w pewnym sensie jest do niej podobna, nie tylko
z wyglądu. W niej także drzemią cierpliwość i wrażliwość na otaczający ją świat.
Ten czas dał jej poczucie wartości i spokój. Dzięki temu poprawiły się też jej
relacje z mamą. Rosa i Magda zaczęły ze sobą rozmawiać i lepiej się rozumieć, a
obecność babci dzięki cichemu wsparciu pomagała im odnaleźć drogę do siebie.
Co
najbardziej podobało mi się w tej powieści, to przede wszystkim język, jakim
została napisana. Potem atmosfera i klimat stworzony przez autorkę. 𝐶𝑎ł𝑎
𝑠ł𝑜𝑑𝑦𝑐𝑧 ż𝑦𝑐𝑖𝑎
to spokojna, mądra i pełna uroku opowieść o życiu i jego zakrętach. Choć
bohaterki często mierzą się z trudnymi sytuacjami, książka niesie ze sobą
nadzieję i pokazuje, że nawet wśród dawnych żalów można odnaleźć miejsce na
nowe początki. Nie ma tu zaskakujących zwrotów akcji, ale spokój, wiejski
klimat i łagodność sprawiają, że jest idealna na oderwanie się od codziennego
zgiełku i chwilę refleksji.
Agnieszka
Jeż napisała hymn pochwalny na temat
dawnych wierzeń i oddania się naturze, nie negując przy tym wiary. Babcia Gaja
nie jest osobą wierzącą, co nie przeszkadza jej w przyjaźni ze siostrą zakonną
i w przyjmowaniu z wdzięcznością jej modlitw. Pojawiający się wątek
homoseksualizmu jest subtelny i delikatny, w nie narzuca poglądów. Za serce
chwyciła mnie niezwykła więź Gaji z ukochaną suczką Bellą.
Jednym
słowem, wszystko w tej powieści jest piękne. Można w niej znaleźć odrobinę
realizmu magicznego, ale przecież całe nasze życie to jedna wielka magia. Jednak
Agnieszka Jeż skupiła się przede wszystkim na relacjach babci, wnuczki i córki.
Snuje swoją historię powoli, z ogromnym pietyzmem, co pozwoliło mi delektować
się każdym słowem, poczuć zapach ziół i atmosferę tego miejsca. Autorka tą
historią uświadamia, że pogoń za codziennością sprawiła, że utraciliśmy to, co
najważniejsze. Nie potrafimy żyć naprawdę, doceniać pięknych chwil, cieszyć się
małymi rzeczami, dostrzegać piękna natury ani żyć w ciszy, a tylko w niej można
usłyszeć sygnały. Jedni nazwą to głosem natury, inni głosem Boga, ale w chaosie
wielkomiejskiego życia nie dostrzegamy nic. Otacza nas pustka, a życie ucieka
przez palce. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać ani być ze sobą, a potem zostajemy
nie tylko sami, ale samotni.
𝐶𝑎ł𝑎
𝑠ł𝑜𝑑𝑦𝑐𝑧 ż𝑦𝑐𝑖𝑎
ujawnia, jak bezwiednie powielamy błędy przodków. Czy to klątwa, przypadek, czy
przekonanie, że tak musi być? Paradoksalnie to właśnie wiara w to utrwala dawne
wzorce, ale czy naprawdę nie można ich przełamać? W powieści widać, jak dawny
świat powoli znika, choć ludzie wciąż wierzą, że uda im się go zatrzymać. Nic
nie trwa wiecznie. W fabule łatwo dostrzec wspomnienie historii polskich
kobiet, babek, matek i córek, ich codziennego życia na tle powstań, wojen i
strajków. Choć na zewnątrz władzę sprawowali mężczyźni, w domach panował
matriarchat.
Życie
nie znosi próżni. Kiedy ktoś opuszcza dane miejsce, los kieruje w nie kogoś
innego. Tylko przyroda radzi sobie bez nas. To my jesteśmy od niej zależni i
zbyt często nie dostrzegamy, jak wspaniała jest matka natura. Rzeczywistość
potrafi nas zaskoczyć, a gdybyśmy wszystko wiedzieli i mogli przewidzieć każdy
ruch, czekałaby nas jedynie nuda, okropna nuda.
_________________________________
Dziś
już z Wami się żegnam, życząc dobrego popołudnia i spokojnego wieczoru.
ʜᴀʟɪɴᴀ
__________________________________
Współpraca barterowa / Wydawnictwo Filia
Agnieszka Jeż
__________________________________
Autor: Agnieszka Jeż
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 368
Gatunek: obyczajowa / literatura piękna
Data premiery: 02 lipca 2025
Moja ocena: 10
/10
Cieszę się, że mam tę książkę na swojej półce. Lubię piękny język autorki.
OdpowiedzUsuńW punkt Wioletko. Zawsze mnie zachwyca język jakim Agnieszka Jeż pisze.
UsuńWygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńTak. Piękna okładka i równie piękna historia.
Usuń